Warszawska masakra piłą mechaniczną. Czy Saryusz-Wolski skończy w wyborach jak Patryk Jaki?

Jarosław Karpiński
Jedno z najciekawszych starć w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego szykuje się w Warszawie. Zmierzą się tutaj europoseł Jacek Saryusz-Wolski, kandydat PiS oraz reprezentujący Koalicję Europejską byli premierzy Włodzimierz Cimoszewicz i Ewa Kopacz. Od razu przypomina się casus Patryka Jakiego, który został zdeklasowany przez Rafała Trzaskowskiego w boju o prezydenturę stolicy. Ale - według ekspertów - kandydatur Saryusza-Wolskiego i Ryszarda Czarneckiego opozycja nie powinna lekceważyć.
Jacek Saryusz-Wolski będzie "jedynką" PiS do Europarlamentu w Warszawie Fot: saryusz-wolski.pl
Wprawdzie Saryusz-Wolski podobnie jak Jaki ma niewiele wspólnego z Warszawą, ale Cimoszewicz i Kopacz też nie mają silnych związków z tym miastem. Za kandydatem PiS ciągnie się za to prestiżowa klęska 27:1 z Donaldem Tuskiem w boju o stanowisko szefa Rady Europejskiej. Na pewno mu to nie pomoże w starcie w tak specyficznym mieście jak stolica.

Starcie gigantów



– Z kandydatów, o których mówimy, to on jest najbardziej związany ze stolicą. On tutaj kończył studia, mieszkał, w ostępy puszczańskie wyprowadził się gdy był już dojrzałym mężczyzną. Cimoszewicz jest najbardziej kompetentny intelektualnie z tego grona kandydatów. Choć, moim zdaniem, związki z miastem nie będą miały specjalnego znaczenia w tych wyborach – ocenia w rozmowie z naTemat prof. Konarski.



– Najmniej ciekawym kandydatem z warszawskiej stawki jest Czarnecki, bo to jest typ polityka, który zwykle idzie tam gdzie wieje wiatr. Z kolei Ewa Kopacz jest najbardziej rozedrganą kandydatką w sensie emocjonalnym – dodaje.

Cimoszewicz wraca do gry
Podobnie starcie w Warszawie widzi dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z UW. – To są wszystko duże nazwiska, będziemy obserwować czołowe zderzenie frontmanów. Ale stawiam na marszałka Cimoszewicza, bo to jest polityk, który zawsze prowadził za sobą swój własny elektorat – mówi w rozmowie z naTemat.
Włodzimierz Cimoszewicz podpisuje deklarację Koalicji EuropejskiejFot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
– Jeśli ktoś jest w stanie przyciągnąć rozproszony i rozbity elektorat centrolewicowy, to na dzisiaj tylko on. Znaczące jest już to, że Cimoszewicz zgodził się wrócić do czynnej polityki –tłumaczy dr Pietrzyk - Zieniewicz. – Moim zdaniem to ten polityk będzie "czarnym koniem” wyborów w Warszawie – zaznacza.

Według Pietrzyk-Zieniewicz, w wyborach do Europarlamentu w Warszawie może się powtórzyć scenariusz z wyborów samorządowych, w których kandydat PiS poniósł klęskę.



– Jeśli w najbardziej prestiżowym miejscu starcia politycznego opozycja wystawia kogoś, kto był w PZPR, kto był premierem z ramienia SLD, kto "15" razy mówił o tym, że odchodzi z polityki, to znaczy, że nie chce wygrać tych wyborów – ocenia Migalski.

Jego zdaniem, paradoksalnie, kandydatura Saryusza-Wolskiego (on też był kiedyś w PZPR) jest bardzo mocna. – To jest polityk, który przez wszystkich był uważany za jednego z najlepszych polskich europosłów w ciągu ostatnich lat. To jest wojownik, facet który chce się odegrać na PO, bo rozstawał się z tą partią w dość  brzydki sposób. I to jest abolutnie zawodnik politycznej wagi ciężkiej.

Z Łodzi czy z Hajnówki?
– W Cimoszewiczu nie ma żadnej energii, to jest emeryt, który postanowił ostatnie 5 lat swojej politycznej kariery spędzić na ciepłej posadce w Europarlamencie. Jestem zaskoczony, że Koalicja Europejska sama sobie postanowiła podstawić nogę – zaznacza Migalski. – Poza tym mam jednak wrażanie, że z Łodzi do Warszawy jest bliżej niż z Hajnówki.

Przypomnijmy, że Saryusz-Wolski zasiada w Parlamencie Europejskim nieprzerwanie od 2004 roku. Po ogłoszeniu, że będzie kontrkandydatem Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, został usunięty z Platformy Obywatelskiej. Już wtedy mówiło się, że za "zdradę" Platformy PiS musiało mu sporo obiecać.



– To prawda, że politycy PO dopuścili się w moim przekonaniu prowokacji i przestępstwa w 2005. Nigdy nie zostali za to pociągnięci do odpowiedzialności – stwierdził były premier. Zaznaczył jednak, że nie chodzi tu o kwestię wybaczania: – Ja nie mieszam spraw osobistych ze sprawami publicznymi i państwowymi. Chodzi o odsunięcie od władzy PiS – partii, która niszczy nasz kraj i społeczeństwo. To tysiąc razy ważniejsze od moich emocji.