"Niczym Ziemiec w spódnicy". Po wywiadzie z Morawieckim krytykują dziennikarkę TVN

Anna Dryjańska
Informacja o tym, że w TVN24 ukaże się wywiad z premierem Mateuszem Morawieckim, najpierw zelektryzowała politycznego Twittera, a potem go podzieliła. Jedni internauci chwalą dziennikarkę za spokój i kulturę rozmowy, inni zarzucają jej, że pozwoliła premierowi na pustosłowie.
Premier Morawiecki udzielił wywiadu w TVN24. Zdaniem części użytkowników Twittera nie dostał trudnych pytań. fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Pierwsze reakcje pojawiły się już w czasie trwania wywiadu. Użytkownicy Twittera na bieżąco komentowali przebieg bez mała półgodzinnej rozmowy, która odbyła się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przy Alejach Ujazdowskich. Dziennikarka pytała premiera m.in. o taśmy Kaczyńskiego, spowolnienie gospodarcze, ceny prądu, miejsce Polski w Europie i zarzuty wobec Adama Andruszkiewicza, ministra cyfryzacji, ws. fałszowania podpisów poparcia na liście nacjonalistów. Zdaniem wielu użytkowników Twittera Anita Werner obeszła się z Mateuszem Morawieckim zbyt łagodnie.


"Żadnych trudnych i kłopotliwych pytań" - ocenił internauta Tomasz. "Jestem zawiedziona panią Anitą" - napisała Sylwia, inna użytkowniczka Twittera. "Słucham wywiadu z premierem Morawieckim w TVN24 i wydaje mi się, że Anita Werner łagodnie rozprawia się z premierem, niczym Ziemiec w spódnicy... Pozwala, by bez mrugnięcia opowiadał nam te głodne kawałki" - skomentowała Marta. Niektórzy żartowali, że chyba przypadkowo włączyli TVP.

Siła spokoju
Są jednak też inne głosy. "Widzę, że po wywiadzie Anity Werner z premierem Morawieckim, wszyscy spodziewali się krwi, czyli pyskówki w stylu pani Olejnik. Już nam nie wystarcza możliwość oceny odpowiedzi polityka na pytania, muszą być gladiatorzy i lwy na arenie, bo jak nie ma, to dziennikarz słaby..." - ocenił jeden z internautów. Wtórowali mu inni użytkownicy Twittera, którzy chwalili kulturę wywiadu i spokój emanujący od rozmówców.

I niekoniecznie są to tylko zwolennicy obozu rządzącego. Dla części internautów styl prowadzenia wywiadu był idealnym sposobem na to, by szef rządu PiS mógł bez przeszkód się pogrążyć. "Wystarczy pozwolić im mówić" - skwitowała jedna z użytkowniczek Twittera, zadowolona z przebiegu wywiadu, która otwarcie deklaruje, że jest przeciwniczką PiS.

"To nie powinien być relaks na basenie pod palmami"
Innego zdania jest Jacek Nizinkiewicz, dziennikarz "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem w wywiadzie z premierem Morawieckim zabrakło kilku kluczowych pytań i "dociskania". - Nie jestem za agresywnym dziennikarstwem, zakrzykiwaniem rozmówcy, ale to powinien być twardy wywiad, a nie relaks na basenie pod palmami. Tymczasem pan premier był w strefie komfortu, z której nikt go nie wyprowadził" - ocenia Nizinkiewicz w rozmowie z naTemat.

Dziennikarz zaznacza, że nie chce krytykować kolegów i koleżanek po fachu i przyznaje, że sam ma na koncie kilka wywiadów, które teraz przeprowadziłby w inny sposób. Przyznaje, że wyegzekwowanie klarownych odpowiedzi od polityków bywa trudne, bo - tak jak premier Morawiecki we wczorajszym wywiadzie - potrafią sprawnie "ślizgać się po tematach". - Gdy polityk zaczyna lać wodę, trzeba mu przerwać. Inaczej mamy potok pustosłowia i politycznego bełkotu. Przecież nie chodzi o to, by rozmówca się wygadał, lecz o to, żeby widz lub czytelnik dowiedział się czegoś konkretnego. Nie można też zostawiać nieprawd bez komentarza - tłumaczy Nizinkiewicz.



Czego według niego zabrakło w rozmowie z premierem Morawieckim? - Na przykład dociśnięcia go, dlaczego mówi, że ma nadzieję, iż minister Adam Andruszkiewicz zostanie "szybko oczyszczony z jakichkolwiek podjerzeń". Przecież w sytuacji, gdy premierowi podlega min. Zbigniew Ziobro, a jemu z kolei prokuratura, takie słowa mogą być odczytane jako nacisk. Szkoda, że nie padło pytanie o to, dlaczego szef rządu PiS nie wiedział, że powierza resort człowiekowi z zarzutami. Co w takim razie robiły służby, które powinny to sprawdzić? Można też było podrążyć co rząd chce zaproponować nauczycielom - konkluduje Nizinkiewicz.