Patologiczny seks-poradnik wywołał burzę w sieci. Wydawnictwo reaguje w zaskakujący sposób

Bartosz Godziński
Książka "Za hajs matki baluj" to ostateczny dowód na to, że coaching powinienem zostać zdelegalizowany i przykład tego, jak nie prowadzić edukacji seksualnej. "Poradnik" wywołał ogromne zamieszanie w internecie, teraz wydawnictwo zareagowało w jedyny rozsądny sposób.
Książka "Za hajs matki baluj" jest pełna żenujących wskazówek dla młodzieży. Fot. ASZ Dziennik
Abstrahując od tego, że książka jest zabawna jak poczekalnia na Kwejku i totalnie oderwana od rzeczywistości (kto jeszcze mówi "sztos" albo gdzie polskie nastolatki melanżują na piana-party?), to przekazuje seksistowskie, uprzedmiotawiające i wypaczające pogląd na świat "protipy".

Cytaty z książki mówią same za siebie
"Impreza z pianą to gwarancja, że bzykniesz wystrzałową laskę"
"Bez krępacji kuś, odsłaniaj brzuch, pokazuj cycki, wypinaj tyłek, ale tylko wtedy, kiedy faktycznie masz się czym pochwalić"
"Nie musisz rozumieć kobiet, wystarczy, że je zaliczysz"
"Przystojniaka na imprezie nie wyrywa się tylko na ładne oczy, musisz mieć także niezłe cycki".
"After to twoja ostatnia szansa na zaliczenie. Dlatego do dzieła loser..."


To tylko niektóre złote myśli, które znajdziemy na stronach poradnika (listę najgorszych sporządził ASZ Dziennik).


Wydawnictwo Edipresse w końcu skomentowało całe zamieszanie. Ogólnie nie widzą w książce nic złego, a wszystko sprowadza się do tego, że internet i tak jest siedliskiem patologii, więc płyńmy z nurtem i drukujmy żenujące memy. I choć wyjaśnia, że to nie jest poradnik, to Empik wrzucił ją w dziale dla młodzieży: Społeczeństwo i rozwój osobisty.

Kuriozalne oświadczenie wydawnictwa
"Książka 'Za hajs matki baluj' to eksperyment wydawniczy, w którym podjęliśmy dość odważną próbę przeniesienia współczesnej komunikacji elektronicznej w świat tradycyjny, by nie powiedzieć konserwatywny, za jaki uchodzi dzisiaj książka w tej grupie odbiorców, czyli młodych ludzi w wieku 18-25 lat" – tłumaczyło pierwotnie wydawnictwo.

"Tą publikacją chcieliśmy też zwrócić uwagę na język i zachowanie obecne w tej grupie wiekowej. Książka ta nie jest poradnikiem edukacyjnym dla młodzieży, zaś teksty w niej zawarte nie są niczym nowym, a wręcz przeciwnie. Są wszędzie dostępne zwłaszcza w naturalnym środowisku młodych ludzi jakim jest internet" – dodano w oświadczeniu. Dalsza część była nawet lepsza.
Oświadczenie wydawnictwa Edipresse

Jesteśmy zaskoczeni, choć z drugiej strony też zadowoleni, że książka o tak śladowym nakładzie wywołała dyskusję. Biorąc pod uwagę, że od lat między innymi właśnie tak wygląda komunikacji wśród młodych ludzi, a internet i środki przekazu kierowane do tej grupy społecznej (teledyski muzyczne, patostreamy) nieustająco dostarczają jeszcze dosadniejszych treści.

"Być może dzięki naszej publikacji więcej osób zwróci uwagę na to kulturowe zjawisko, dzięki czemu będzie w stanie odpowiednio wcześnie zareagować" – wyjaśniało Edipresse i na koniec słusznie dodało, że za kształtowanie systemu wartości powinni odpowiadać rodzice i szkoła. Na pewno nie książka "Za hajs matki baluj".

A jednak książka zniknie z księgarń
Sytuacja szybko jednak uległa zmianie. Jeszcze tego samego dnia wydawnictwo najwyraźniej poszło po rozum do głowy i... postanowiło wycofać nakład książki z rynku. Opublikowało krótkie oświadczenie na Instagramie.


Dodajmy, że niepochlebnie o publikacji wypowiedziała się również Katarzyna Chudzik z redakcji Mamadu oraz "Newsweek", a jako ciekawostkę dodam, że w zespole redakcyjnym książki... są same kobiety.