"Byłam wyrzutkiem". Prawdziwa historia Lady Gagi jest lepsza niż "Narodziny gwiazdy"
Kilka przebojowych płyt, góra muzycznych nagród i status gwiazdy, a teraz wielki sukces w kinie. Lady Gaga pokazuje, że jej talent nie ma żadnych granic, a jej życiorys to prawdziwe... narodziny gwiazdy.
Przez lata skandale przesłaniały twórczość i talent Lady Gagi. Wokalistka eksperymentuje, owszem, ale jak ona śpiewa! I jak ona gra! Nie tylko na pianinie, ale również... na ekranie. Bo Stefani Germanotta to artystka z krwi i kości, która od dzieciństwa była rozdarta między muzyką a aktorstwem.
Fot. 123rf
To dla Lady Gagi aktorski obrót o 180 stopni. Podczas gdy jej zwycięstwo na gali Złotych Globów w 2016 roku (Gaga otrzymała nagrodę za rolę w serialu "American Horror Story: Hotel") spotkało się jeszcze z głosami krytyki i falą hejtu (media częściej mówiły o dziwnej reakcji Leonarda Di Caprio na przejście gwiazdy koło jego krzesła niż o jej świetnym aktorskim triumfie), to jej przegrana w niedzielę na rzecz Glenn Close wywołała już inne reakcje: oburzenie i bojkoty.
Te reakcje i oszałamiająca kreacja Gagi na gali nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Gwiazda naprawdę się narodziła.
W filmie "Narodziny gwiazdy" Ally gra i śpiewa od najmłodszych lat. Jako dorosła kobieta wciąż nie może się przebić w świecie muzyki – śpiewa więc tylko w lokalnych barach, a piosenki pisze do szuflady. Jej kluczem do sukcesu jest muzyczny gwiazdor Jackson Maine i to dzięki niemu utalentowana Ally przejdzie – burzliwą, trudną i bezkompromisową – drogę na szczyt.
A jak było z samą wychowaną na Manhattanie Stefani?
Świat dźwięków był dla Stefani pomocą w okresie dojrzewania, kiedy zmagała się z niezrozumieniem ze strony rówieśników. Uczyła się w prywatnej katolickiej szkole i otrzymywała świetne wyniki, ale ciągle dostawała cięgi – a to była zbyt ekscentryczna, a to zbytnio prowokowała. "Byłam wyrzutkiem" – powiedziała w jednym z wywiadów.
Germanotta postanowiła więc rzucić studia muzyczne na Uniwersytecie Nowojorskim i zająć się muzyką mniej teoretycznie, a bardziej praktycznie. – Nie wiem skąd wzięła się moja miłość do muzyki, ale to rzecz, która przychodziła mi najłatwiej. (...) Może nie jestem naturalną tancerką, ale jestem naturalnym muzykiem. Wierzę, że to właśnie w tym jestem najlepsza – powiedziała w jednym z wywiadów.
Pomoc z góry
W 2006 roku – po nagraniu dwóch piosenek do audiobooka dla dzieci i założeniu zespołu SGBand z przyjaciółmi z Uniwersytetu Nowojorskiego – Germanottę, podobnie jak Ally, też ktoś zauważył. W tym przypadku była to łowczyni taletów Wendy Starland, która przedstawiła Stefani producentowi muzycznemu Robowi Fusarowi.
W 2007 r. Fusari przedstawił Gagę producentowi Vincentowi Herbertowi – to o nim wokalistka mówi jako o człowieku, który ją odkrył. Zaczęła pisać piosenki dla Britney Spears, Pussycat Dolls i Fergie, aż w końcu zauważył ją muzyk Akon. Zachwycił się nią, pociągnął za sznurki i w tym samym roku Lady Gaga podpisała kontrakt na debiutancki album z aż dwiema wytwórniami: Interscope Records i firmą Akona, KonLive Distribution.
Baloniki, mięso, McQueen
– Nazywam się Lady Gaga, jestem na scenie muzycznej od lat i mówię wam, to będzie teraz modne – odpowiadała w wytwórni na krytykę, że jej muzyka jest zbyt "niszowa", "pikantna" czy taneczna".
Robiła swoje i odniosła sukces. Kiedy w 2008 r. ukazała się jej płyta "Fame", świat muzyki wywrócił się do góry nogami. Platynowa blondynka w dziwacznych strojach śpiewająca "po po poker face" w otoczeniu dmuchanych lalek i dobermanów była czymś nowym, odświeżającym i skandalicznym.
Zasłynęła więc przede wszystkim z absolutnie niedorzecznych i dziwacznych strojów: sukienki z maskotek Żaby Kermita, kagańca na twarzy, olbrzymich kapeluszy (kokon z kwiatów) i ekstrawaganckich fryzur (w każdym kolorze i w każdej dugości), sukni z włosów i baloników... Szczerze mówiąc, Gaga miała na sobie praktycznie wszystko. Nie można też oczywiście zapomnieć o słynnych szpilkach Alexandra McQueena. Chyba tylko ona mogła zrobić w nich krok.
Gaga szybko stała się najbardziej kreatywną i najbardziej szaloną artystką. A do tego królową i głosem odrzutków, odmieńców i wszystkich wykluczonych (jest uwielbiana przez homoseksualistów), ikoną mody i symbolem w walce z przemocą domową – w 2014 r. wyznała, że w wieku 19 lat została zgwałcona i chodziła na terapię, a dwa lata później zaśpiewała na gali rozdania Oscarów emocjonalną piosenkę "Till It Happens To You". Czyli jeszcze przed #MeToo.
Fot. 123rf
Dalej już wszystko wiadomo. Lady Gaga wydawała kolejne albumy ("The Fame Monster", "Born This Way, "Artpop"), nagrywała kolejne piosenki ("Bad Romance", "Born This Way", "Alejandro", Applause") i osiągała kolejne sukcesy. Przy okazji wróciła do korzeni i nagrała album jazzowy z Tonym Bennettem "Cheek To Cheek". Stała się jedną z najważniejszych i najbardziej inspirujących (oraz skandalicznych, ale tylko zawodowo – prywatnie była "grzeczna") współczesnych wokalistek.
Ba, Gaga jako piosenkarka tylko do 2016 r. sprzedała 27 milionów płyt i 146 milinów singli, dzięki czemu jest jedną z najbardziej kasowych artystek. Pobiła kilka rekordów Guinnessa, zdobyła sześć nagród Grammy i trzy Brit Awards. W 2011 r. magazyn "Time" uznał ją za drugą najbardziej wpływową osobę na świecie, a w 2015 "Billboard" nazwał ją kobietą roku.
W muzyce osiągnęła już niemal wszystko. I chyba w pewnym momencie się wypaliła. "Artpop" w 2013 r. nie okazał się aż takim muzycznym przełomem, jak sądziła, a płyta "Joanne" w 2016 r., na której Gaga odeszła od popu na rzecz rocka i country, niezbyt jej wyszła.
Gwiazda kina
Tę historię już znamy – Złoty Glob za "American Horror Story", olbrzymi sukces dzięki "Narodzinom gwiazdy", słynna anegdota, że Bradley Cooper był jedyną ze 100 osób w metaforycznym pokoju, który w nią uwierzył.
Czy odejdzie z muzyki? Mówi, że nie. Rozpoczęła serię swoich show w Las Vegas i chce nagrać kolejną płytę. A aktorskich planów na razie nie wyjawia.