Ten topowy ultrabook stworzono po to, żebyś wygodnie pochłaniał multimedia. I to w każdej pozycji

Piotr Rodzik
Na brzuchu, na plecach, na siedząco, na stojąco, na boku - korzystanie z Lenovo Yogi C930 jest komfortowe właściwie w każdej sytuacji. Dzięki nowatorskiej formie głośnika i doskonałemu "obrotowemu" ekranowi to laptop, który z czystym sumieniem mogę polecić tym, którzy potrzebują wydajnego sprzętu do pracy lub pochłaniają w dużych ilościach multimedia. Jest wręcz stworzony do korzystania z Netflixa czy HBO GO. O ile... nie odstraszy was jego cena. Ta dla wielu będzie nie do przełknięcia.
Lenovo Yoga C930 to ultrabook uniwersalny, solidny i bardzo designerski. Fot. naTemat.pl
Korzystaliście kiedyś z Yogi? Tego komputera nie da się pomylić z żadnym innym. A raczej całej serii, bo przecież jest ich wiele, a wszystko dzięki obrotowemu ekranowi - dzięki niemu z komputera można korzystać w naprawdę różnych pozycjach.
Fot. naTemat.pl
Co jednak ważne, producent nie osiadł na laurach i Lenovo właściwie każdego roku doskonali swój pomysł na Yogę. Choć od serii 900 (były jeszcze 910 i 920) sam koncept pozostaje ten sam, to jak to się mówi, diabeł tkwi w szczegółach. Tutaj nowością jest przede wszystkim umiejscowienie głośnika, a rysik jest sprytnie schowany w obudowie sprzętu.

Wygląd
Yoga C930 wygląda już na pierwszy rzut oka jak sprzęt premium. Laptop przede wszystkim jest naprawdę, ale to naprawdę smukły. Ma zaledwie 14,5 milimetra grubości, a w tej obudowie zamknięto całkiem sprawne (nie dotyczy wymagających gier) podzespoły. Producent w tym zgrabnym sprzęcie zmieścił także całkiem duży (jak na niewielkie rozmiary laptopa) ekran. Ma 13,9 cala, podczas gdy Yoga ma 322 milimetry szerokości i 227 milimetrów wysokości.
Fot. naTemat.pl
Minusem jest tylko dość spora ramka u dołu ekranu. Można było tam coś jeszcze "upchnąć".

Poza tym jakość zastosowanych materiałów jest naprawdę topowa. Komputer jest wykonany z aluminium - i to czuć przy każdym dotyku. Całość jest bardzo szlachetna i wyjątkowa solidna. Nic tu nie trzeszczy, całość jest dobrze spasowana. Totalnym zaskoczeniem jest pokrycie wierzchu laptopa... szkłem. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że wygląda to obłędnie.

Rzecz w tym, że obłędnie ta tafla szkła zbiera odciski palców. A że to Yoga, którą można obracać w lewo i w prawo, całość już po chwili jest wypalcowana jak smartfon. W moim odczuciu bardzo dyskusyjna jest też grafika na wierzchu laptopa. Ale to kwestia gustu.
Fot. naTemat.pl
Yoga C930, jak "przystało" na ultrabooka, jest oczywiście niemalże pozbawiona portów. Według mnie producent poszedł jednak za daleko, ponieważ nie uświadczycie tutaj nawet gniazda na kartę SD. Jest tylko jedno wejście USB 3.0, gwiazdo słuchawkowe i dwa gniazda USB-C z Thunderbolt 3.0, z których jedno służy do ładowania Yogi. Tyle.

Głośnik do zadań specjalnych
Najbardziej w Yodze wyróżnia się jednak głośnik. Teraz ma formę soundbara, który umiejscowiony jest pomiędzy klawiaturą i ekranem. Jest dwustronny i obraca się niezależnie od ekranu, w znacznie mniejszym zakresie. Efekt? Poza tym, że soundbar zapewnia po prostu dobrą jakość dźwięku, wreszcie nie zachodzi problem, który mogli zaobserwować użytkownicy "starych" wersji Yogi.
Fot. naTemat.pl
Kiedyś było tak, że po ustawieniu laptopa w trybie "namiotu" dźwięk z głośników trafiał wprost w obudowę i odbijał się od niej. Do użytkownika docierał więc w mocno zniekształconej wersji. Teraz ten problem został wyeliminowany. To właśnie o tym pisałem na początku. Niezależnie od tego, jak i w jakiej pozycji korzystamy z Yogi, dźwięk dociera do nas bez zakłóceń.

Dźwięk jest sam w sobie czysty i donośny. To wysoka półka jak na laptopy. W soundbarze ukryte są dwa przetworniki o mocy 1,5W każdy. Całość wspiera Dolby Atmos.
Fot. naTemat.pl
Ten piękny ekran i... kiepski rysik
Najważniejsza rzecz: ekran. Ten w Yodze C930 to majstersztyk. W zależności od wybranej wersji możemy mieć ekran o rozdzielczości Full HD lub 4K. Testowałem tę drugą wersję i jest on naprawdę obłędny. Ostry jak żyleta, o bardzo dobrej jasności maksymalnej, ze świetnym odwzorowaniem barw i wreszcie z bardzo dobrymi kątami widzenia. Korzystanie z niego to sama przyjemność. Naprawdę. Nic tylko... znowu pochłaniać te multimedia.

Jedyny minus? Na błyszczącym ekranie dość mocno odbija się światło. Powłoka antyrefleksyjna jest po prostu średnia.
Fot. naTemat.pl
Znacznie gorzej niż sam ekran wypada rysik, którym możemy mazać po ekranie. Teoretycznie jest wszystko świetnie, ponieważ piórko rozróżnia 4096 stopni nacisku. Z mojej perspektywy rozróżnia dwa poziomy nacisku - albo coś czuje i rysuje, albo nie czuje i nie rysuje. Korzystanie z niego było męczące nawet w trakcie zwykłego kolorowania w Paincie. Sprzęt się po prostu zbyt często gubi, choć bywa przydatny.

Piórko traktowałbym więc jako ciekawostkę do okazjonalnego notowania. Yoga C930 z pewnością nie jest sprzętem dla profesjonalnych grafików.
Fot. naTemat.pl
Bez zadyszki w normalnych zadaniach
Wydajność. Lenovo Yoga C930 najprościej rzecz ujmując na co dzień pracuje bardzo sprawnie. Jak przystało na ultrabooka wysokiej klasy, Lenovo nie oszczędzało na podzespołach. Komputer napędza ośmiordzeniowy procesor Intel Core i7-8550U, do tego na użytkownika czeka 16 GB pamięci RAM i bardzo szybki dysk SSD o pojemności 512GB.

Efekt? Komputer w normalnych zastosowaniach działa bez żadnych zahamowań. Praca biurowa, oglądanie multimediów (w tym w 4K na YouTube, co wykańcza wiele komputerów), korzystanie z internetu, wreszcie gra w mniej wymagające tytuły - wszystko jest jak najbardziej okej. Problem pojawia się przy bardziej wymagających grach, ponieważ Yoga C930 ma tylko zintegrowaną kartę graficzną. Ale to przypadłość większości ultrabooków - nie kupujecie ich do grania przecież.
Fot. naTemat.pl
Całość psuje trochę hałas wentylatorów. Ultrabooki są takie fajne, ponieważ są cienkie i ciche. Rzecz w tym, że Yoga nie ma... żadnego ujścia dla gorącego powietrza. Wentylatory pracują więc bardzo, bardzo często. Na szczęście natężenie hałasu generowane przez nie jest naprawdę niskie.

Warto jeszcze pochwalić bardzo wydajną baterię. 9-10 godzin pracy biurowej jest jak najbardziej w zasięgu Yogi. I to nie przy niemal wygaszonym ekranie.
Fot. naTemat.pl
Swoje kosztuje
Wreszcie dochodzimy do ceny. Jak się można spodziewać, Yoga C930 jako topowy ultrabook Lenovo tania nie jest. Słabsze wersje (z procesorem i5) to koszt około sześciu tysięcy złotych. Ale za taki egzemplarz jak w teście trzeba już wyłożyć około ośmiu tysięcy złotych.

Dla kogo jest więc Yoga? To w sumie żadne zaskoczenie - sama obrotowa konstrukcja tego ultrabooka już sugeruje, że to sprzęt dla osób szukających czegoś niebanalnego. Największą zaletą Yogi od lat jest przecież to, że jest Yogą. W zależności od potrzeb możemy jej używać jak normalnego laptopa, w trybie namiotu czy wręcz jak tablet - i to i w pionie, i w poziomie.

Yoga C930 jest więc kierowana do osób, którym zależy na najwyższej jakości. I o ile to nieszczęsne piórko nie jest dla nich deal breakerem.

Lenovo Yoga C930 na plus i minus:

+ Świetne wzornictwo
+ Wysoka wydajność
+ Dobry pomysł na głośniki
+ Wykonanie sprzętu
- Częsta praca wentylatorów
- Nie do końca udane piórko