"Marnujemy czas, który został nam dany". To dlatego Szczypińska była w PiS osobą wyjątkową
Niezwykle skromna. I – to już wyjątkowa rzadkość wśród polityków z różnych stron – rozmawiająca z ludźmi i przemawiająca na spokojnie, bez krzyku. Zmarła Jolanta Szczypińska, posłanka PiS, która potrafiła koić wiele politycznych sporów. M.in. właśnie dlatego z ogromnym szacunkiem żegnają ją politycy z bardzo różnych stron politycznej sceny.
Polityczne wiatry wiały wielokrotnie w różnych kierunkach. Jedni odchodzili, inni przychodzili. Ona trwała – wcześniej w Porozumieniu Centrum, potem w Prawie i Sprawiedliwości. Raczej w cieniu, na świecznik się zazwyczaj nie pchała.
Czasami toczyła spory z tymi, dla których bardziej liczyła się polityczna kariera niż ideały. W 2010 r., gdy ówczesny mąż Marty Kaczyńskiej, Marcin Dubieniecki, chciał kandydować z list PiS w wyborach samorządowych, sprzeciwiła się. Dubieniecki ją wtedy sponiewierał, wysyłając list z wezwaniem, by podała się do dymisji (kierowała wtedy okręgiem gdyńsko-słupskim partii).
"Polityka nie składa się tylko z tego, że zna Pani Prezesa Jarosława Kaczyńskiego i powołuje się na niego" – pisał do Szczypińskiej Dubieniecki, dodając do tego drwiącą radę: "Proponuję powrócić do starych tradycji i włożyć różę w zęby i przespacerować się po Słupsku z jakimś księdzem dla podtrzymania dobrego humoru mieszkańców".
Jolanta Szczypińska w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim w przerwie obrad Sejmu w listopadzie 2010 r.•Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Pokochały ją tabloidy
Wówczas już było wiele plotek, że posłanka Szczypińska i prezes Kaczyński są parą. Ona do tych spekulacji podchodziła z dystansem. Mówiła, że nie ma sensu prostować plotek, choć są nieprawdziwe, bo one i tak żyją własnym życiem. Jarosław Kaczyński zaś w swojej książce wspominał: "Kiedy zostałem premierem, przyniosła mi róże i się zaczęło. Zaczęło się love story. Umocniła swoją pozycję jako 'narzeczona' premiera czy później prezesa. Pokochały ją tabloidy".
Zaczęło się nawet trochę wcześniej. W 1992 r., gdy przyjechała ze Słupska do Warszawy na zebranie Rady Politycznej Porozumienia Centrum, rozpadły się jej tanie, a prezes Kaczyński w prezencie kupił jej sandały.
Rok 2004, zaprzysiężenie Jolanty Szczypińskiej.•Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Przewartościowała życie
Przyznawała, że fakt, iż była pielęgniarką, wcale jej nie pomagał w tej walce. – Wprost przeciwnie. Wiedziałam przecież więcej niż ktoś niezwiązany z medycyną o cierpieniu, które powoli się zbliża i o tym, co może mnie spotkać – mówiła w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" w 2009 r.
Przyznawała z żalem, iż rak sprawił, że nie mogła już wrócić do swojego ukochanego zawodu. I potwierdzała, że choroba ją zmieniła i zmusiła do przewartościowania życia.
Parę miesięcy później Szczypińska była ranna w wypadku samochodowym. W ostatnich miesiącach pojawiły się powikłania po przebytym zabiegu urologicznym. Od dłuższego czasu było wiadomo, że jest źle.To jest chyba jej największa wartość. Zmusza do zadania sobie pytania o to, co w życiu jest najważniejsze, a na co do tej pory nie zwracałam uwagi, na co nie starczało czasu.
Ktoś powiedział, że jutro to dziś, o które martwiłeś się wczoraj. I to prawda. Przekonałam się, że dokonujemy w życiu wyborów w ogóle nieistotnych, kosztem tego, co ważne. Marnujemy czas, który został nam dany. Czasami lepiej pójść na spacer, odwiedzić kogoś znajomego, powiedzieć krewnym albo przyjaciołom, jak bardzo są nam potrzebni i jak bardzo bliscy. Nie wolno odwlekać takich chwil, bo nigdy nie wiadomo, czy zdążymy.
Dziękuję Bogu za każdy darowany dzień i czas, który teraz tak bardzo doceniam, bo to jest moje nowe drugie życie."Wprost", wywiad z 2009 r.
Jolanta Szczypińska zmarła 8 grudnia 2018 r. w wieku 61 lat.