Patryk Jaki kapiszonem PiS. Miał być złotym dzieckiem prawicy, dziś jest bohaterem memów
A taki był ładny, amerykański, szkoda - ten nieśmiertelny cytat z "Samych swoich" doskonale opisuje dzisiejszą sytuację Patryka Jakiego. Nowa nadzieja prawicy i pogromca Platformy w Warszawie w kilkanaście tygodni stał się politycznym mokrym kapiszonem.
Dziś ten sufit wali mu się na głowę. A opozycja zajada popcorn i patrzy zachwycona.
Jaki dostał ambitne i bardzo prestiżowe zadanie zawalczenia o Warszawę, miasto symbol, które podczas wyborów samorządowych przyćmiewa wszystko inne. Dostał też do ręki komisję śledczą, polityczny samograj, bo kto nie będzie kibicować zemście na cwaniakach wykorzystujących biednych ludzi? Dostał wreszcie zielone światło na faktyczne zawieszenie swojej pracy w rządzie i prowadzenie kampanii poza legalnymi terminami. O partyjnych funduszach na kampanię nie wspominając.
Dziś widać, że nawet Polska Fundacja Narodowa nie przepaliłaby tak spektakularnie tego politycznego kredytu.
Jaki po brutalnej i obfitującej w żenujące momenty kampanii przegrał Warszawę bardziej niż się spodziewano i stał się twarzą wielkomiejskiej porażki PiS. Nie pomogło też, że przed komisję nie zaciągnął jedynego celu istnienia tego ciała, czyli Hanny Gronkiewicz-Waltz, to jednak środowe przesłuchanie szemranego adwokata od prywatyzcji było wymownym symbolem smutnego końca tej fazy "Projektu Jaki".
Co na to Patryk Jaki?
W dyskusji o polskiej polityce co jakiś czas pojawia się marzenie o młodym pokoleniu, które odmieni oblicze tej ziemi. Zła wiadomość jest taka, że młode pokolenie już tu jest.
I ma twarz Patryka Jakiego.