Hołownia oddaje hołd prezydentowi Adamowiczowi. Zwraca też uwagę na metamorfozę abpa Głódzia
Śmierć Pawła Adamowicza wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Gdańska. Szymon Hołownia postanowił oddać hołd zmarłemu prezydentowi i jego rodzinnemu miastu. Katolicki publicysta i społecznik zauważył także przemianę arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia.
Dziennikarz zobowiązuje się do jeszcze bardziej intensywnych działań na rzecz słabszych, aby "nie rozpuścić zaraz w tysiącu innych trudnych newsów". Postuluje też, aby podobnie do Gdańska, cała Polska stała się otwarta, tolerancyjna i gościnna.
"Różni nas państwo. Więc niech połączy nas miasto, coś bliższego ciału, codzienności, zwykłe życie. Krajowe spory przeniesione na poziom miasta – sparaliżują je natychmiast, odwróćmy więc proces: zacznijmy myśleć o państwie, jak o mieście. W którym wszyscy musimy jakoś razem żyć. W którym jeśli smarujesz g...nem drzwi sąsiadowi, to sam będziesz musiał żyć ze smrodem rozchodzącym się po klatce" – pisze Hołownia.
Zapowiada tez walkę z hejtarami, bez względu na głosy, o wykluczaniu kogokolwiek z debaty publicznej.
"To oznacza również jeszcze bardziej zdecydowane blokowanie hejterów. Od razu, bez ostrzeżenia. Dość już wziętej z końca pleców tezy, że każdy ma święte prawo uczestniczyć w debacie, nawet jeśli potrafi w niej tylko puszczać bąki" – twierdzi.
Hołownia dostrzega też przemianę arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, który do tej pory otwarcie opowiadał się za obecną władzą i nie raz wygłaszał kazania dalekie od chrześcijańskiej miłośni do bliźniego.
"Arcybiskup Głódź. Postać och jakże nie z mojej bajki, który jeszcze parę miesięcy temu odznacza w katedrze szefa medium, które szczuło na Adamowicza bez opamiętania – dziś w środku nocy jedzie modlić się nad rannym prezydentem do szpitala. Bez żadnych ceregieli, gasząc natychmiast krytyki świętych smęcących, że przecież Adamowicz był 'tęczofilem', czy był za in vitro, zgadza się, by pochować go w kościelnym sercu Gdańska, w Bazylice Mariackiej. Przestaje być politykiem, znów staje się dobrym księdzem, a ja – często na niego oburzony – dziś chcę oddać mu za to szacunek" – podkreśla Hołownia.