Szydło, Zalewska i spółka będą kandydować do PE "na Biedronia"? W ich przypadku to odpada

Paweł Kalisz
PiS wystawiło do walki o PE największe gwiazdy, bo szykuje wielką ucieczkę, czy raczej chodzi o to, by Szydło i spółka pociągnęli listy wyborcze, zrezygnowali z mandatów, a na ich miejsce wskoczyli kandydaci z dalszych rzędów? Tak sugeruje wielu komentatorów, ale w przypadku aktualnych parlamentarzystów z Wiejskiej "kandydowanie na Biedronia" odpada przez kodeks wyborczy.
Dlaczego gwiazdy PiS kandydują do Parlamentu Europejskiego? Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta
Jak się "kandyduje na Biedronia"? To proste – wystarczy być głównym kandydatem wyborach, wygrać, a następnie odmówić przyjęcia mandatu. Wtedy na miejsce zwycięzcy wchodzi następna osoba z listy danej partii, a lider może podjąć się kandydowania w kolejnych wyborach. Metoda ta nosi nazwisko byłego prezydenta Słupska, bo właśnie tak działa on od wyborów samorządowych, by pociągnąć swój ruch w maratonie wyborczym 2018/2019.

Komentatorzy spekulują więc, czy przypadkiem Prawo i Sprawiedliwość nie postanowiło skorzystać z tej metody na skalę masową. We wtorek obóz "dobrej zmiany" ogłosił bowiem listę głównych kandydatów do Parlamentu Europejskiego, a na niej... same wielkie nazwiska. Do PE chcą kandydować ministrowie, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, oraz inne osoby znane dotąd z krajowej polityki.


Jednak w przypadku osób posiadających mandaty parlamentu krajowego metoda "na Biedronia" nie sprawdzi się z prostego powodu. Kodeks wyborczy stanowi jasno, w jakich przypadkach następuje automatyczne wygaśnięcie mandatu poselskiego. Jak wynika z art. 247 kodeksu wyborczego, jedną z takich okoliczności jest "wybór w toku kadencji na posła do Parlamentu Europejskiego".
Kluczowym słowem jest "wybór". Kiedy więc Beata Kempa lub Joachim Brudziński zostaną wybrani do PE, z automatu przestaną być posłami do Sejmu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby – już w roli parlamentarzystów z Brukseli – ci czołowi politycy PiS wystartowali w jesiennych wyborach do Sejmu.

W przypadku sukcesu obozu "dobrej zmiany" w walce o Sejm, będą oni mogli złożyć mandat europarlamentarzysty i wrócić na Wiejską. Jeśli jednak dojdzie do przegranej Zjednoczonej Prawicy, pozostaną na bezpiecznym "stołku" w Brukseli.