Za oknem śnieg, a więc... wskakuj na rower! "Grubas" zimą może dać więcej frajdy niż narty i sanki
Pieszczotliwie nazywane tłuścioszkami albo grubasami – te nietypowe rowery narodziły się w latach 70., gdy odjechani kolesie ze Stanów Zjednoczonych zaczęli tuningować rowery górskie tak, aby te radziły sobie w głębokim piachu. Na początku była Kalifornia czy Kolorado? Na ten temat do dziś toczy się spór. Ale nie będziemy się na nim skupiać i zamiast tego przyjrzymy się, jaką frajdę może zapewniać odpowiedni rower w środku białej, mroźnej zimy.
FRAMED WOLFTRAX, czyli opcja niezbyt droga – taki rower można kupić już za nieco ponad 4000 zł•Fot. mat. prasowe
O co w tym chodzi
W telegraficznym skrócie idea wygląda następująco: grube opony to podstawa. Naprawdę grube, ich szerokość zaczyna się od 4 cali, natomiast kończyć się może na wartościach przekraczających 5 cali.
Aby zwiększyć powierzchnię styczności z podłożem (a jednocześnie zwiększyć amortyzację), owo baloniaste ogumienie jest – niczym w samochodach off-roadowych – napompowane w sposób symboliczny. Ciśnienie musi być naprawdę niskie, ot przedział od 0,3 do 0,7 bara, czyli 4 – 10 psi.
Do tego dochodzą szerokie supporty i obręcze (te mogą mieć nawet 100 milimetrów, często są nawiercone, aby zmniejszyć masę) oraz widelec i widełki szerokie na tyle, aby zmieścić tam baloniaste opony.
Gdy teren staje się wymagający, przydadzą się tzw. miękkie przełożenia – dlatego w fat bike'ach stosuje się zębatki, które co prawda nie pozwalają na uzyskiwanie dużych prędkości, lecz ułatwiają pedałowanie.
SALSA BEARGREASE CARBON – wypasiony fat bike z włókna węglowego, koszt to ok. 21 000 zł•Fot. mat. prasowe
Kondycja to podstawa
Co prawda wowyższe elementy zapewniają idealną trakcję tam, gdzie z założenia są z nią duże problemy – w piachu, błocie, czy śniegu, lecz zarazem sprawiają, że fat bike nie jest pojazdem dla każdego.
Ciężkie koła z olbrzymim, miękkim ogumieniem to gwarancja potężnych oporów toczenia, które niejednego doprowadzą do zadyszki już po krótkiej przejażdżce. To zdecydowanie opcja dla osób mających w nogach krzepę godną kangura.
W przeciwnym wypadku albo odpuść taki typ roweru, albo pomyśl o fat bike'u ze wspomaganiem elektrycznym, w którym silnik wspomoże pracę twoich mięśnie.
EMOJO LYNX FAT TIRE, czyli egzotyka totalna: składany fat bike ze wspomaganiem elektrycznym, wyceniona na 5500 zł•Fot. mat. prasowe
Widzisz za oknem śnieg, a pod ręką masz odpowiedni rower? A więc ubierz się ciepło i ruszaj przed siebie, bo masz szansę na rewelacyjną zabawę.
Fot. naTemat
– Fat bike'm miałem okazję jeździć po bezdrożach Islandii, gdzie tylko na takim ogumieniu była szansa zjechać z asfaltu i po ostrych i dużych kamieniach musieliśmy dojechać do jednej z atrakcji turystycznych. Szły jak przecinaki bez żadnego problemu i byłem szczerze zdziwiony, jak to możliwe, że tak ostre kamienie nie robią na nich wrażenia – mówi Michał.
Konieczność wizyty u ortopedy lub stomatologa zminimalizuje również uwzględnienie, że podczas jazdy po śliskiej nawierzchni należy bardzo ostrożnie podchodzić do korzystania z hamulca przedniego. Warto również pomyśleć o obniżeniu środka ciężkości (opuść siodełki) i zachowaniu wyprostowanej sylwetki (kierownica w górę).
Niezależnie od kondycji oraz umiejętności odpuść sobie wjeżdżanie głęboki kopny śnieg. Fat bike jest stworzony do szaleństw na białej pokrywie, która jest choć częściowo ubita. Trasy wytyczone przez narciarzy albo zimowych biegaczy? Świetny wybór. Opcją dla ambitnych (i zaawansowanych) będzie mierzenie się ze stokami górskimi.
BEND FELT ELECTRIC OUTFITTER, czyli elektryczny model bagażowo-wyprawowy, wyceniony na 18 000 zł•Fot. mat. prasowe
Z jednej strony przysięgamy, że fat bike to zdecydowanie jedna z najfajniejszych zimowych rozrywek. Z drugiej wyraźnie zaznaczamy, że to rozrywka bardzo specyficzna. Nie są to rowery, które pokocha każdy cyklista.
Dlatego pierwsze przejażdżki najlepiej odbyć na sprzęcie z wypożyczalni, gdyż inwestowanie nowicjusza we własny (dodajmy: kosztowny) sprzęt może skończyć się szybkim stwierdzeniem "to nie dla mnie" i desperackim szukaniem kupca na używany pojazd.