Dzięki tej akcji wyrwała się z traumy samotnych świąt. Wzruszająca opowieść warszawskiej seniorki

Adam Nowiński
Zastanawialiście się kiedyś, co w święta robią osoby starsze i samotne? U nich Wigilia nie wygląda tak, jak u przeciętnych Kowalskich. Nie ma kolęd, suto zastawionego stołu i gromady szczęśliwych domowników. Okres Świąt Bożego Narodzenia jest u nich na ogół przeraźliwie smutny. O tym opowiada nam pani Basia, podopieczna Stowarzyszenia mali bracia Ubogich.
Pani Barbara Buchsztein jest warszawianką. Mieszka sama. Od siedmiu lat pomaga jej Stowarzyszenie mali bracia Ubogich. Fot. Maciej Stanik / naTemat.pl
Jak wyglądają święta samotnych seniorów?

Są niezwykle smutne, bo są to święta bardzo samotne. A nie ma nic gorszego niż samotne święta. Wobec tego siedzą i po prostu wspominają, jeśli mają co wspominać, a jak nie, to zazwyczaj gapią się w ekran telewizora i czekają.

Na co czekają?

Żeby jakoś przetrzymać te święta, żeby ten czas jakoś minął. Okres świąteczny w życiu samotnych seniorów jest najtrudniejszy. Powiem więcej, czasami wywołuje nawet lęk. Lęk przed tym, że już niedługo nadejdzie ten okres. Bo na co dzień mamy swoje zajęcia i jakoś ten czas sobie możemy zagospodarować.


Mamy tych nieszczęsnych lekarzy, do których tak trudno się dostać, a oprócz tego inne obowiązki, które zajmują nam sporo czasu, bo po prostu jesteśmy już mniej sprawni. Każdy mówi, że "na emeryturze będzie się miało więcej czasu". A tu wychodzi, że jest go o wiele mniej niż byśmy chcieli.

Ale teraz jest pani pod opieką stowarzyszenia. Czy to ważny element pani życia?

Przede wszystkim przyjście tutaj ma dla mnie wielką wagę, bo jestem w gronie ludzi życzliwych. Stowarzyszenie, pod którego opieką jestem od siedmiu lat stara się, żeby tacy jak ja, nie byli samotni, po prostu. Jego działalność jest nie do ocenienia.

Na przykład te Wigilie dla samotnych seniorów. Zwożą nas tu wszystkich, w jedno miejsce, gdzie możemy razem zasiąść przy wspólnym stole i dzięki czemu jest nam po prostu milej i mamy co wspomnieć. Organizowane są dla nas wycieczki jednodniowe, mamy warsztaty i zajęcia. Zawsze czeka na nas tu herbata, czy kawa i zawsze dobre słowo.

No właśnie, bo spotykacie się państwo tutaj, w siedzibie stowarzyszenia, rozmawiacie, dzielicie się swoimi wspomnieniami, przemyśleniami. Jak to jest generalnie, dlaczego starsze osoby zostają same na święta?

Prawie każdy z nas, no zdarzają się czasami jakieś wyjątki, że u niektórych to życie przebiegło pogodnie i było mu dobrze w tym wieku, ale większość ma za sobą bardzo smutne przeżycia. Przecież my w większości przeżyliśmy II wojnę światową, cały okres powojenny i 50 lat naszego polskiego socjalizmu. To nie były łatwe lata. Wszyscy już jesteśmy zmęczeni.

Poza tym u każdego z nas się różnie układa sytuacja rodzinna. Czasami to są po prostu smutne sprawy i różnie układają się losy tych osób. Dlatego też bardzo ważne jest to, że się możemy tu razem spotkać i mieć wokół siebie życzliwych ludzi.
Fot. Maciej Stanik / naTemat.pl

Ale taka wspólna wycieczka, czy Wigilia to nie wszystko, bo wolontariusze pomagają państwu także na co dzień.

Tak, to prawda. Na przykład dzisiaj: jest szaro, brzydko, budzę się rano i myślę "no tak, jest kolejny dzień, trzeba go przeżyć". Jest to nie za wesołe myślenie. A tu nagle dzwoni telefon. Wolontariuszka: "wstałaś? A wiesz, dzisiaj jest cieplej niż wczoraj. Jestem na przystanku, jadę do pracy...". Ten telefon to jest tak, jakby ktoś przysłał mi czerwoną różę. Natychmiast zmienia spojrzenie.

I teraz dzięki wolontariuszom te święta też są weselsze?

Lżejsze do przeżycia. Jest to poczucie wspólnoty, oczekiwanie na uroczystą kolację, która jest co prawda w dzień, ale jest. Dostajemy prezenty, każdy z nas taki sam, żeby nikt nikomu nie zazdrościł. To jest ogrom pracy włożony przez tych ludzi. Tego wyjątkowego dnia spotykamy się razem, przy jednym stole, śpiewamy kolędy. I jest to uczucie mniejszego osamotnienia.

A pomijając tę Wigilię, prezenty, to uroczyste spotkanie, to czego pani najbardziej brakuje w święta?

Zwykłej rozmowy z drugim człowiekiem. Żeby po prostu ktoś np. zadzwonił, bo dla nas najstraszniejsza jest ta samotność. Oczywiście tu nie chodzi o nudę, bo nuda i samotność to dwa różne pojęcia. Ja się nie nudzę, organizuję sobie zajęcia, mam co robić. To potrzeba ciepła i życzliwości drugiego człowieka – ponad wszystko.

Ci, którzy nie wiedzą zbytnio o sytuacji seniorów mogliby powiedzieć, że starsi, którzy są samotni mogą przecież iść do domu opieki. Tam nie będą samotni.

Każdy z nas broni się przed tym rękami i nogami. To jest teza stawiana przez ludzi bez wyobraźni. Pobyt w domu opieki to jest ostatnia możliwość życia, a my chcemy być do końca samodzielni. Ja mam ogromne trudności z wniesieniem sobie na drugie piętro zakupów. Ale znalazłam i na to sposób.

Wieszam sobie siatki na obu moich kulach, dochodzę po mału do klatki schodowej i tam otwieram drzwi i czekam. Kiedy ktoś przechodzi obok mojej klatki, to proszę go o pomoc i prawie nigdy nie było tak, żeby ktoś odmówił. Niestety, wszystkie operacje, które miała, zmusiły mnie do tego, bo nie wniosę już tej siatki dwa piętra do góry.

A wracając do świąt: czego pani sobie życzy?

Moim największym marzeniem jest to, żeby spotykać się z wiekszą życzliwością innych.

A innym?

By nas zauważali, ale przede wszystkim, żeby się im dobrze wiodło.

***
Stowarzyszenie mali bracia Ubogich przeciwdziała marginalizacji osób starszych, łamie stereotypy na temat starości i alarmuje społeczeństwo o trudnej sytuacji seniorów w Polsce.