"Robi to codziennie". Marcinkiewicz wyjaśnił, dlaczego musiał przerwać milczenie ws. byłej żony
Kazimierz Marcinkiewicz kilka dni temu przerwał milczenie w sprawie konfliktu z byłą żoną Izabelą Olchowicz. Zarzucił jej stalking w reakcji na to, że nie był w stanie płacić zobowiązań finansowych. Nie poprzestał jednak na wpisie na Facebooku i opowiedział szerzej o sprawie w internetowej telewizji Wirtualnej Polski.
W środę Marcinkiewicz wystąpił w programie Tłit WP, w którym także odniósł się do konfliktu z byłą żoną. Tłumaczył, że jego oświadczenie wynikało z bezsilności wobec nękającej go stalkerki.
– Jest to osoba, która kiedyś była mi bliska, która na mnie pluje i robi to codziennie, nawet więcej niż pluje. Musiałem jakoś to zatrzymać, bo jak poczytałem o stalkerach, to się okazało, że ich się powstrzymać nie da, że dopóki człowiek żyje, to będzie miał z tym problem. I tylko odcięcie się od tego, musiałem to zrobić, przepraszam, że znowu jestem w kolorowych gazetach – wyjaśnił Marcinkiewicz w programie Marka Kacprzaka.
Jednocześnie przyznał, że nie obawia się pogróżek. – Nie boję się gróźb, bo jestem uczciwym człowiekiem i nie mam sobie nic do zarzucenia. (…) Mam zaległości, ale dzielę się z nią wszystkim, co zarobię. Dwa tygodnie temu dokonałem płatności, w tym tygodniu pewnie też uda mi się dokonać płatności. Nie uchylam się od wyroku, ale wypełniam go na miarę moich możliwości, a te możliwości dziś są bardzo złe, ale jutro czy pojutrze mogą być bardzo dobre, bo taką mam pracę, jestem doradcą, pracuję na success fee – wyjaśnił.
Co napisał Marcinkiewicz o Isabel na Facebooku
W poniedziałek Kazimierz Marcinkiewicz nie wytrzymał i wypowiedział się o byłej żonie. Nazwał ją stalkerem. "Od 4 lat zalewa mnie fala hejtu, szkalowania, kłamstw i pomówień ze strony mojej byłej żony, od której odszedłem 6 lat temu" – napisał w emocjonalnym oświadczeniu na Faceboku były premier.
Przyznał też, że zalega byłej żonie z zasądzoną pomocą finansową. Zapewnił jednak, że pracuje "ciężko i intensywnie", ale nie ma comiesięcznej pensji. Marcinkiewicz zwrócił uwagę, że kiedy kilka lat temu płacił regularnie należności regularnie, "hejt przy pomocy mediów społecznościowych i szmatławców lał się także szerokim strumieniem".
Marcinkiewicz wspomniał, że w ubiegłym roku ukazał się filmik nakręcony przez jego byłą żonę, gdy nagi był w toalecie. "Filmik ten został sprzedany szmatławcom za – podobno – 50 000 zł. Tyle zaproponowali także mi dziennikarze za – jak powiedzieli – 'podobnie pikantny filmik', który zapewne nagrałem" – dodał.
źródło: Wirtualna Polska