Tu nie ma znaczenia, czy usiądziesz z brzegu. Byliśmy w pierwszym kinie, które otacza obrazem

Bartosz Godziński
Do Polski wkroczył kolejny format, który pogłębia kinowe doświadczenia. Technologia ScreenX daje możliwość wyświetlania prawdziwie panoramicznego obrazu - z przodu i po bokach sali. Póki co mogą się nią nacieszyć warszawiacy, a na pierwszy ogień poszła "Kapitan Marvel". Czy jest to warte zachodu?
Format ScreenX poszerza pole widzenia - możemy wsiąknąć w sam środek akcji... lub koncertu Fot. naTemat
ScreenX jest nowością nie tylko w Polsce - w technologię południowokoreańskiej sieci CJ CGV wyposażonych jest zaledwie 150 sal na świecie. W Polsce 270-stopniowy obraz wyświetlany jest jak na razie w Cinema City w Galerii Mokotów.

Wrażenia? Ciekawie, ale...
Współczesne multipleksy idą z duchem czasu i nie oferują jedynie tradycyjnych sal, ale szereg bajerów, które w dzieciństwie oglądaliśmy w filmach science-fiction. Niestety w wielu przypadkach jest to przereklamowane i wybieramy zwykły, ale sprawdzony "srebrny" ekran i projektor.

Jak dobrze wiemy, tak zwane kina 4D na dłuższą metę są męczące, a wszelkie świsty za uchem lub ruchome fotele nie pozwalają się skupić na samym filmie. Z kolei seanse trójwymiarowe dają efekt "ŁAŁ" przez pierwsze minuty, a potem już nie zwracamy na to uwagi. Jak jest ze ScreenX?
Fot. naTemat
Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Przede wszystkim nie potrzebujemy żadnych okularów i nawet jak usiądziemy z boku sali - i tak ogarniamy wzrokiem przynajmniej dwa ekrany. Główna część akcji jest wyświetlana na środku, na klasycznym płótnie. Boki niestety są puszczane na gołych ścianach, przez co obraz jest lekko rozmazany.

Podobnie jak filmy IMAX-owe, te ScreenX-owe powstają z myślą o przystosowanych do tej technologii salach. Akcję filmują trzy kamery. Głównemu operatorowi towarzyszą dwaj inni, którzy kręcą po bokach. Dzięki temu obraz się nie dubluje i widzimy trzy różne ujęcia. Immersja jest momentami bardzo silna.
Czuć głębię, ale nie zawsze
Przed projekcją filmu Marvela, pokazano fragment finału "Bohemian Rhapsody", czyli odtworzony na potrzeby filmu legendarny koncert na Wembley.

Czułem się jakbym stał na środku sceny, gdy po lewej widziałem filmowego Rogera Taylora na perkusji, po środku śpiewał Freddie, a po prawej szalał tłum. Nie wiem, czy "Bohemian Rhapsody" było przerobiony pod standard ScreenX, czy od razu tak kręcony, ale doświadczenie tego koncertu było mocne jak głos Mercury'ego.
Fot. naTemat
Na "Kapitan Marvel" odrobinę się zawiodłem i nie mam na myśli samego filmu (o którym za chwilę), ale "przerywany" ScreenX. Przez większą część seansu działał tylko główny projektor. Boczne włączały się tylko na sceny akcji, bijatyki i tym podobne. W sumie ma to sens, ale i może niektórych rozpraszać.

Po pewnym czasie koncentrowałem się już na froncie, bo i tak obraz na ścianach miał zniknąć po każdej walce czy pościgu. Takie rozciąganie ekranu nie jest chwilową niedogodnością, ale podstawą formatu. Zasadność płacenia za każdym razem dodatkowych 8 złotych za ScreenX, przy i tak wysokich cenach biletów, pozostawiam widzom. Jednak spróbować warto.
Brie Larson jako Kapitan Marvel jest mniej spięta niż pozostali. Duża zasługa w tym wręcz boskiej mocyKadr z filmu
Pierwszy film w polskim ScreenX: "Kapitan Marvel"
A czy warto się wybrać na pierwszy solowy film o superbohaterce z MCU? Fani uniwersum po ostatnich "Avengersach" mogą czuć się ogromnie zawiedzeni. I nie mówię tu o "toksycznych nerdach", którzy zarzucają Marvelowi i Disneyowi feminizację serii.

Owszem, jest kilka scen, w których dość karykaturalnie przemycany jest wątek nierównego traktowania kobiet, ale nie to może irytować fanów komiksu. Ten film jest po prostu krokiem w tył - i nie chodzi o retrostylistykę. Ot, kolejna, geneza superbohatera na tropie swojej tożsamości. Lekka i przyjemna. Szkoda, że twórcy zapomnieli o konkretnym szwarccharakterze i lepiej zarysowanym punktem kulminacyjnym finału.

Brie Larson, zdobywczyni Oscara za występ w "Pokoju", w tytułowej roli jest pełna wdzięku, dystansu, humoru i pewności siebie. Krótko mówiąc: wypadła wzorowo. Cieszy też mnogość scen z agentem Furym - odmłodzony Samuel L. Jackson jest niesamowicie zabawny, a gagów w filmie nie brakuje.

Tak jak i gadżetów oraz muzyki z lat 90. (fabuła toczy się w tych latach) - jest i Game Boy, wolne komputery, a z głośników leci TLC, No Doubt, Garbage, Hole czy Nirvana. Kociarze dostają jednego najlepszych futrzanych bohaterów w historii kina: Goose'a.
Kot Goose jeszcze przed premierą skradł serca publicznościFot. materiały prasowe
Kapitan Marvel jest najpotężniejszą superbohaterką ze wszystkich Avengersów. Film, który wchodzi do repertuaru kin 8 marca jest jedynie przedsmakiem przed "Końcem gry". Rewanżową walkę z Thanosem superbohaterowie stoczą już 25 kwietnia.