Zapytali Glapińskiego o dymisję. Przypomniał swój żart sprzed dwóch miesięcy

Rafał Badowski
Prezes Narodowego Banku Polskiego oświadczył, że w ogóle nie bierze pod uwagę swojej dymisji w związku z krytyką, jaka wywiązała się wokół wynagrodzeń pracowników banku. Dodał, że będzie ujawniał resztę zarobków i majątków dyrektorów NBP.
Adam Glapiński zapowiedział, że nie bierze pod uwagę swojej dymisji ze stanowiska szefa NBP. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
– Żartowałem już państwu kiedyś mówiąc, że po powrocie z Radomia się zastanowię. To nie jest nawet z tego filmu cytat (...), to jest stary przedwojenny żart oznaczający, że pytanie jest absurdalne i że w ogóle to nie jest brane pod uwagę – powiedział Adam Glapiński na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej.

Prezes NBP nawiązał do styczniowej konferencji prasowej, na której odpowiedział dziennikarzom, którzy pytali go, czy poda się do dymisji przed końcem kadencji. – Jedna odpowiedź dobra mi przychodzi: Jak wrócę z Radomia, to się zastanowię – stwierdził wtedy prezes NBP. Sześcioletnia kadencja Glapińskiego kończy się w 2022 r.


Pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" napisała, że współpracowniczka Adama Glapińskiego, szefowa departamentu komunikacji i promocji Martyna Wojciechowska, zarabia około 65 tys. zł. Wywołało to oburzenie opinii publicznej. NBP na konferencji prasowej zdementował informacje o zarobkach Wojciechowskiej.

Pod koniec lutego bank ujawnił, ile zarabiają jego dyrektorzy. Według tych informacji dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji NBP Martyna Wojciechowska w 2018 r. miesięcznie zarabiała średnio 49 563 zł brutto. To najwyższa pensja na dyrektorskim stanowisku w NBP.

źródło: RMF FM