Mela Koteluk nagrała płytę w częstotliwości "zarezerwowanej" dla przyrody. "Wiele wokół tego tematu kontrowersji"

Bartosz Godziński
Najnowsza płyta Meli Koteluk została nagrana w częstotliwości "zarezerwowanej" dla przyrody. "Istnieje coś takiego, jak naturalny strój dźwięków - szum drzew czy fal, ćwierkanie ptaków odbywa się właśnie na poziomie 432 herców" – mówi Mela Koteluk w rozmowie z naTemat. Rozmawiamy z artystką o magicznej liczbie 432 i kulisach "Migawki".
Mela Koteluk wydała na początku listopada swoją trzecią studyjną płytę pt.: "Migawka" Mela Koteluk wydała na początku listopada swoją trzecią studyjną płytę zatytułowaną "Migawka"
Powróciłaś z nową płytą po dwóch latach przerwy. Co porabiałaś przez ten czas? Nie samym nagrywaniem i koncertowaniem przecież żyje muzyk, co się jeszcze działo u ciebie?

Poprzednia płyta "Migracje" ukazała się w listopadzie 2014 roku, po czym na dwa lata wyruszyliśmy w trasę koncertową, trwającą aż do grudnia 2016 roku. To był niezwykle intensywny i kolorowy przedział w moim życiu.

Ostatnie koncerty które wówczas graliśmy pod nazwą "Zmienne tętno" były zabawą w dekonstrukcję form wersji studyjnej i miały ukazać plastyczność naszych piosenek. I to wszystko się udało - na scenie w pewnym momencie stał dziewięcioosobowy zespół z towarzyszeniem waltorni i suzafonu i z dzisiejszej perspektywy było to przypieczętowanie okresu spadochronowo-migracyjnego.


Tuż potem postanowiłam dać sobie trochę przestrzeni, a właściwie splot okoliczności rodzinnych zarządził te decyzję. W tamtym czasie co innego niż muzyka domagało się uwagi i poszłam za tym.

W październiku zeszłego roku, nie mając żadnych planów dotyczących rozpoczęcia prac nad nowym materiałem, trafiłam na koncert Nicka Cave'a. I po wyjściu z tego koncertu, czekając pod Torwarem na samochód, pojawiła mi się pierwsza melodia z "Migawki" - nagrałam ją na dyktafon, a chwilę potem przeistoczyła się ona w piosenkę "Ja, fala".

Poczułam, że to chciałabym znów działać, komponować, nagrywać. W styczniu rozpoczęliśmy próby całym zespołem nad nowym materiałem i wynika z tego, że cały obecny wciąż rok byłam skupiona na "Migawce".
Fot. Adam Pluciński
"Migawka" jest zdecydowanie spokojniejsza od twoich poprzednich dokonań. Czy ma to właśnie odzwierciedlenie w Twoim życiorysie? Zwykle im artysta dojrzalszy, tym gra delikatniej, młodzieńczy bunt ustaje i przychodzi czas na przeżycia bardziej wewnętrzne. A może jakoś inaczej do tego podchodzisz?

Nie zastanawiałam się nad tym w trakcie tworzenia, raczej słuchałam swojej intuicji i wyszła z tego taka, a nie inna atmosfera. Procesy twórcze mają dziki i nielinearny przebieg, każda próba usystematyzowania tego skazana jest na porażkę.

Myślę o tym tak, że głośna i mocna płyta, wyrzucenie zaległego gniewu, może być dowodem na osiągnięcie jakiegoś rodzaju dojrzałości (śmiech). Ja przy tym albumie potrzebowałam otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego powietrza. To była jedyna, bardzo nieskonkretyzowana wytyczna w moich działaniach.

Płyta "Migawka" jest swego rodzaju eksperymentem. Utwory zostały nagrane na konkretnym poziomie: 432 herców. Jakbyś mogła wytłumaczyć laikowi o co tak naprawdę chodzi, dlaczego zdecydowałaś się na taki krok?

Faktycznie, nagraliśmy płytę w innych częstotliwościach, niż główny nurt sugeruje. Poziom 432 herzów oznacza, że strój jest nieznacznie niższy, bardziej łagodny dla ucha. Muzyka związana jest z wibracją powietrza i istnieje coś takiego, jak naturalny strój dźwięków - szum drzew czy fal, ćwierkanie ptaków odbywa się właśnie na poziomie 432 herców.

Dzisiaj najczęściej nagrywa się w częstotliwości 440 herców, który to strój jest głośniejszy i bardziej agresywny. Kiedyś trafiłam na informacje o tym, jak fala dźwięku wpływa na cząsteczkę wody, dowiedziałam się że trwa ogólnoświatowa debata na temat częstotliwości i po prostu zaczęłam się tym interesować.

Wokół tego tematu gromadzi się wiele kontrowersji, pomyślałam sobie że najlepiej byłoby wybadać te różnice po swojemu, przekonać się jak to faktycznie działa. Nie mogliśmy odmówić sobie takiego eksperymentu, to dla nas ciekawa i odświeżająca sprawa.

Wyobrażam sobie ciebie nagrywającą album w stylowej chatce w głębi lasu. Czy tak było?

Tak byłoby idealnie i tak wyobrażam to sobie w przyszłości (śmiech). A co będzie, zobaczymy. Przy "Migawce" przebyliśmy świetnie próby w pracowni naszego perkusisty, z dala od miasta. To jest nasz patent na pracę - musimy oddalić się od hałasu i spraw codziennych, żeby coś stworzyć.

Cały etap komponowania był dla nas bardzo dobrym czasem - mieliśmy pełną swobodę czasową, nic nas nie goniło. Mogliśmy spokojnie przyglądać się temu, co z nas odparowuje po dłuższej przerwie. Sam etap rejestracji partii instrumentów i wokali przebiegał kaskadowo - najpierw oczywiście nagraliśmy bębny i do nich wszystko inne jest dogrywane.

Potem osobno spotykaliśmy się na sesje gitar i klawiszy. A wszystko to odbywało się w pracowni naszego producenta Marka Dziedzica, w której dobrze nam się przebywa. I z której widok rozpościera się na piękny, wielki klon.

Co oprócz natury było dla ciebie natchnieniem przy pisaniu tej płyty? Co mamy przeczytać, posłuchać lub obejrzeć, by jeszcze lepiej wczuć się w klimat muzyki i tekstu?

Podchodzę to tego w ten sposób, że wszystko co mnie spotyka pośrednio lub bezpośrednio wpływa na mnie w bardziej lub mniej świadomy sposób i nie ma tu mowy o określeniu realnych źródeł inspiracji. Myślę, że próba określenia tego dałaby coś sztucznego.

Mogę powiedzieć, co przetacza się przez mój świat, może to będzie jakoś inspirujące: filmy Paolo Sorrentino, który w bardzo nietypowy sposób obrazuje i świetnie czuje rolę muzyki w filmach. Od zawsze fascynował mnie Tim Burton i jego oswajanie śmierci.

W ostatnich tygodniach wracam do pięknej płyty Marianne Faithfull "Negative Capability", nowej płyty Kurta Vile'a, amerykańskiej wokalistki Sharon Van Etten, Cat Power, Warpaint. Duże skrajności w temacie książek: Elizabeth Strout, George Saunders, David Hawkins, ale też odświeżenie Wiedźmina i przygoda z mitologią słowiańską.
Jesteś autorką tekstów na płycie. Traktują o miłości, śmierci i wolności. Zwłaszcza ostatni aspekt mnie najbardziej ciekawi. Czym jest dla ciebie wolność? Czy w dzisiejszych czasach, w dzisiejszej Polsce czujesz się wolna? Czy ci tu dobrze, czy coś ciebie niepokoi?

Tak, są sprawy które mnie niepokoją, tak jak łamanie praworządności, które jest bezpośrednim naruszeniem przestrzeni wolności i sprzeciwiam się takiej polityce. Z drugiej strony mam poczucie wolności osobistej i wiem, że wolności nie da się człowiekowi tak po prostu odebrać. I myślę że ta świadomość jest niezwykle ważna, bo nie pozwala popaść w obojętność.

Mówiłaś, że pisząc i komponując stawiałaś sobie ważne dla siebie pytania. Odpowiedziałaś na nie? Może się podzielisz refleksjami? Pierwsze pytanie brzmiało: Jak chciałabyś przeżyć życie?

To prawda, znalazłam się w takim momencie życia, kiedy potrzebowałam zastanowić się, na ile żyję swoim życiem, a na ile popadłam w marzenia przybywające z zewnątrz. Zastanawiałam się, co napędzało mnie "za młodu". Myślę, że w tak zwanej dorosłości łatwo popaść w rutynę, albo w nadmierny plan, który nie daje szansy na przyjmowanie wydarzeń na bieżąco. Dlatego postanowiłam wskrzesić swoją spontaniczność i ufać temu, co się wydarza.

Równolegle, przyjrzałam się też śmierci, która w naszej kulturze leży w strefie tabu, a jest to temat chyba najbardziej uniwersalny ze wszystkich. Przestałam się jej bać i zobaczyłam, że świadomość śmierci to jednocześnie świadomość życia. Mam wrażenie, że zaczęłam lepiej z niego czerpać mając na uwadze, że jest ono czasowo ograniczone.

Drugie: na czym naprawdę ci zależy?

Na tym, by wieść spokojne i szczęśliwe życie, w który tworzę i potrafię tę intensywną sferę godzić ze sprawami rodzinnymi. Można powiedzieć, że zależy mi na znalezieniu balansu.

I trzecie: gdzie leży Twój punkt oparcia?

We mnie jest mój punkt oparcia. Kiedyś szukałam go w sytuacjach albo innych ludziach, ale to były błędne tropy.
Fot. Adam Pluciński
Ruszyłaś z koncertami promującymi "Migawkę". Jak fani reagują na nowy materiał - trochę inny niż ten, do którego się przyzwyczaili?

Trasa koncertowa była fantastyczna i bardzo nietypowa. Otóż większość koncertów zagraliśmy przed premierą płyty, czyli publiczność po raz pierwszy zetknęła się z nowym materiałem na żywo, nie znając albumu studyjnego. Dało się wyczuć wyjątkowy stan skupienia i bardzo odświętną atmosferę. Graliśmy koncerty dla siedzącej publiczności bo chciałabym, aby ktoś kto słucha tych piosenek po raz pierwszy, miał przestrzeń na koncentrację.

Teraz masz świąteczną przerwę od grania. Czas prezentów i marzeń. O czym marzysz? Masz już jakieś postanowienie noworoczne?

Postanowień noworocznych jako takich nie mam, ale ze zdumieniem odkrywam, że lubię przełomy roku, kiedy jakaś część spraw zostaje w poprzednim pokoju i leci się dalej w nieznane. Podoba mi się ten moment. Grudzień wyobrażam sobie jako "za pięć dwunasta", kiedy ociężała wskazówka zegara idzie ku górze, mija przesilenie zimowe i po 1. stycznia z lekkością opada na dół - zawsze z utęsknieniem czekam na pierwszą połowę roku.

I potem wracasz na trasę. Kiedy i czego możemy się spodziewać?

Dokładnie, ogłoszenie trasy wiosennej już niebawem. Tym razem będą to koncerty klubowe dla publiczności, która zna już "Migawkę". Wbrew pozorom, będzie bardzo energetycznie!