Abp Głódź wyraźnie wzruszył się podczas homilii o Pawle Adamowiczu. Wspomniał chwilę sprzed paru lat

Tomasz Ławnicki
Ta homilia zawierała wiele wątków osobistych. Abp Sławoj Leszek Głódź i Paweł Adamowicz znali się od prawie 11 lat, odkąd były biskup polowy został metropolitą gdańskim. Ich kontakty miały oczywiście charakter służbowy, ale w pamięci arcybiskupa wpisał się pewien ważny gest prezydenta Gdańska. Wspomniał o nim z nieskrywanym wzruszeniem.
Abp Sławoj Leszek Głódź wygłosił homilii podczas mszy pogrzebowej Pawła Adamowicza. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
"Śp. Prezydent był człowiekiem wiary, praktykującym katolikiem. Nie wstydził się swojej wiary. Często żartobliwie podkreślał, że gdy jest w Brukseli czy nawet w Tel Avivie, to siada z posłami to rozpoczyna posiłek od znaku krzyża" – wspominał podczas homilii w Bazylice Mariackiej w Gdańsku abp Sławoj Leszek Głódź.

Metropolita gdański wspomniał o więzi, jaka łączyła Pawła Adamowicza z jego poprzednikiem, nieżyjącym już arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim. "Uważał go za swego duchowego ojca, korzystał wiele z jego doświadczenia i rozeznania zagadnień społecznych i politycznych" – mówił abp Głódź, po czym zdecydował się na osobiste wspomnienie. Gdy mówił to, głos mu się wyraźnie załamywał.
abp Sławoj Leszek Głódź
metropolita gdański

Niebawem minie jedenaście lat od naszego poznania w dniu mego ingresu do archikatedry w Gdańsku – Oliwie. Jakże wiele przez te lata było naszych spotkań, rozmów. Także znaków pamięci i szacunku. Wspomnę jeden. Odwiedził mnie w warszawskim szpitalu, cztery lata temu, w czasie mej ciężkiej choroby.

W 2014 r. abp Głódź był ciężko chory. Gdy teraz wspomniał moment, kiedy prezydent Adamowicz odwiedził go w szpitalu w Warszawie, na dłuższą chwilę zamilkł, nie mogąc wydobyć słowa. Zdanie dokończył drżącym głosem.


W niedzielę, gdy Stefan W. zaatakował Pawła Adamowicza na scenie WOŚP, abp Głódź bardzo szybko pojawił się w szpitalu, czuwając przy prezydencie Gdańska. Z kliniki wyszedł o trzeciej nad ranem.

Byłem przy łóżku pana prezydenta, błogosławiłem mu i modliliśmy się wraz z jego bratem Piotrem, bo małżonka była jeszcze za granicą. Medycyna zrobiła, co mogła, nic więcej się nie dało... – opowiadał arcybiskup w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną. Nikt mu nie kazał jechać do szpitala. Sam miał taką potrzebę serca. Zapewne pamiętając wizytę Pawła Adamowicza przy jego łóżku szpitalnym.