"Politycy są jak siostry Godlewskie". Bestia w ringu, satanista i poganin nauczy cię czynić prawdziwe dobro [wywiad]

Michał Jośko
Jego sportowe dokonania znasz doskonale, jeśli choć trochę interesujesz się mieszanymi sztukami walki, kick-boxingiem i muay thai. Dziś ten gwiazdor K-1 i KSW (oraz - co nie mniej istotne - człowiek bardzo aktywnie działający na rzecz zwierząt) włączył "tryb świąteczny": odwiesił rękawice na kołek, chwyta butelkę wódki i opowiada nam, dlaczego te święta powinny być czasem szczególnych przemyśleń w kwestii pomagania ludziom i zwierzętom.
U Różala świąteczna atmosfera na całego Fot. facebook.com/marcinrozal
Jak poganin, tudzież "naczelny satanista Polski" celebruje narodziny Jezusa?

Dla mnie ten czas służy głównie wyciszeniu, mogę wtedy odciąć się od codziennych obowiązków, nieco zwolnić. Świętuję, ale podkreślam: nie ma to żadnego związku z tym, że ponad dwa tysiące lat temu ktoś się tam niby urodził w Betlejem.

Wiesz, zostałem zostałem wychowany w duchu katolicyzmu, w dzieciństwie zaliczyłem nawet karierę ministranta. Ale zawsze byłem świetnym obserwatorem i wcześnie zacząłem kontestować pewne rzeczy, przejrzałem na oczy.

I choć zobaczyłem wielką hipokryzję instytucji Kościoła, to – niezależnie od tego, jak patrzę na kwestie wiary – Boże Narodzenie szanuję po prostu jako tradycję; czas, który spędza się z najbliższymi.
Świąteczne pozdrowienia specjalnie dla czytelników naTematFot. Marcin Różalski
Będzie tradycyjne łamanie się opłatkiem?

Nie. Tego nie robię nigdy. Przecież on nie jest potrzebny do tego, żeby w święta zrobić to, co wówczas najważniejsze: spotkać się w rodzinnym gronie, okazać sobie miłość. Ten rok jest naprawdę szczególny: od jakichś pięciu, sześciu lat miałem bardzo, ale to bardzo złe relacje z tatą. Wiadomo – Lew i Byk, dwa samce alfa, wszystko na ostrzu noża. Dziś się jakoś dogadaliśmy i spotkamy się na rodzinnej imprezie, zorganizowanej przez moją narzeczoną. Ale najważniejsze, żeby ta piękna atmosfera nie skończyła się od razu po kolacji, bo to się często zdarza.


Pamiętam z dzieciństwa takie coś: cały rok jeden na drugiego psioczy, wokół pełno jadu, aż tu mamy 24 grudnia, wszyscy siadają przy wigilijnym stole, no i zaczyna się bratanie, mówienie o miłości. Oczywiście wszystko w sposób nieszczery, zakłamany – następnego dnia znów zaczynały się zgrzyty.

To mechanizm podobny pewnego problemu, który mnie naprawdę boli: wigilijna atmosfera na wielu rodaków działa tak, że kupują słodkie szczeniaczki. Niedługo potem okazuje się, że święta minęły, a psy są problemem. No i kończą, wyrzucone w jakimś lesie, przy drodze. Apeluję: bądźmy odpowiedzialni.

Jesteś współodpowiedzialny za wychowanie pewnego młodego człowieka. Pozwoliłbyś mu pójść na pasterkę?

Kuba to syn mojej narzeczonej. Nie lubię słowa pasierb, nazywam go po prostu swoim przyjacielem. Gdyby chciał pójść na mszę katolicką? Oczywiście nie mógłbym tego zakazać, choć na pewno odradzałbym mu to. Ma 12 lat, a to wiek, w którym człowiek chłonie mnóstwo rzeczy, zaczyna ogarniać świat. Tak więc staram się, żeby miał otwarty umysł i żeby ktoś mu tego umysłu nie zatruł.

Z jednej strony chociażby z jego powodu chcę mieć w domu choinkę, niech poczuje klimat tracycyjnych świąt. Ale z drugiej fajnie, jeśli będzie wiedział, że przecież to wszystko ma źródło w tradycjach pogańskich. Pamiętajmy o słowiańskich Szczodrych Godach, które przez naszych przodków były obchodzone na długo przed pojawieniem się chrześcijańskich misjonarzy. Takie rzeczy zostały później po prostu sprytnie zaadaptowane przez Rzym.

Skoro o najważniejszych tradycjach mowa: obejrzysz w telewizji film "Kevin sam w domu"?

Kevin jak Kevin, ze świętami kojarzy mi się raczej coś innego. Jestem totalnym fanem Chevy Chase'a i serii o rodzinie Griswaldów. A przecież w telewizji co roku oprócz "Kevina..." można znaleźć też film "W krzywym zwierciadle: Witaj, święty Mikołaju" – oglądam to zawsze, gdy tylko mogę i niezmiennie mam z tego wielką radochę. Polecam!
Celnością wykazuje się nie tylko na ringu i strzelnicy – celne są również jego spostrzeżeniaFot. facebook.com/marcinrozal
Sądzisz, że pod choinką znajdziesz "tradycyjne" skarpetki?

W tym roku będzie to coś znacznie lepszego: wiesz, od dawna mam zajawkę na punkcie broni białej, zebrałem jej sporą kolekcję. Ale niedawno zdobyłem "prawo jazdy na broń palną" i mocno wkręciłem się w strzelectwo, zwłaszcza dynamiczne, tzw. combat. Regularnie trenuję m. in. z kolegami z jednostki Grom. No i w tym roku moi "kolędnicy" zrzucili się na wyposażenie taktyczne – pas taktyczny, kamizelkę, ładownice, kaburę udową.

Ale mówienie o prezentach to świetny pretekst, żeby przejść do pewnego tematu. Opowiem ci coś: byłem ostatnio w centrum handlowym i zauważyłem pewną parę w podeszłym wieku. Widać, że osoby z trudem wiążące koniec z końcem, które chciałyby zrobić porządne świąteczne zakupy, ale po prostu nie mieli na to pieniędzy.

Wokół tej babci i dziadka kotłowały się tabuny ludzi, wrzucających do swoich koszyków całą masę najdroższych rzeczy. Super, to ich pieniądze, mogą kupować za nie co tylko chcą, nie moja sprawa. Ale zgadnij, dla ilu z nich świąteczna atmosfera przełożyła się nie tylko na to, żeby kupić jak najwięcej samemu sobie, ale zauważyć, że można pomóc komuś innemu.

Zakładam, że to pytanie retoryczne – pewnie wpadłeś na to tylko ty...

Wziąłem koszyk, wywaliłem go aż po brzegi różnymi produktami, zapłaciłem i dałem tej dwójce. Byli tak zaskoczeni, że nie wiedzieli, jak się w ogóle zachować. Zresztą ja tak samo – zagryzałem usta i uciekłem szybko, żeby się nie rozpłakać.

Więc sam widzisz, całe to gadanie o świątecznym umiłowaniu bliźniego itp. dla większości ludzi jest po prostu pustym frazesem. Weźmy np. to dodatkowe nakrycie na wigilijmym stole – zajebiście, fajna tradycja itp., ale zastanawiam się, ilu z zadeklarowanych katolików podejdzie do niej poważnie.

Czyli: zrób coś naprawdę, zastanów się, jak można inaczej wykorzystać to nakrycie, sprawiając radość komuś potrzebującemu. Może w bloku masz chociażby jakiegoś samotnego emeryta-kombatanta? Rusz dupę, idź do niego, zaproś go, zapytaj, czy nie potrzebuje pomocy! Dopiero wtedy masz prawo gadać o chrześcijańskim miłosierdziu!

Ilu znasz księży, których wpuściłbyś po kolędzie?

Nie ma takich. Żadnego, ale to żadnego z nich nie uważam za godnego wejścia do mojego domu. Nawet jeśli sami nie robią niczego złego, to jednak są członkami mafii, która czyni zło. A jeśli przynależysz do jakiejś organizacji, która m. in. kryje pedofili i nie robi nic, żeby pomagać zwierzętom, to jesteś dla mnie człowiekiem złym.

Ci ludzie mają potężne możliwości w dziedzinie czynienia dobra, ale z nich nie korzystają. Spojrz tylko: choć statystyczny człowiek z polskiej wsi naprawdę źle traktuje zwierzaki, to wystarczyłoby powiedzieć z ambony takiemu chamowi: "nie trzymaj psa na łańcuchy", "nie bij krowy", a ten posłuchałby. Przecież ksiądz na prowincji cieszy się naprawdę potężnym posłuchem.

Ale cóż, on woli użyć swojego autorytetu, żeby mówić "daj kasę na nowe rynny do kościoła". Wiesz, co jest w najlepsze? Gdy religijne babcie spijają z ust tych facetów w czarnych sukienkach, ci mają z tego totalną polewę. W swoim gronie śmieją się z głupich, naiwnych ludzi. Jestem pewiem, że znaczna ich część nawet nie wierzy w Boga; po prostu dzięki religii mają kasę, seks i...

... wielką władzę?

Tak. To wręcz nieprawdopodobne, jakie rzeczy dzieją się w XXI wieku, bo patrząc na wpływ kleru na świat polityki, to przecież średniowiecze! Gdy PiS stworzył spis pedofili, jakimś cudem nie znalazł się tam żaden duchowny. A pamiętasz, jak "dobra zmiana" miała zakazać hodowli zwierząt na futra albo zwiększyć kary za znęcanie się nad zwierzętami? Oligarcha z Torunia pogroził palcem i politycy się posrali.

Coś ci powiem – urodziny i Boże Narodzenie to najgorsze momenty w roku, moja bania tego po prostu nie przerabia. Zawsze robię wtedy jakieś podsumowania, rachunek sumienia. Zastanawiam się i nad tym, czy ja zrobiłem dla świata wystarczająco dużo dobra, i głębiej analizuję innych ludzi. A biorąc pod uwagę różne rzeczy, o których wspominałem wcześniej, życzę rodakom jednego: używania mózgów. No a Boże Narodzenie jest doskonałym momentem, aby zacząć to robić.
Od lat aktywnie pomaga m. in. koniom i psom. Tak, jak widać, koty również lubiFot. facebook.com/marcinrozal
Powiedz na koniec: ile musiałbyś wypić, żeby zacząć wyśpiewywać kolędy?

Nie potrzebuję do tego alkoholu! Mogę ci zaśpiewać teraz, zaraz, na trzeźwo! Ale skoro o alkoholu mowa: te święta są wyjątkowe również po tym względem. Okazało się, że moje ciało, po wielu latach wyczynowego uprawiania sportu, jest totalnie zajechane treningami, trzymaniem optymalnej formy. Dziś nieco sobie odpuściłem, do końca roku mam luz.

Mogę więc usiąść, otworzyć butelkę wódki i napić się naprawdę porządnie. Kto wie, może przy okazji śpiewając kolędy jak siostry Godlewskie? Ty, to w ogóle fascynujące: jakie trzeba mieć parcie na sławę, żeby robić takie rzeczy, jak one?! Wiesz, robisz z siebie totalnego błazna; żyjesz ze światomością, że w kategorii "bycie idiotą" masz 18 punktów w skali 1 – 10, ale się tym nie przejmujesz, kompromitujesz się dalej. Widzisz, że wszyscy się z ciebie śmieją, ale i tak nie odpuszczasz.

Chociaż zauważmy uczciwie, że Godlewskie nie robią tym nikomu krzywdy, jedynie sobie samym. W przeciwieństwie do naszych polityków, którzy przecież są dokładnie tacy sami jak one! Przecież normalny człowiek, który skompromitował się publicznie – np. przyłapany milionowy raz na kłamstwie – chowa się ze wstydu. Ale polityk nie ma z tym problemu, też ma w dupie blamaż: z podniesionym czołem znowu pojawia się przed kamerami i z uśmiechem na twarzy działa dalej.