Artysta, wolontariusz, miał plan na swoje życie. Przyjaciel wyjawił, kim naprawdę był Bartosz Niedzielski

Bartosz Świderski
Miał 36 lat, od 20 mieszkał w Strasburgu. Współpracował z Parlamentem Europejskim, był wolontariuszem i muzykiem. Chciał założyć międzynarodową knajpę w Strasburgu. Mówili o nim, że jest "obywatelem świata". Kilkoma historiami o jego życiu na Facebooku podzielił się jego przyjaciel.
Polak zmarły w Strasburgu miał 36 lat. Fot. Facebook.com/dariusz.zalega / Paola Guigou
"Bartosz, Bartek, Bart.  Miał wystąpić w filmie o śląskich dąbrowszczakach, ale akurat, kiedy nagrywaliśmy, odbywał się festiwal komiksów w Strasburgu, którego był jednym z organizatorów" – wspomina Niedzielskiego Dariusz Zalega.

"Udzielał się w strasburskim zespole 'Wiosna', wykonującym też pieśni i tańce z Zaolzia, toteż próbowałem załatwić mu występ na Gorolu w Jabłonkowie. To też się nie udało" – pisze dalej. I kontynuuje: "Przegadaliśmy za to przy piwie o komiksach, 'Thorgalu', kulturze ludowej i świecie. Po festiwalu zaolziańskim, który odbywał się przed bramą Zoo, siedzieliśmy do późnej nocy. Cieszył się wówczas z nowego aparatu fotograficznego. Zrobił zdjęcie księżyca, którego pełnia rozświetlała park. Pięknie wyszło".


Jak przyznaje, wielokrotnie chwalił Bartosza przed jego ojcem. Mówił mu, że jego synowie "udali się".

Miał też plan na swoją przyszłość. "Był obywatelem świata – tak piszą o Bartku jego znajomi z Francji. Pełen idei, wulkan energii, zawsze uśmiechnięty. Wspierał Palestynę, radia społecznościowe, ponoć marzył o założeniu międzynarodowej knajpki w Strasburgu" – wspomina Zalega.


Ciekawe jest też to, jak wspominał zamachy w Paryżu w 2015 roku. "Nie szukał winnych tam, gdzie szukają ich fanatycy, rasiści, zwolennicy łatwych odpowiedzi czy ci, którzy i tak wiedzą lepiej. Winnych widział wśród tych, którzy wywołują wojny, sprzedają broń, sieją nienawiść" – kończy przyjaciel zmarłego.

Bartosz Niedzielski zmarł w niedzielę po kilkudniowej walce o jego życie w szpitalu. O śmierci poinformowali jego bliscy.

36-latek został postrzelony, kiedy próbował uniemożliwić wejście do klubu zamachowcowi ze Strasburga. Dzięki jego poświęceniu uniknięto znacznie większej liczby ofiar. Do śmierci 36-latka odniósł się Andrzej Duda. Okazało się, że znał go.