"Mąż powiedział: jesteś szalona!". To Patrycja stoi za zbiórką na "ostatnią puszkę Adamowicza dla WOŚP"

Katarzyna Zuchowicz
Patrycja Krzymińska, młoda mama z Gdańska, jest na ustach całej Polski zaangażowanej w WOŚP. Chciała tylko uzbierać tysiąc złotych do puszki Pawła Adamowicza, a wyszło z tego już ponad 5 miliony złotych (stan na godzinę 11:30 we wtorek). Na konferencji prasowej dziękował jej za to Jerzy Owsiak. – Na początku starałam się wszystkim z osobna podziękować, ale nie nadążam. Zbiórka już żyje swoim życiem. Duma z ludzi! – mówi w rozmowie z naTemat.
Patrycja Krzymińska zainicjowała zbiórkę "Zapełnijmy ostatnią puszkę Pana Prezydenta dla WOŚP". Fot. Patrycja Krzymińska
Słuchała pani Jerzego Owsiaka, gdy dziękował Pani za puszkę prezydenta?

Tak. Dostałam informację od rzecznika pana Jerzego Owsiaka, żeby w poniedziałek włączyć konferencję o godzinie 13.00. Zadzwonił i przekazał mi tę wiadomość.

Uprzedził w jakim celu?

Nie. Włączyłam w pracy. Myślałam, że Jerzy Owsiak ogłosi, że wszystkie pieniądze zebrane do puszki zostaną dopisane do rozliczenia pana Adamowicza. A tu takie osobiste podziękowanie.

Co pani poczuła?

Serce rośnie! Fantastycznie. Duma z ludzi!

Z siebie troszkę też? To był pani pomysł.

Troszkę też, ale gdyby nie ludzie, którzy się w to włączyli, to pomysł przepadłby w gąszczu innych zbiórek. Proszę opowiedzieć, jak to się zaczęło. Kiedy ruszyła zbiórka?


14 stycznia wieczorem. Widziałam wypowiedź pana prezydenta i tę jego uśmiechniętą buzię, że jest taki zadowolony, że udało mu się zebrać 5 tys. zł z kawałkiem i że jest to jego osobisty rekord i bardzo dziękuje.

Dotarło do mnie, że to jest jego ostatnia zbiórka, a przecież zbierałby z nami przez następne lata. I w tym momencie poczułam, że to jest niemożliwe, żeby to była ostatnia zbiórka. Byłam na finale WOŚP, wrzucałam pieniądze do puszki, ale nie do jego. A chciałabym wrzucić do jego puszki. To była spontaniczna zbiórka dla mnie, dla moich znajomych. Urosła do mega rozmiarów.

Ustaliła pani limit.

Tak, do tysiąca złotych. Drugiego dnia, jak była kwota 600 zł, to mój mąż rozmawiał z kolegą, że chyba będzie musiał mi wpłacić te 400 zł, żeby mi nie było przykro. Nikt się nie spodziewał, że tak się to rozbuja.

Kiedy zbiórka zaczęła tak rosnąć?

W piątek wieczorem, jak kładłam się spać, było 29,5 tys. zł. Wstałam w sobotę rano, było 40 tys., w niedzielę rano – już 400 tys. A w niedzielę wieczorem uzbieraliśmy już milion. Cały czas rośnie. Musiał być szok...

W ogóle byłam zaskoczona, jak pojawiły się pierwsze #idziemy na milion. Mówiłam, że chyba oszaleli. Ale jak doszli do miliona, nie mogłam wyjść z podziwu. Za chwilę pojawił się#idziemy na dwa. Później, że idziemy na 2,7 mln, bo 27. finał. Nawet nie chcę prorokować, na jakiej kwocie się to skończy, bo tempo jest mega szybkie. Na początku starałam się wszystkim z osobna podziękować, ale nie nadążam.

Jak pani to wszystko kontroluje?

Nie mam żadnej kontroli. To żyje swoim życiem. Ja tylko widzę kto wpłaca, ile i co pisze na stronie zbiórki.

Jakie są komentarze?

Już w tej chwili same dobre rzeczy. Na początku były złe, ale teraz już nie.

Na przykład?

Że jestem drugą, po Owsiaku, złodziejką i biorę wszystko na swoje konto. Albo dlaczego wspieram tego złodzieja Owsiaka, które swoje kieszenie napycha tymi pieniędzmi. Albo: kim by ł ten Adamowicz, nie róbcie z niego świętego. Odpowiadałam, że nie zbieram na prywatne konto pana Adamowicza, ani na pomnik dla niego. Tylko, żeby się trochę stuknęli w głowę i opamiętali się, bo zbieramy na chore dzieci. I żeby poszli do najbliższego szpitala, gdziekolwiek mieszkają, i żeby zobaczyli, że sprzęt jest wszędzie. A potem zaczęłam te komentarze ignorować. Inni ludzie za mnie odpisywali.

Jak jest teraz?

Teraz jest mnóstwo, mnóstwo pozytywnych komentarzy i podziękowań za zbiórkę. Są głosy, że pomaga im to przetrwać żałobę i bardzo się cieszą, że mogą się dorzucić do puszki i że mogą jeszcze coś dobrego zrobić w hołdzie dla pana prezydenta.

Jakie kwoty wpadają?

20 zł, 50 zł, 80, 100, 500, 800 zł, różne.

Rekordowa?

Nie jestem w stanie tak szybko przewijać Facebooka, tak szybko lecą. Wcześniej pod każdą wpłatą mogłam wysyłać serduszko, a potem już nie. Urodziła się Pani w Gdańsku?

Nie, w Oświęcimiu. W Gdańsku mieszkam od 20 lat.

Jak Pani pamięta Pawła Adamowicza?

Nie wiem, czy gdzieś jest prezydent, który spaceruje ulicami, zaczepia ludzi, pyta jak się żyje, czy mamy jakiś kłopot, co byśmy chcieli zmienić w Gdańsku. Który jeździ tramwajami, autobusami, tańczy na Długim Targu. Nie ma drugiego takiego prezydenta.

Odwiedzał szkoły, przedszkola. On był wszędzie, miał chyba dobę z gumy, bo to jest niesamowite, żeby być w tylu miejscach. Ja mam list od prezydenta na 18-kę. Każde nowonarodzone dziecko dostawało w urzędzie książeczkę, przy rejestracji, z podpisem pana prezydenta.

Wiele osób mówi, że był wyjątkowy.

Nie było takiej sytuacji, że ktoś zaczepiał pana prezydenta i mówił, że chciałby się spotkać, to on odmawiał. Zawsze chodził z nim jego asystent, rzucał okiem w notes, rzucał konkretną godzinę, i pan prezydent spotykał się z osobą, która go zaczepiła.

W dniu finału, ciocia mojej koleżanki wrzucała mu pieniądze do puszki. Zapytała, czy pan prezydent mógłby jej podpisać książkę, którą napisał. Pan Paweł powiedział, że oczywiście, to umówimy się jutro u mnie. Podał godzinę w poniedziałek, wpisali ją w notes. Nie zdążyła.

Była Pani wcześniej zaangażowana w WOŚP?

Nie. Biegałam tylko z dziećmi szukając wolontariuszy, najchętniej poprzebieranych. 20 minut przed finałem byliśmy w Gdańsku i wrzucaliśmy pieniądze do puszek. Przeszliśmy wzdłuż całą Motławę.

Co będzie za rok? Myśli pani o powtórce?

Są głosy od internautów, żeby prowadzić taką puszkę, ale muszę to uzgodnić z WOŚP. Bo być być może na przykład żona pana prezydenta lub ktoś inny chciałby ją poprowadzić. To na razie za świeża sprawa.
Fot. Screen/Facebook
Wszędzie czytam, że młoda mama zrobiła taką zbiórkę. Zdradzi pani jak młoda?

Jestem rocznik '87. Mam dwoje dzieci. Córka ma 11 lat i syn półtora roku.

Jak reagował mąż?

Powiedział: Ty jesteś szalona. Siedział razem z córką i razem patrzyli jak kwota rośnie.