To ona reprezentuje Glapińskiego w sprawie afery KNF. Kim jest mec. Turczynowicz-Kieryłło?
Do dwóch blond asystentek, które towarzyszą prezesowi NBP niemal na każdym kroku dołączyła
ostatnio Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. To prawniczka Adama Glapińskiego. Pojawiła się w prokuraturze w Katowicach, gdzie szef banku centralnego był przesłuchiwany jako świadek w śledztwie dotyczącym afery KNF. Między panią mecenas a dziennikarzami od razu zaiskrzyło.
Tajemnica śledztwa
Jeden z dziennikarzy chciał się dowiedzieć, kto płaci za usługi prawniczki – NBP czy prezes. – Proszę się zwrócić do moich służb i państwo otrzymają odpowiedź – odparł Glapiński. Dziennikarz argumentował dalej, że NBP jest najważniejszym bankiem w Polsce i "chcemy wiedzieć, czy obecność i czynności pani mecenas są opłacane z pieniędzy podatników".
– Widzę, że pan jest kompletnie nieprzygotowany. NBP nie jest opłacany z pieniędzy podatników. Tutaj kompletnie się pan nie orientuje – odpowiedział rozdrażniony Glapiński. Sama mecenas powiedziała wcześniej, że "ze względu na tajemnicę śledztwa pan profesor nie może komentować przebiegu przesłuchania”.
Kim jest Turczynowicz-Kieryłło? Prawniczka już od jakiegoś czasu reprezentuje Glapińskiego i NBP. To ona poinformowała pod koniec ubiegłego roku, że "wszczęto procedury prawne w celu ochrony dobrego imienia Narodowego Banku Polskiego i przeciwdziałania wypowiedziom oraz publikacjom podważającym zaufanie do konstytucyjnych organów państwa".
Mistrzyni szachowa z politycznym epizodem
Jest prezesem Zarządu Akademii de Virion w Warszawie. Pracowała w jednej kancelarii z wybitnym, nieżyjącym już polskim adwokatem Tadeuszem de Virion. W krótkiej biografii przedstawia się jako "adwokat, obrońca, twórca strategii procesowych i pozasądowych, wicemistrzyni Polski w szachach”.
Bo Turczynowicz-Kieryłło należała do czołówki polskich szachistek. Kontynuowała tradycje rodzinne. Po raz pierwszy cała Polska usłyszała o niej, kiedy wystąpiła przed sejmową komisją śledczą, badającą okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Pod koniec lipca 2009 w jej domu miała miejsce kradzież dokumentów w tej sprawie.
Ma też na swoim koncie flirt z polityką. Jedną kadencję (1998-2002) była bydgoską radną, a w roku 2001 wystartowała w wyborach do Sejmu z listy Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy. Jednak mandatu nie uzyskała.