Nie dziw się, że disco polo jest tak popularne w Polsce. Oni znaleźli naukowe wyjaśnienie tego fenomenu

Aneta Olender
Korzenie muzyki disco polo, jak się okazuje, sięgają naszych pradawnych przodków. Zenon Martyniuk czy zespół Weekend zapożyczyli od nich rytm, który wprowadza w trans. O tym, co sprawia, że przy hitach disco polo bawią się różne pokolenia, w rozmowie z naTemat opowiadają ci, którzy na sprawę potrafią spojrzeć okiem naukowca: dyrygent i chórmistrz dr Jan Połowianiuk oraz krytyk muzyczny dr Krzysztof Szatrawski.
Tłumy na koncertach muzyki Disco Polo, świadczą o jej popularności Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie znam ani jednej piosenki disco polo. Pamiętam nawet jak dawno temu, w każdą niedzielę w moim domu około godziny 10. w telewizji Polsat rozpoczynała się czołówka dość popularnego wtedy programu z muzyką taneczną.

Pamiętam i Shazzę, i zespół Boys... Jednak ani wtedy, ani dziś muzyka ta nie porwała, ani nie porywa mnie do tańca. Trudno mi też wyobrazić sobie kwadrans na festiwalu muzyki tanecznej w Ostródzie.

Ale pewnie jestem w mniejszości. Nie da się nie zauważyć, że disco polo porywa tłumy i jest prawdziwym fenomenem. Jak to wytłumaczyć? Podejdźmy do sprawy naukowo.
Choć krytyków Disco Polo nie brakuje, wiele osób potrafi bawić się przy tej muzyceFot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Najpierw był rytm, później melodia
Muzyka disco polo nie wymaga skupienia i oddziałuje na nasze najprostsze zmysły. – Bazuje na bardzo prostej, nieskomplikowanej melodyce, do zharmonizowania której wystarczą trzy podstawowe funkcje muzyczne: tonika, subdominanta, dominanta – tak swoją analizę zaczyna dr Jan Połowianiuk.


– Niektórzy psychologowie muzyki dopatrują się w tego typu zjawisku atawistycznych zachowań ludzkich, które swój początek miały het het u zarania ludzkości. Człowiek, gdy zaczął uprawiać muzykę, rozpoczął ją od rytmu, od ostinatowego, czyli stałego uderzania – wyjaśnia Połowianiuk.– Uderzał tym, co było pod ręką, czyli to były kije, proste instrumenty perkusyjne. Muzyka discopolowa ma też ostinatowy rytm, który może wprawiać trans. Muzycy disco polo w kółko powtarzają ten sam schemat rytmiczny. W metrum parzystym, czyli na dwa.

Ludzie w ten właśnie sposób porozumiewali się ze sobą, a rytm wykorzystywali też do rytualnych tańców. Chciałabym pokusić się o wniosek, że disco polo korzysta z tradycji... Powstrzymują mnie jednak przed tym tytuły piosenek, które odwołują się raczej do pierwotnych instynktów: "Buzi to za mało", "Będziesz moja", "Małolatki", "Gdy nie ma w domu żony".

Niemałe znaczenia ma tu też linia basu. Zdaniem naukowców powtarzający się bas, wzmocniony instrumentami perkusyjnymi, działa na nasz splot słoneczny, a to wprowadza nasze ciało w drgania, co z kolei wprowadza w trans.

– Ona jest strasznie prosta, to jest najprostsza muzyka, jaką sobie można wyobrazić. Nawet bym powiedział, że dziecięce piosenki są bardziej skomplikowane – zaznacza dr Krzysztof Szatrawski.

Taką samą prostotą kiedyś przyciągała Abba, czy przyciągało Boney M. – Jest to po prostu prosta muzyka taneczna. Przecież nikt nie słucha disco polo z zamkniętymi oczami, wsłuchując się w pochody harmoniczne, bo ich tam nie ma – dodaje.

Zarówno rytm, proste słowa, jak i prosta melodia łatwe są do zapamiętania. – Łatwo wyczuwamy intencje i łatwo dajemy się tej muzyce prowadzić, a lubimy dawać się prowadzić i to sprawia, że w ogóle słuchamy muzyki – słyszę.

Wszystkie utwory są takie same
Tajemnica disco polo może polegać też na tym, że wszystkie te utwory są... takie same! Skoro przepis na sukces się sprawdził, po co szukać dalej. W sumie jest to logiczne, a chodzi po prostu o to, aby muzyka taneczna trafiała do jak najszerszego grona odbiorców.

Dr Krzysztof Szatrawski przypomina, że w latach 70. wykonawcy muzyki rozrywkowej mieli swój styl. Dziś utwory muzyki tanecznej są bardzo podobne, ponieważ styl narzucają muzykom studia nagrań czy producenci, którzy wiedzą co kupią fani.

– Ważne jest tempo, proszę zwrócić uwagę, że nie tylko disco polo, ale w ogóle wszystkie przeboje w tej chwili są w bardzo zbliżonych tempach. Nie ma już piosenek bardzo szybkich albo wolnych. Nikt nie byłby w stanie z tego korzystać - mówi Szatrawski.

– W tym celu stosuje się takie tempa, które odpowiadają zarówno człowiekowi, który uprawia jogging, jak i temu który jest na spacerze i słucha muzyki, jak i człowiekowi, który tańczy, jak i człowiekowi, który siedzi w domu, albo w samochodzie. Tempo to jest 128 uderzeń na minutę, plus minus 10 proc. – dodaje.

To zdaniem rozmówcy naTemat sprawia, że muzyka disco polo ma wiele wspólnego z pieśniami ludowymi. I nie, nie jest to żart. Chociaż oczywiście jest też dużo prostsza od muzyki ludowej.
Podstawową cechą Disco Polo jest jej prostotaFot. Łukasz Kolewiński / Agencja Gazeta
Został jeszcze tekst
Mamy jeszcze teksty piosenek i tu znowu pojawia się słowo klucz: "prostota". Nieskomplikowana treść utworów zazwyczaj opisuje relacje damsko-męskie (bardzo podstawowe relacje damsko-męskie, najczęściej kwalifikujące tekst do kategorii seksistowskich).

– Coś mi się wydaje, że te teksty nie są nazbyt wymagające jeśli chodzi o ich rozumienie i niezbyt ambitne jeśli chodzi o przesłanie płynące z tych tekstów. – mówi dr Jan Połowianiuk, który wątpi zarazem w fenomen disco polo.

Jego zdaniem może być to tylko obiegowa opinia. To, czy naprawdę tak dużo ludzi słucha disco polo, trzeba by sprawdzić – Może jednak okaże się, że tych ludzi jest tyle samo ile osób, które chcą co tydzień być w filharmonii. – dzieli się spostrzeżeniami.

Prosta i przyjemna, ale drażni
Podsumowując, siła disco polo tkwi w prostocie... Mimo wszystko, coś w tej muzyce nadal nie gra. Naukowe spojrzenie na nią wiele wyjaśnia, ale nie łagodzi rozdrażnienia niektórych osób, kiedy słyszą takie energiczne rytmy.

– Wszystko zależy od sumy doświadczeń i oczekiwań. Jeżeli weźmiemy człowieka, który jest dosyć mocno osłuchany w muzyce dawnej, weźmy na przykład średniowiecze, to jego nawet Mozart będzie drażnił, będzie dla niego zbyt prosty, jednoznaczny i naiwny – podpowiada dr Szatrawski i dodaje, że disco polo może też drażnić, bo jest go zwyczajnie za dużo.