Czemu sędziowie ciągle chodzą z walizkami? Oto, co znajduje się w środku. Kilkadziesiąt kilogramów akt
Walizki z aktami. Być może niejeden widział sędziów, którzy ciągną je za sobą w sądach. Zastanawialiście się, jak wyglądają w środku? Gorzowski oddział stowarzyszenia sędziów Iustitia zamieścił kilka zdjęć na Facebooku. "I ten uszczypliwy komentarz na korytarzu sądowym, gdy sędzia wlecze za sobą walizkę na wokandę: – patrz, zamiast pracować, tylko na wycieczki jeżdżą" – żartuje.
"Sędziowie notorycznie czytają akta w domu"
– Liczba spraw bardzo wzrosła, a liczba sędziów i personelu pomocniczego jest mniejsza. To powoduje, że sędziowie w niektórych referatach mają po 800 spraw jednocześnie. To są niewyobrażalne liczby. To powoduje, że rozprawy są odraczane. A czas naszej pracy rośnie, bo musimy się do tych spraw przygotować, więc akta zabieramy także do domu – tłumaczy nam sędzia Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie.
Podkreśla: – Sędziowie notorycznie czytają akta w domu. Dlatego, żeby oszczędzić kręgosłup, korzystają z walizek na kółkach. A zabierając akta do domu, gdy wracają z pracy, nawet nie mogą nigdzie zatrzymać się na zakupy, bo akta traktowane są jak świętość. Nie można ich zostawić w samochodzie. Zagubienie ich grozi odpowiedzialnością dyscyplinarną.
Jak ciężka może być walizka? Sędzia odpowiada obrazowo: – Mam takie sprawy, gdzie jest 10 tomów akt po 200 kart każdy. A czasem jednego dnia jest osiem spraw. Oczywiście akta są cieńsze i grubsze. Ale mam też sprawę z pozwu zbiorowego, gdzie akta zajmują trzy pudła,a jeszcze nie było pierwszej rozprawy. Pamiętam też sprawę, gdzie było 1200 tomów. Półciężarówka przywoziła te akta do sądu – mówi.
Zdjęcie z profilu FB: /Iustitia Polska - "Polish Judges"•Fot. Facebook/Iustitia Polska - "Polish Judges"
"Za mało ludzi w sekretariatach"
Komentujący zdjęcia walizek sporo narzekają na sędziów. Inni przypominają, że adwokaci i prokuratorzy też mają dużo pracy. Jeszcze inni pokazują, gdzie leży problem. "Za mało ludzi w sekretariatach. Zła organizacja pracy" – piszą.
Być może – przynajmniej sędziom dźwigającym ciężary – pomogłaby digitalizacja akt, która u nad dopiero raczkuje. Sędzie Żurek mówi, że już kilka lat temu zdigitalizowane akta widział w sądzie administracyjnym w Rumunii i sędziowie mówili, że ułatwiają pracę. – Digitalizacja ułatwiłaby wiele pracy. Ale uważam, że najpierw trzeba zakończyć system nagrywania audio wideo na salach sądowych, który jest niedokończony. A dopiero potem zająć się tym – mówi.
Czyli walizki w sądach raczej jeszcze szybko nie znikną. Sędzia Żurek zwraca też uwagę na to, że to wszystko bardzo odbija się na życiu osobistym: – Żale, pretensje małżonków, bo sędziowie po nocach zasiadają do biurka, by przeczytać akta. Ja czytałem wczoraj, czytam dziś i będę czytał jutro. W piątek i poniedziałek mam wokandę. Czyli w weekend też będę czytał. I tak to wygląda – mówi.
Dodaje, że niektórzy sędziowie naprawdę mają uczulenie na akta. Mają chore oczy i jest to niejako choroba zawodowa.