Na co dzień wyrywa zwierzęta z rąk oprawców. "Nie pomogą policjanci, nie pomogą urzędnicy. Tylko internauci"

Anna Dryjańska
"Nie oddam psa lub kota w ręce właściciela, który go katował. Nie po to ratuję zwierzęta. I jestem gotowy pójść za to do więzienia" – mówi w rozmowie z naTemat Konrad Kuźmiński, członek Zarządu Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Jego wstrząsające filmiki z interwencji przyciągają uwagę internautów na Facebooku i Twitterze. Mężczyzna radzi co zrobić, jeśli jesteśmy świadkami znęcania się nad zwierzętami.
Tego psa nie udało się uratować. Potrącony przez samochód, przez kilka godzin umierał w rowie mimo zawiadomienia policji. Konrad Kuźmiński / Twitter
Anna Dryjańska: Gdy widzę pana wpisy na Twitterze, czuję się tak, jakbym śniła jakiś zły sen. Choćby ten sprzed dwóch dni. "Wójt Gminy Stara Kamienica Mariusz Marek odmówił czasowego odebrania skrajnie wychudzonego psa, który konał na łańcuchu w miejscowości Barcinek. Przeciwko właścicielce zwierzęcia do sądu trafił akt oskarżenia o znęcanie się nad psem - wójt nie dopatrzył się zaniedbań, prokuratura tak!". I do tego przerażające zdjęcia. I tak praktycznie każdego dnia.

Konrad Kuźmiński: To dlatego, że sytuacja zwierząt w Polsce to koszmar. A to, co pani widzi na moim profilu, to tylko kropla w morzu ludzkiego okrucieństwa.




Jakie zwierzęta pan ratuje z koleżankami i kolegami z Inspektoratu Ochrony Zwierząt? I przed kim?

Zazwyczaj psy i koty, ale zdarzają się też konie, owce, kury... Wchodzimy drzwiami, oknami, rozcinamy kłódki - nie dla kaprysu, albo żeby komuś zrobić na złość, ale w sytuacji, gdy gołym okiem widać, że coś jest bardzo nie tak. Dostajemy sygnały od rodziny, sąsiadów, znajomych.

Odbieramy zwierzęta najczęściej tak zwanym właścicielom. Ja wolę słowo "oprawcy", bo pokazuje ich prawdziwą twarz. I wbrew pozorom bardzo często nie jest to twarz alkoholika czy narkomana, lecz szanowanego polityka lub nauczyciela. Ludzie znęcają się ponad podziałami. Głodzą, nie leczą, biją, torturują zwierzęta. I nie mają poczucia, że to, co robią, jest niezgodne z prawem, choć jako właściciele mają obowiązek leczyć zwierzę, zapewnić mu regularne posiłki i stały dostęp do wody. Tak mówi ustawa o ochronie zwierząt.



Naprawdę trzeba znać ustawę? Nie wystarczy zwykła przyzwoitość, żeby dać psu miskę, zabrać chorego kota do weterynarza?

Powinna wystarczyć, ale jak widać nie wystarcza. Ale najgorsze jest to, że prawa nie znają policjanci, urzędnicy, prokuratorzy i sędziowie. Gminy nie podpisują obowiązkowej umowy z weterynarzem, który miałby opiekować się odebranymi zwierzętami. I potem policja rozkłada ręce widząc np. psy zamarzające w beczkach na mrozie, a my dostajemy potem decyzje o umorzeniach czy uniewinnieniach w ewidentnych przypadkach, a do kompletu nakaz zwrotu odebranego zwierzęcia. Przedwczoraj dostaliśmy siedem takich skandalicznych decyzji. Trudno się wtedy nie załamać.



Odda pan te zwierzęta?

Nie ma mowy. Nie oddam psa lub kota w ręce właściciela, który go katował. Nie po to ratuję zwierzęta. I jestem gotowy pójść za to do więzienia. Podobnie moje koleżanki i koledzy z Inspektoratu. Nie przyłożę ręki do tego, by zwierzę, które właśnie zaczęło dochodzić do siebie, znowu trafiło do oprawcy. Nie pozwala mi na to sumienie.



Co ma zrobić człowiek, który jest świadkiem znęcania się nad zwierzętami? Do jakiej służby to zgłosić?

Teoretycznie powinien zadzwonić na policję, ale nie oszukujmy się, w 99 przypadkach na 100 to nic nie da. Skoro jako inspektorzy nie jesteśmy w stanie wyegzekwować stosowania prawa, to zwykli ludzie są bezradni. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie pomogą policjanci, nie pomogą urzędnicy. Tylko internauci i media są w stanie coś zmienić.

Dlatego każdej osobie, która widzi że zwierzę jest maltretowane, radzę, by zrobiła filmiki, lub chociaż zdjęcia i wrzuciła je do internetu. Gdy wokół sprawy robi się szum, gdy ludzie udostępniają wpis na Facebooku lub Twitterze, służby zaczynają działać. Nagle policjant, urzędnik czy weterynarz może wstać od biurka, zrezygnować z jeszcze jednej kawy i wziąć się za robotę, za którą dostaje pieniądze.



Ma pan bardzo złe zdanie o funkcjonariuszach i urzędnikach państwowych.

Bo bardzo dużo widziałem. Normą jest arogancja, nieznajomość prawa, totalny brak empatii. Inne postawy są rzadkością. Można stracić wiarę w ludzi. Nieoficjalnie dowiedziałem się kilka dni temu, że prokuratura szykuje wobec mnie akt oskarżenia za kradzież psa. To jest chore. Nie musiałbym go kraść, gdyby państwo działało. Niestety nie działa wszędzie tam, gdzie są słabsi, pokrzywdzeni, bezbronni. I nie chodzi tylko o zwierzęta, ale również o ludzi. Mówię to jako były kurator sądowy, a obecnie student prawa.

Nie obawia się pan, że państwo zadziała w ten sposób, że wyląduje pan w więzieniu? Za kradzież zwierzęcia lub zniszczenie komuś drzwi albo kłódki?

Trudno. Jeśli będzie trzeba, poproszę prezydenta Andrzeja Dudę o ułaskawienie.