Przedłużenie smartfona czy zbędny bajer? Z tym "zegarkiem" można się poczuć jak tajny agent

Bartosz Godziński
Tak jak telefonów przestaliśmy używać tylko do dzwonienia, tak zegarki już nie służą tylko do mierzenia czasu. To praktycznie małe komputerki, które możemy nosić na ręce. Samsung Galaxy Watch to jeden z najbardziej zaawansowanych smartwatchy na rynku. Czy jest wart swojej niemałej ceny?
Samsung Galaxy Watch to jeden z najbardziej zaawansowanych smartwatchy na rynku. Fot. naTemat
Wcześniej nie miałem do czynienia ze smartwatchami. Chciałem się wreszcie przekonać, czy jest to gadżet dla osób, które nie mają co robić z pieniędzmi, czy może praktyczne urządzenie ułatwiające życie. Zegarkowi Samsunga nie tak daleko do perfekcji, ale mimo wszystko... sam bym go sobie nie kupił. Chociaż komuś na pewno może się przydać.

Być jak James Bond
testowany przeze mnie Galaxy Watch (w wersji większej – 46mm) prezentuje się efektownie, a jego obsługa nie nastręcza trudności. Stalowa koperta, obracany pierścień i dwa przyciski po boku to jedyne analogowe elementy. Ekran jest dotykowy i spory (o średnicy 32,9 mm), ale i tak biada temu co ma duże palce - wstukanie czegoś wymaga chirurgicznej precyzji.


Na pokładzie zegarek ma dwurdzeniowy procesor o taktowaniu 1,15 GHz, dzięki czemu poruszanie się po menu i używanie aplikacji jest bardzo płynne. To, co od razu rzuca się w oczy, to rzecz jasna wspomniany ekran z "cyferblatami", które możemy pobrać i zmienić wedle uznania. Wyświetlacz jest ostry i przy wybraniu tarczy tradycyjnej – można dać się nabrać. Słychać nawet dźwięk cykających wskazówek!
Fot. naTemat
Cyfrowy ekran zegarka jest jakby żywcem wyjęty z filmu science-fiction, a to nie koniec funkcji znanych z kina akcji. Nieraz na ekranie widzieliśmy agenta, najemnika czy przestępcę gadającego do zegarka. Po banalnym sparowaniu ze smartfonem połączenia możemy odbierać bezpośrednio w smartwatchu. To wygodne, kiedy prowadzimy auto, trzymamy telefon w torbie lub jesteśmy na tajnej misji. Zwłaszcza, że jest wodoszczelny.

Nie musimy mieć telefonu Samsunga, by połączyć się z Galaxy Watchem, ale smartphone z systemem Android to podstawa. Przy użyciu telefonu pobierzemy aplikacje na zegarek, a tych wbudowanych fabrycznie też jest sporo: od powiadomień z Facebooka, przez notatnik, budziki, odtwarzacz muzyki, po monitorowanie stanu zdrowia. Smartwatch ma wbudowany m.in. żyroskop oraz GPS – dzięki temu może służyć jak mapa do nawigacji lub wysokościomierz, gdy idziemy w góry.
Fot. naTemat
Funkcja treningowa – do dopracowania
Smartwatche wyewoluowały ze zwykłych zegarków, ale i po części z opasek fitness popularnych wśród biegaczy. Galaxy oferuje potężne narzędzia dla osób, które prowadzą zdrowy tryb życia i lubią patrzeć na to, ile kalorii udało im się spalić. I nie tylko.

Wbudowane czujniki pozwalają monitorować m.in. trasę, tętno, liczbę kroków, pięter czy nawet poziom stresu (przeraziłem się, bo miałem maksymalny), a te dane dostarczają mnóstwa informacji do analizy naszych postępów w aplikacji Samsung Health – czyli takiego rozbudowanego odpowiednika Endomondo.

Niestety na funkcji treningowej mocno się zawiodłem – musiałem bardzo mocno ścisnąć pasek zegarka, bo inaczej nie był w stanie mierzyć tętna. Noszenie go w ten sposób było męczące i mijało się z celem, a i tak czasem czasem przerywał połączenie - musiałem więc monitorować, czy... dobrze mnie monitoruje.





Ma to jednak swój plus, bowiem zakładanie zegarka tylko do treningów wydłuża czas pracy baterii (pojemność 472 mAh), która przy intensywnym użytkowaniu i włączonych aplikacja pomiarowych starcza na ok. dwa, trzy dni. Ładowanie jest bardzo wygodne – po prostu kładziemy zegarek na bezprzewodowej stacji dokującej.

Samsung Galaxy Watch możemy kupić za mniej więcej 1300 złotych i to słuszna cena za tak uniwersalny i nowoczesny sprzęt. Szkoda tylko, że jednak jedyna funkcjonalność, która mnie interesowała, nie zdała egzaminu, a pozostałe mam w zwykłym smartfonie. Z tego tytułu trzeba pamiętać: to świetny sprzęt, ale nie dla każdego.