Wstyd dla polskiego Kościoła. Irlandia pokazała, jak rozprawiać się z pedofilią księży

Katarzyna Zuchowicz
W Irlandii dużo wcześniej niż w Polsce zaczęły pojawiać się pierwsze doniesienia na ten temat. Potem poszło lawinowo. W przeciwieństwie do Polski, w sprawę kościelnych nadużyć zaangażował się rząd i działał razem z irlandzkim Episkopatem. Raporty, które przygotowywali, były wstrząsające. Po latach tuszowania okrucieństwa duchownych, sprawę potraktowano niezwykle poważnie. Czego, po ostatniej reakcji Kościoła w Polsce, niestety, raczej nie można powiedzieć.
Polski Kościół powinien brać przykład z Irlandii, jak wzięła się za rozprawienie z molestowaniem dzieci. Fot. Tomasz Kamiński / Agencja Gazeta
Pedofilia w irlandzkim Kościele przez lata była zmową milczenia. Nie tylko ona. We wszystkich instytucjach prowadzonych przez Kościół, jak potem udowodniono, dochodziło do bicia i torturowania dzieci.

Gdy pierwsze przypadki zaczęły wychodzić na światło dzienne, Irlandczycy też byli w ogromnym szoku. A potem z uwagą śledzili kolejne raporty o tym, jak księża w ich kraju krzywdzili najmłodszych. Liczby porażały. Jeden z księży miał na sumieniu ponad 100 dzieci. Inny przyznał, że dopuszczał się molestowania co dwa tygodnie. Przez 25 lat.

W innym raporcie wyszło, że w archidiecezji w Dublinie od 1940 roku działało 102 księży pedofilów, z czego 91 postawiono zarzuty. Około 400 dzieci padło ich ofiarą.


W sumie, w całym kraju tych ofiar miało być ponad dwa tysiące, choć ich liczba wciąż nie jest ostatecznie znana.

"Episkopat znów napluł ofiarom księży"
Już na tym etapie raport Episkopatu Polski wydaje się potwornie suchy, lakoniczny i bez jakiegokolwiek uczucia. W Polsce usłyszeliśmy jedynie, że od 1990 roku władze Kościoła otrzymały 382 zgłoszenia przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich, w tym 198 dotyczyło osób poniżej 15 lat, a 184 powyżej tego wieku.

– W sumie to 625 pokrzywdzonych osób, przy czym mówimy też o tych niepotwierdzonych przypadkach – poinformowano.

Kościół nie wykorzystał szansy, jeszcze bardziej został poddany krytyce. "Episkopat znów napluł ofiarom księży-pedofilów w twarz" – posypały się komentarze. Nie zostawiono na nim suchej nitki. "Oglądając wczoraj tę konferencję miałem wrażenie, że oglądam transmisję z samobójstwa (a co najmniej poważnego samookaleczenia) instytucji. Na szczęście - nie wiary" - komentował Szymon Hołownia.

Polacy nie wierzą też w podane liczby. Dużo więcej podobnych przypadków było w mniejszych państwach, czy choćby w amerykańskiej Pensylwanii.

Rom temu raport z tego stanu USA wywołał wstrząs. Okazało się, że w ciągu 70 lat ponad 300 księży wykorzystało seksualnie ponad tysiąc dzieci. Dochodzenie prowadziła rządowa instytucja.



Brakowało księży do pracy
W Irlandii, która stała się pionierem w radzeniu sobie z tym problemem, raportów było kilka i od początku angażowały się w nie świeckie władze. Już w 1999 r. premier Bertie Ahern przeprosił ofiary i potępił "zbiorową niezdolność do interwencji i przyjścia ofiarom z pomocą".

Rząd powołał specjalną komisję ds. przemocy, księża oprawcy byli stawiani przed sądem, Kościół musiał płacić odszkodowania.

To prawda, Irlandczycy odsuwali się od Kościoła, świątynie zaczęły świecić pustkami, brakowało chętnych do pracy duszpasterskiej, w ubiegłym roku w całym kraju było tylko 5 kandydatów. Zamknięto siedem seminariów. Kościół irlandzki zmienił się na zawsze. A wraz z nim cała Irlandia.


W niedawnym reportażu programu TVN Czarno na Białym o upadku irlandzkiego Kościoła, jedna z bohaterek mówi, że polscy księża powinni uczyć się na przykładzie Irlandii, a nie tuszować przypadki nadużyć, Bo, jak mówi, w Irlandii biskupi stracili już wiarygodność. I nikt im już nie wierzy.

"Liczył 5 tomów, 2600 stron"
Pierwszy raport powstał w 2005 roku. Liczył 270 stron i dotyczył 100 oskarżeń pod adresem 21 księży, sięgających jeszcze lat 60. ubiegłego wieku. Wyszło z niego, że jeden z biskupów przez 20 lat tuszował nadużycia księży w swojej diecezji.

Drugi raport, z 2009 roku, był potężny. Liczył 5 tomów, 2600 stron i był efektem dziewięcioletniej pracy rządowej komisji i jej współpracy z irlandzkim episkopatem. Pełen szczegółów, danych i wstrząsających opisów. Został oparty na rozmowach z 2,5 tys. byłych uczniów i byłych pracowników różnych placówek prowadzonych przez księży i siostry zakonne. Dotyczył okresu od lat 30. ubiegłego wieku.

"Dziewczęta bito po całym ciele przedmiotami, które intensyfikowały ból. (...) Dzieci żyły w codziennym lęku, nie wiedząc, kiedy zostaną następnym razem zbite" – pisano.

Potem było jeszcze kilka innych raportów dotyczących pojedynczych hrabstw czy diecezji. Jeden z nich "Raport na temat stosunku władz kościelnych i świeckich do zarzutów i podejrzeń seksualnego wykorzystywania dzieci w archidiecezji w Dublinie" liczył 700 stron. Komisja, na czele z sędzią Yvonne Murphy analizowała przypadki 46 księży od 1975 roku.

"Wykorzystywał dzieci seryjnie"
Z tych wszystkich raportów wyłaniali się konkretni księża, konkretne nazwiska. Na przykład Jim Grennan, który molestował dzieci podczas nauki do Pierwszej Komunii. Bill Carney, który "wykorzystywał dzieci seryjnie".

Ale wyłaniała się też ogromna wola władz państwowych, by się z tym uporać. Sytuacja, jak wielu wskazuje, była w Irlandii inna niż w Polsce. Tam wpływ Kościoła był dużo silniejszy, Kościół był związany z rządem - gdy w Polsce wręcz odwrotnie, duchowni prowadzili szkoły publiczne.

Ale nawet nie chodzi o to. Chodzi o to, jak Irlandia się do tego zabrała. Jak długi to był proces, jak poważny i aż do bólu, nawet kosztem Kościoła. W Polsce, niestety, wciąż tego nie widać.