"Rodzina odradzała jej tę podróż". Bestialski mord turystek ze Skandynawii. Czy Maroko jest bezpieczne?

Katarzyna Zuchowicz
Bestialskie zabójstwo turystek z Danii i Norwegii w górach Maroka, wstrząsnęło Europą. Ślady prowadzą do terrorystów, część mieszkańców już boi się, że ten mord może mieć wpływ na turystykę w ich kraju. Ostatnio Maroko biło turystyczne rekordy, z Polski w tym roku przyjechało blisko 60 procent turystów więcej niż rok wcześniej. "Masakra, co za dzicz. Kto tam jeszcze jeździ?" – takie padają dziś opinie na polskich forach. Czy Maroko jest bezpiecznym krajem?
Dwie turystki ze Skandynawii zostały zamordowane w Maroku. Fot. Facebook
"Dziwię się, że ktoś jeszcze jeździ turystycznie do islamskich krajów”, "Kto normalny jeździ w takie miejsca?" – na polskich Facebooku gotuje się od takich opinii po zabójstwie dwóch turystek ze Skandynawii. Padają pytania, po co tam pojechały. I czego się spodziewały.

Zmasakrowane ciała kobiet znaleziono w poniedziałek na szlaku w górach Atlasu Wysokiego. 10 kilometrów od niewielkiej wioski Imlil. Louisa Vesterager Jespersen z Danii miała 24 lata. Maren Ueland z Norwegii – 28. Odkryła je para turystów z Francji. Kobiety były w namiocie, miały poderżnięte gardła.


Na nagraniu, o którym potem zrobiło się głośno w internecie, oprawcy mają jednej z kobiet ucinać głowę. Cała czwórka została już zatrzymana, wszyscy mają związki z organizacją ekstremistyczną i jak się powszechnie uważa chodzi o ISIS. Podobno kobiety mogły spotkać swoich zabójców wcześnie, pojawiają się doniesienia, że mężczyźni byli bezdomni, rozstawili namiot obok nich. I na pewno nie pochodzili z okolicy.

Podobno rodzina Louisy odradzała jej wyjazd do Maroka.

"Bardziej cywilizowany kierunek arabski"
Maroko jest w szoku. Podobnie jak mnóstwo turystów, którzy odwiedzali ten kraj. Mało kto kojarzył go z ISIS, choć podejrzewano nie od dziś, że setki bojowników Państwa Islamskiego znalazły tu schronienie. "Marokańscy terroryści ISIS stanowią zagrożenie u drzwi Europy" - pisał rok temu "Guardian". W listopadzie na południu kraju zatrzymano dwie osoby powiązane z ISIS, które podejrzewano o planowanie zamachów terrorystycznych w tym kraju. W lipcu zatrzymano siedmiu ekstremistów powiązanych z ISIS.

Widać, jak media z dumą podkreślają, że po ostatnim zamachu w 2011 roku Maroko zmodernizowało system ochrony i jak bardzo walczy z ekstremizmem.

Do tej pory kraj uważany był za bezpieczne miejsce dla turystów. Po latach stagnacji 2017 roku przyniósł rekordową liczbę turystów, która pierwszy raz przekroczyła 11 milionów. Również z Polski jeździ ich coraz więcej.

"Rzeczpospolita" niedawno donosiła, że od stycznia do października 2018 roku Maroko odwiedziło 66 tysięcy turystów z Polski, a do końca roku ich liczba miała sięgnąć 80 tysięcy. To o 57 procent więcej niż rok wcześniej.

- Maroko jest bardzo cywilizowanym kierunkiem arabskim. Tu są inni Arabowie niż w Syrii, czy innych krajach. Tęsknią za Francją, za Europą. Tu widzimy, że mężczyzna chodzi z kobietą pod rękę. W kategoriach bezpieczeństwa Maroko jest krajem bardzo bezpiecznym. Takie incydenty mogą zdarzyć się wszędzie – uspokaja w rozmowie z naTemat Marek Kamieński, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych.

O bezpiecznym kraju piszą też Polki, które odwiedziły ten kraj. Choć z samotnym podróżowaniem krajach arabskich zawsze trzeba uważać. „Turystki są zaczepiane. Stale. Cały czas. (…) Ilość razy, kiedy usłyszałam 'hey beautiful, I’m looking for a girlfriend" jest zatrważająca” – opisuje na blogu jedna z Polek. Wstydzą się za to, co się stało
Norweżka i Dunka nie pojechały tam jednak jako zwykłe turystki z biurem podróży. Nie były w dużym mieście. Były same w górach.

"Drodzy przyjaciele, w grudniu jadę do Maroka” – pisała pod koniec listopada na FB Louisa. Pytała o osoby, które mogą coś wiedzieć o górze Toubkal. To był jej ostatni wpis na FB. Do dziś zebrał blisko 20 tysięcy komentarzy. Wśród nich wiele w języku arabskim.

"Jako Marokańczyk jestem zszokowany, my nie tolerujemy takich czynów jak ten, który zdarzył się w naszym kraju, jest nam bardzom przykro", "My, Arabowie, solidaryzujemy się z wami" – piszą ludzie. Na marokańskich forach niektórzy boją się, że turyści zaczną odwoływać rezerwacji i jaki wpływ ten mord będzie miał na turystykę w ich kraju. Piszą o wstydzie za to, co się stało w ich kraju. Są w szoku. Soufian: "Nie mogę uwierzyć, że ten barbarzyński czyn miał miejsce w naszym kraju. To jest niewiarygodne. Jestem w szoku, nie wiem co powiedzieć".

Brytyjka z Edynburga, która dziś mieszka w Marrakeszu: "To jest miejsce, gdzie sama bardzo często chodzę po górach. Wszyscy w regionie jesteśmy w głębokim szoku. Nigdy wcześniej nic takiego się tu nie wydarzyło. To wbrew kulturze Berberów. Wszyscy, którzy tu byli, to wiedzą. Cała społeczność stara się pomóc znaleźć sprawców. Nasze myśli są z rodzinami". "Nie dajmy się zwariować"
Bogusław Zagórski, arabista i islamolog, dyr. Instytutu Ibn Chalduna reaguje spokojnie. - Takie incydenty jednostkowe nie mają żadnego znaczenia. Prawo wielkich liczb mówi, że one mogą zdarzyć się wszędzie, i w Paryżu, i w Alpach, i w Warszawie. Bardzo mi żal tych dwóch kobiet, ale do takich incydentów podchodzę spokojnie. Na podstawie jednostkowych zdarzeń nie można wobec żadnego kraju wyciągać konsekwencji i oceniać go w kategorii bezpieczeństwa – mówi naTemat.

Podkreśla, że do Maroka jeżdżą setki tysiące turystów. - Bardzo sobie chwalą ten kraj, jego zabytki i gościnnych mieszkańców, nic się tam złego nie dzieje. To samo dotyczy Egiptu czy Tunezji. Psychopatycznych bandytów należy się wszędzie wystrzegać i ich wyłapywać, ale nie dajmy się zwariować - mówi.

Czas pokaże, że ten mord mógł mieć wpływ na marokańską turystykę. Czy mógłby odstraszyć turystów z Polski?

- Taki incydent mógł się zdarzyć wszędzie. Absolutnie nie lekceważymy terroryzmu, ale pamiętajmy, że terrorystom nie opłaca się uderzać w turystykę. Uderzenie w hotel, czy kurort uderza przecież w ich gospodarkę miejscową. Widzimy jednak, że władze Maroka, Egiptu, Tunezji, Turcji zrobiły ostatnio bardzo dużo dla bezpieczeństwa i ochrony turystów. Jeździmy tam, sprawdzamy, oglądamy i widzimy zmiany – uspokaja Marek Kamieński.

Po zamachu w Bordauex jako pierwszy napisał publicznie, że nie wysyła swojej córki do Tunezji: - Wziąłem za to pełną, personalną odpowiedzialność. Tunezyjczycy mieli wtedy o to do mnie dużo pretensji. Jednak na tamten czas powiedziałem to z całą świadomością. Rok temu byłem w Tunezji i naprawdę odszczekałem poprzednie słowa. Hotele, które wtedy nie były przygotowane na terroryzm, dziś są przygotowane. To samo jest w Maroku.