Nie dziwię się, że policja jeździ tymi autami. Nowa KIA Ceed kombi zaskakuje designem i praktycznością

Michał Mańkowski
Nie ma Polaka, który nie zna modelu KIA Ceed kombi. W końcu to tymi samochodami w zdecydowanej większości jeździ polska policja. My mieliśmy okazję pojeździć najnowszą generację tego auta. To jeden z tych samochodów, które swoją codzienną praktycznością będą w stanie przekonać wielu kierowców. Mają tylko jedną sporą wadę.
KIA Ceed kombi to praktyczne auto, którym śmiało spakujemy się całą rodziną na wyjazd w góry. Fot. naTemat
I to od niej zacznę, bo sama KIA zgotowała im ten los. Jaką? Mianowicie – nie są KIĄ Proceed, która niedawno zadebiutowała na polskich drogach. Proceed to fantastyczna mutacja "zwykłego" Ceed'a kombi w nieco innym wydaniu. Chodzi o tzw. popularny shooting break z charakterystycznym tyłem i opadającym dachem. Jest nieco drożej, może trochę mniej praktycznie, ale za to w jakim stylu?!
Nie miałem jeszcze okazji jeździć Proceed'em, ale pokładam w nim wielkie nadzieje. Zwłaszcza, że dziennikarze motoryzacyjni naprawdę nie szczędzą mu pochwał.


Tym samym KIA z fenomenalnym Stingerem i świeżutkim Proceed'em staje się naprawdę ciekawą alternatywą dla kierowców szukających kompromisu pomiędzy rozsądkiem a emocjami. Koreański producent w ostatnich latach naprawdę radzi sobie całkiem nieźle. Powyższa dwójka jest tego najlepszym przykładem, a do tego grona dołącza też KIA Ceed kombi.
Są takie samochody, które od razu budzą emocje. Widzisz je i wiesz, że chciałbyś je mieć. Albo chociaż się nimi przejechać. Takie, które gwarantują doznania i psychiczne, i fizyczne w trakcie jazdy. Auta, przy których rozsądek i racjonalne podejmowanie decyzji schodzi trochę na drugi plan.

KIA Ceed kombi jest... dokładnym przeciwieństwem tego wszystkiego. Emocje może budzić, ale tylko jeśli podjeżdża na policyjnym sygnale i nie daj boże pakuje ciebie na tylne siedzenie. To samochód, który kupuje się ze zdrowego rozsądku. Przeciętny Polak, czy to samotny, czy z rodziną, nie potrzebuje absolutnie nic więcej od swojego samochodu i to rozwiązanie zdecydowanie wystarczające do codziennego życia. I w mieście, i poza nim.
Pewnie, inni producenci z popularnych segmentów też mają takie propozycje . Wszystko jest kwestią gustu i oczekiwań. KIA daje tutaj ciekawy, ładny, pojemny i praktyczny samochód w rozsądnej cenie i z niezłym wyposażeniem. Mnie przekonuje i w swoim segmencie jest w ścisłej czołówce, o ile nie na jej czele.

Po pierwsze: od razu uprzedzam, bo to wcale nie znaczy, że jest nudno. Mimo zachowawczego koloru, nie jest to kolejny "nudny Niemiec". Jest nowocześnie, z wyraźnymi przetłoczeniami i po prostu atrakcyjnie. Proporcje – mimo "tyłka" kombi – są zachowane. Ten model naprawdę może się podobać. Wielką zmianę względem poprzednich generacji, zwłaszcza tych znanych z radiowozów, zobaczycie także z przodu (tu jest najnowocześniej).
Tu czeka charakterystyczny grill, LED-owe reflektory i światła do jazdy dziennej charakteryzowane na... cztery kostki lodu. Nisko poprowadzona linia nadaje nieco może nie sportowego, ale dynamicznego charakteru. Ten praktyczny, poza rozmiarami, podkreślają relingi dachowe, gdzie możemy "doczepić" dodatkowy bagaż, gdyby w bagażniku wszystko się nie zmieściło.

A mieści się dużo. Do auta udało się zapakować trzy dorosłe osoby na weekend w górach. Razem z kompletem nart, butów, kijków i całego sprzętu. 450 km do Zakopanego minęło szybko i przyjemnie. Nie tylko dlatego, że Zakopianka – jakimś cudem – nie była zakorkowana. Średnie spalanie po trasie, miejskich uliczkach i krętych górskich dróżkach wynosiło 7,5l/100 kilometrów.
Ci, którzy liczą na więcej, mogą dopłacić ok. 25 tysięcy złotych i dostać wersję GT Line, który mniejszymi lub większymi wizualnymi zmianami upiększa naszego Ceeda i sprawia, że dostaje nieco bardziej sportowego charakteru.

Auto jest praktyczne nie tylko ze względu na powierzchnię bagażnika. Składając tylną kanapę możemy uzyskać naprawdę dużą, płaską powierzchnię. Wewnątrz jest sporo schowków czy haczyków, dzięki czemu naprawdę na wszystko znajdzie się miejsce. W bagażniku jest także specjalna szyna pozwalająca organizować bagażnik zależnie od potrzeb.
Wnętrze jest przestronne i ergonomiczne . Kilkusetkilometrowa trasa przebiega naprawdę w komfortowych warunkach. Naturalnie wykonanie wnętrza nie jest niczym z klasy premium, ale naprawdę na co dzień nie potrzeba wam nic więcej.

Już w najbardziej podstawowej wersji wyposażenia (S) kierowcę wspiera system automatycznego hamowania, system ostrzegania o zmęczeniu czy asystent utrzymania pasa ruchu. Ten ostatni w przypadku aut KIA jest naprawdę bardzo czuły i czasami może być nawet nieco zbyt czuły. Na szczęście można go wyłączyć jednym kliknięciem. W wariancie wyposażenia M (model, który widzicie na zdjęciach zaczyna się właśnie od poziomu M) dochodzą kolejne dodatki w tym kamera i czujniki cofania.
140-konny silnik benzynowy o pojemności 1,4l z automatyczną 7-stopniową skrzynią biegów to najmocniejsza jednostka. 8,9 sekundy do setki to wynik normalny i wystarczający, jak na auto tej klasy. Autem jeździliśmy i po mieście, i w trasie, i na krętych górskich drogach. Ceed kombi jest "sztywny", dzięki czemu dość pewnie pozwala pokonywać zakręty. Jeśli potrzebujecie nieco więcej dynamiki, do dyspozycji jest tryb "sport", który sprawia, że auto jest zdecydowanie bardziej żwawsze.
Ile trzeba zapłacić za Ceeda kombi? To naturalnie zależy, od tego ile chcecie i ile macie. Najtańsza i najbardziej podstawowa wersja zaczyna się od niecałych 66 tys. złotych (benzyna 100KM, manual, S). Natomiast najdroższa (diesel 136KM automat, GT Line) to koszt blisko 113 tys. złotych. Za model, który widzicie na zdjęciach w wersji wyposażenia GTLine musielibyście zapłacić 105 tys. złotych.
Werdykt? Kia Ceed kombi to jedna z najciekawszych propozycji w swoim segmencie. To auto do bólu praktycznie, ale na szczęście jednocześnie bardzo atrakcyjne wizualne i dobrze wyposażone. Nie jest najtaniej, ale w tej cenie dostajemy auto, które spełni pokładane w nim oczekiwania. Chyba mam nowego osobistego faworyta w tej kategorii.