Co wiemy o planowanych wieżowcach Srebrnej? W "taśmach Kaczyńskiego" nadano im zaskakującą nazwę

Piotr Rodzik
Szeroko komentowane tzw. taśmy Kaczyńskiego pokazały lidera PiS jako wytrawnego biznesmena, świetnie zorientowanego w realiach deweloperskich. Co ciekawe, "Gazeta Wyborcza" przybliżyła także, jak w rozmowach nazywano projektowane wieże.
Budowa wież spółki Srebrna została roboczo nazwana "K-Towers" od nazwiska braci Kaczyńskich. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Plan, o którym Kaczyński rozmawiał z Birgfellnerem, zakładał budowę dwóch 190-metrowych wież w centrum Warszawy. Co ciekawe, według "Gazety Wyborczej" w rozmowach projektowane wieże nazywano "bliźniakami" lub "K-Towers" – od nazwiska braci Kaczyńskich.

To oczywiście nazwa robocza, a finalna inwestycja – gdyby doszła do skutku – wcale nie musiałaby funkcjonować pod taką nazwą. Tym bardziej, że z nagranych rozmów jasno wynika, że Srebrna nie chciała być kojarzona z budową wieżowców. Jednak już nawet ten roboczy wybór nazwy daje do myślenia.

Dodajmy też że projekt był utajniony, a Birgfellner miał go prowadzić poprzez dwie spółki o nazwie Nuneaton (spółka z ograniczoną odpowiedzialnością i spółka komandytowa) i właśnie K-Towers.


Kulisy negocjacji
Tzw taśmy Kaczyńskiego opublikowała we wtorek "Gazeta Wyborcza". Dziennik przedstawia, jak prezes PiS negocjował inwestycję spółki Srebrna. Chodzi o plany budowy w stolicy dwóch wieżowców przez spółkę Srebrna. Kaczyński negocjował w tej sprawie z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem.

Nagrania, w posiadaniu których jest "Wyborcza", stawiają Jarosława Kaczyńskiego w zupełnie innym świetle i nowej roli. Pokazują prezesa PiS jako biznesmena "świetnie obeznanego ze skomplikowaną siecią fundacji i spółek". Kontekstem całej sprawy jest budowa w centrum Warszawy dwóch 190-metrowych wieżowców.

Srebrna nie dostała jednak pozwolenia na inwestycję od władz Warszawy. A Austriakowi (który stał na czele spółki celowej) odmówiono wypłaty wynagrodzenia, bo – jak usłyszał – przedsięwzięcie zostało wstrzymane. Dlatego spotykał się z Kaczyńskim – od maja 2017 roku nawet 16 razy.

Do sprawy odniosła się już rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Posłanka zapowiedziała kroki prawne.

źródło: Gazeta Wyborcza