Do środka można wejść tylko za zgodą... prezesa PiS. Czym zajmuje się Instytut im. Lecha Kaczyńskiego?

Adam Nowiński
"Warto być Polakiem. Warto, by naród polski i jego państwo – Rzeczpospolita trwały w Europie" – tymi słowami zmarłego prezydenta wita strona internetowa Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Ale, jak wynika z opublikowanych przez "Gazetę Wyborczą" taśm, fundacja ta nie zajmuje się tylko czczeniem pamięci.
Czym zajmuje się Instytut im. Lecha Kaczyńskiego? Fot. Mateusz Skwarczak / AG
Kiedy Polacy usłyszeli o interesach prowadzonych w gabinecie prezesa PiS przy Nowogrodzkiej, mało kto kojarzył, że uczestnicząca w nich spółka Srebrna jest związana z Instytutem im. Lecha Kaczyńskiego. To błąd, ponieważ fundacja ta jest głównym udziałowcem Srebrnej – posiada 5883 udziały. Pozostałymi właścicielami spółki są: sekretarka Kaczyńskiego Barbara Skrzypek (dwa udziały) oraz jej syn (jeden).

Co ciekawe według KRS fundacja, która ma za zadanie upamiętniać Lecha Kaczyńskiego, została zarejestrowana już 30 września 2003 roku, czyli prawie siedem lat przed tragiczną śmiercią prezydenta. Wcześniej egzystowała pod nazwą "Fundacja Prasowa Solidarności" i zajmowała się zupełnie czym innym. Ale biorąc pod uwagę ostatnie ustalenia "Wyborczej" ws. spółki Srebrna, to wcale nie powinno nikogo dziwić.


O samej fundacji i jej działalności wiadomo niewiele. Na jej stronie możemy znaleźć jedynie enigmatyczny opis, czym zajmuje się ogólnie instytut. I tak wsród wymienionych mamy: zbieranie danych i pamiątek, gromadzenie materiałów odwołujących się do patrona oraz prowadzenie spotkań, prelekcji oraz wykładów poświęconych Lechowi Kaczyńskiemu.

Trochę szerzej opisuje działalność fundacji inna strona internetowa zajmująca się KRS. Możemy na niej przeczytać sześć założeń, na podstawie których pracuje instytut:

1. Działanie na rzecz rozwijania świadomości politycznej polaków

2. Działanie na rzecz rozwoju demokracji, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju wolnego obiegu myśli i wymiany opinii w społeczeństwie

3. Działanie na rzecz tworzenia koncepcji ideowych i organizacyjnych, dotyczących spraw państwa i organizacji jego aparatu

4. Działanie na rzecz rozwijania koncepcji teoretycznych i przedsięwzięć społecznych, mających na celu zwiększenie skuteczności działań państwa

5. Działanie na rzecz rozwijania idei, które przyczynią się do utrwalania demokracji i porządkowania systemu politycznego

6. Działanie na rzecz pomocy ludziom, pracującym w niezależnym ruchu edytorskim - zarówno prasowym jak I książkowym, telewizyjnym, radiowym, filmowym, komputerowym i poligraficznym

Specjalne zaproszenie
Ale zarówno efekt "zbieractwa" jak i rezultaty spotkań czy powyższych założeń nie są dostępne dla szarego Kowalskiego. Wszystko przez szereg obostrzeń, które wprowadził Jarosław Kaczyński. Prezes PiS razem z Krzysztofem Czabańskim i Rafałem Sawiczem tworzą radę fundacji, a jej prezesem jest Barbara Krystyna Czabańska. Oprócz żony Czabańskiego w zarządzie zasiada także Adam Józef Lipiński, wiceszef PiS.
Oprac. naTemat.pl
Nie trzeba jednak mocno wysilać się, żeby założyć, że tak naprawdę osobą najbardziej decyzyjną z tej piątki jest prezes PiS. To on zarządził, że do instytutu wejść mogą tylko zaproszeni goście. Stąd jeśli nie jest się na liście zaakceptowanej przez Kaczyńskiego, nie można obejrzeć pamiątek po jego zmarłym bracie lub wysłuchać wykładu, poświęconego zmarłemu prezydentowi RP.

Jednym ze szczęśliwców, któremu po wielotygodniowych staraniach udało się wejść do środka fundacji, która mieści się w domu obok willi Jarosława Kaczyńskiego, był dziennikarz Patryk Szczepaniak.

"Wnętrze jest skromne. Przy wejściu portret Lecha Kaczyńskiego i złote litery z nazwiskiem prezydenta. Kolejne ściany obwieszone są zdjęciami Lecha i Marii Kaczyńskich (...) Na piętrze willi urządzono ascetyczny gabinet, w którym Jarosław Kaczyński przyjmuje gości. Z biblioteką wypełnioną m.in. książkami o życiu i działalności Lecha Kaczyńskiego.(...) Naprzeciwko gabinetu znajduje się sala z dwiema gablotami, w niej głównie prezenty, które prezydent dostawał podczas zagranicznych wizyt" – opisywał w swoim tekście dziennikarz OKO.press.

Gdzie te spotkania?
Trzeba zaznaczyć, że jego wizyta była rzeczywiście wyjątkowa, ponieważ media mają całkowity zakaz wstępu do instytutu. Ale dziennikarze pojawiają się w starej willi na Żoliborzu tak samo rzadko jak prelegenci spotkań i wykładów. Częstotliwość organizowanych tu wydarzeń jest relatywnie niska. Patrząc na stronę internetową fundacji, to w 2015 i 2016 roku odbywały się one średnio raz na miesiąc.

Trudno dokładnie to zweryfikować, bo witryna nie była aktualizowana od połowy 2016 roku. Ostatnim udokumentowanym w mediach spotkaniem w instytucie był wykład poświęcony roli IPN w edukacji z lipca ubiegłego roku. Został na nie zaproszony m.in. prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek.
YouTube.com / Michał KK
Trzeba jednak powiedzieć wprost – patrząc na listę wcześniejszych prelegentów – w instytucie organizowane są spotkania dla PiS przez PiS. Instytut gościł bowiem i premiera Morawieckiego, i wicepremiera Glińskiego, ale także całą masę innych ministrów. Jeśli więc dodamy do tego fakt, że do środka mogą wejść tylko osoby zatwierdzone przez prezesa Kaczyńskiego – wniosek jest prosty.

Tajne narady
Wspomniany dziennikarz chciał dowiedzieć się od personelu instytutu, dlaczego tak niewiele wiadomo o działalności fundacji. W odpowiedzi usłyszał, że to kwestia "ochrony prywatności". Ale zostały poruszone też kwestie finansowe.

– Raz (kustosz - red.) zorganizował catering za niecałe 2 tys. zł. Janina Goss przekrzyczała wówczas hałas tramwajów z Mickiewicza. Od tamtego czasu wodę i gaz odkręcają im tylko na spotkania, żeby naczynia można było pozmywać w ciepłej wodzie. Szkoda, bo miejsce fajne, a kustosz jest wulkanem pomysłów na prowadzenie Instytutu – powiedział dziennikarzowi jeden z posłów PiS.

A może jednak to nie jest kwestia pieniędzy i rzeczywiście chodzi o prywatność? W końcu z doniesień medialnych wiadomo, że Jarosław Kaczyński spotykał się w willi instytutu z innymi politykami jego partii już w 2012 roku.

Jednym z głośniejszych przypadków było spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą w październiku 2015 roku. Prezydent nie zaprosił na rozmowę prezesa PiS do siebie, tylko przyjechał na Żoliborz, czym potwierdził, że to bardzo ważne miejsce dla partii. A może nie tylko?