Napisał o szczepieniu chłopców na HPV i ruszyła fala kpin. Paweł Rabiej ma jednak rację

Mateusz Marchwicki
Nowe władze Warszawy rozpoczęły spełnianie niektórych obietnic wyborczych. Tym razem chodzi o wprowadzenie szczepień przeciwko wirusowi HPV dla 12-latków. Chodzi tu zarówno o dziewczynki, jak i chłopców. I właśnie szczepionki dla tych ostatnich wywołały kpiny z Pawła Rabieja, który... ma rację.
Drwin z Pawła Rabieja było co nie miara, ale wiceprezydent Warszawy ma rację. Fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta
"Dlatego, by zmniejszyć ryzyko raka szyjki macicy, wprowadzimy w Warszawie szczepienia przeciwko HPV dla dziewczynek i chłopców w roku 12 lat. Szczegóły niebawem" – napisał wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej.


Na prawicy od razu ruszyła fala żartów i kpin z powodu rzekomych szczepień dla chłopców przeciwko wirusowi, który przyczynia się do nowotworu kobiecych części układy rozrodczego.

"Którzy chłopcy mają macicę Panie Rabiej, bo coś jestem nie na bieżąco z postępem w nauce?" czy "Zróbcie szybko screena, zanim pajac to skasuje. Drugi Petru, tamten też mówił o wizytach chłopców u ginekologa" – to tylko niektóre z kpiących komentarzy pod wpisem Rabieja.



Od razu jednak odezwały się głosy pokazujące, że szczepienia przeciwko HPV powinny dotyczyć nie tyko kobiet. Zaszczepieni chłopcy to mniejsze ryzyko przenoszenia przez nich wirusa z partnerki na partnerkę czy zachorowań na nowotwór krtani oraz odbytu. Rozszerzenie szczepień także na nastolatków płci męskiej to sposób na całościowy program profilaktyki zdrowia.

Przy okazji wspomniano także o badaniach australijskich onkologów, którzy po 12 latach od wprowadzenia w Australii obowiązkowych szczepień przeciwko brodawczakowi sprawdzili poziom zachorowalności na raka szyjki macicy. Analizy pokazały, że przy utrzymaniu takiego programu do 2034 roku uda się obniżyć śmiertelność spowodowaną tego typu nowotworem niemal do zera. Pomogły również powszechne badania cytlogiczne, które w Polsce nadal są w wielu przypadkach ingorowane lub trudno dostępne.