"Zdobywamy medale dla tej samej Polski". Mistrzyni świata w żeglarstwie o homofobii i o swojej żonie
"Złoty medal nie jest mniej złoty, bo zdobyła go osoba homoseksualna" – mówi nam podwójna mistrzyni świata w żeglarstwie Jolanta Ogar-Hill. Jest jedną z siedmiu osób ze świata sportu, którzy jako pierwsi zdecydowali się wesprzeć kampanię "Sport Przeciw Homofobii". Wesprzeć i jednocześnie wyrazić sprzeciw wobec nietolerancyjnym zachowaniom względem osób LGBT. Ogar-Hill w rozmowie z naTemat przyznaje, że zdecydowała się na to, ponieważ dobrze zna środowisko. Ale i dlatego, że jest lesbijką.
Jolanta Ogar-Hill: Po pierwsze dlatego, że jestem sportowcem, sport jest wszystkim w moim życiu. Po drugie jestem osobą homoseksualną, więc czymś naturalnym jest, że jestem przeciwna homofobii.
Ludzie, którzy mnie znają, a może nie wiedzą, że jestem lesbijką, mogą zmienić zdanie o osobach homoseksualnych. Może coś się ruszy. Może ktoś dzięki tej dyskusji zmieni swój światopogląd. Trzeba rozmawiać na ten temat.
Homofobia w świecie sportu istnieje?
Osobiście tego nie doświadczyłam. Może dlatego, że środowisko żeglarskie - przez to, że wyjeżdżamy, podróżujemy i poznajemy inne kultury - jest otwartym i tolerancyjnym środowiskiem. Mam jednak znajomych, którzy są osobami homoseksualnymi i boją się ujawnić. Boją się zaryzykować utraty miejsca w drużynie, czy utraty sponsora.
Naprawdę sponsorzy mogą się wycofać ze wspierania osoby homoseksualnej?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Niektórzy jednak boją się to sprawdzić. Ludzie reagują przecież różnie. Ciężko to przewidzieć. W Stanach Zjednoczonych są marki, które wspierają osoby LGBT. Gdyby duże firmy powiedziały głośno i wyraźnie, że są przyjazne takim środowiskom, to być może wielu sportowcom byłoby łatwiej.
Sport jest ciężkim kawałkiem chleba i w momencie kiedy jest się naznaczonym raz, to ciężko to zmienić. Rozumiem te osoby, które nie mają odwagi powiedzieć o swojej orientacji głośno. Nie chcą tracić środków do życia.
Tak, to chyba tak samo działa w każdym aspekcie życia i nie chodzi tylko o osoby homoseksualne. Jeśli ukrywamy prawdziwe "ja", to jest to życie w kłamstwie. To jest przykre i boli. Jeśli ktoś robi coś przeciwko sobie i swoim pragnieniom, to nie może być szczęśliwy.
Czytaj także: Zofia Noceti-Klepacka i Katarzyna Zillmann na wspólnym zdjęciu. "Sport ponad wszystko"
Problemem jest chyba też to, że środowisko raczej rzadko wspiera osoby LGBT.
Dalej będę się upierała, że chodzi o strach. Powiem szczerze, że też się długo zastanawiałam, czy zabrać głos w tej sprawie. Nie bałam się o siebie, ujawniłam się dawno temu, wiec jestem gotowa na mniejszy bądź większy hejt. Jednak żegluję z moją partnerką, więc o nią się obawiałam. Moja partnerka jest heteroseksualna, ma narzeczonego. Martwiłam się, czy jej to nie dotknie w jakiś sposób, ale mam jej wsparcie.
Dlatego właśnie stwierdziłam, że to już najwyższy czas. Najwyższy czas powiedzieć, że problem istnieje. Homoseksualiści tak samo jak pozostali sportowcy zdobywają medale dla Polski, dla tej samej Polski. Mamy tego samego orzełka na piersi. Złoty medal nie jest mniej złoty, bo zdobyła go osoba homoseksualna.
Sport powinien łączyć, a nie dzielić. Taka jest jego idea i idea igrzysk olimpijskich. To powinno być poza wszelką dyskusją. Na igrzyskach olimpijskich nie startują tylko homoseksualiści. Są osoby różnych wyznań, różnego koloru skóry. To jest mieszanka ludzi z całego świata.
A tak naprawdę jakie to ma znaczenie, kto kogo kocha? Znaczenie powinno mieć chyba to, czy ktoś jest dobrym człowiekiem, czy nim nie jest.
Oczywiście. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że jeżeli ktoś mnie poznał nie wiedząc nic o moich preferencjach seksualnych i polubił mnie jako osobę, to wtedy było dużo łatwiej zaakceptować fakt, że mam żonę. Na pewno byłoby inaczej, gdyby najpierw dowiedział się, że jestem lesbijką, a dopiero później mnie poznał. Wtedy rodzi się dystans.
Boimy się sytuacji, ludzi i rzeczy nieznanych. Problemem jest to, że jest za mało edukacji, za mało przekonywania ludzi, że homoseksualizm nie jest chorobą. Tacy się rodzimy i to nie jest zaraźliwe. Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak pozostali. Łatwiej jest rozmawiać, jeśli ktoś ma tego świadomość.
Polska nie jest krajem przyjaznym dla osób LGBT? Chyba widać to zwłaszcza w ostatnim czasie.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w przedwyborczym okresie, więc nie brakuje ataków na jakąś grupę społeczną. Taki przekaz będzie miał swoich zwolenników jak i przeciwników. Rozumiem ten mechanizm, aczkolwiek agresja mnie przeraża.
To, że osoba publiczna mówi, że homoseksualizm jest dewiacją... To jest hejt, ale straszne są jego konsekwencje, to co się później dzieje. Przeraża mnie, że my jako ludzie jesteśmy zdolni do takiej nienawiści. Tym byłam zaskoczona.
W Polsce jest także na pewno trudniej ze względów formalnych. Nawet jeżeli żyjemy w związku długoletnim, to z punktu widzenia prawa jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi. A jeśli chodzi o akceptację przez społeczeństwo... Nie jest łatwo.
Homoseksualizm sprawia, że jest się naznaczonym. Mam taką osobowość, że sobie z tym radzę, nie biorę niczego do głowy, nie przejmuję się spojrzeniami. Nie mam problemu z tym, żeby przedstawić komuś moją żonę, ale te spojrzenia są i je widzę. Czasami jest to zdziwienie, czasami zaskoczenie.
Uważa pani, że w Polsce powinno się zalegalizować związki homoseksualne?
To powinno stać się już dawno temu. Gdyby w jakiś sposób takie związki były uregulowane, może zaczęlibyśmy się przyzwyczajać. Byli byśmy o krok dalej. Dziś słowo LGBT wywołuje panikę u ludzi.
Pani koleżanka z kadry, Zofia Klepacka nie wypowiadała się o osobach LGBT przychylnie.
Przykro było mi czytać te wpisy. Ewidentnie z Zosią Klepacką mijamy się światopoglądowo i mamy inne spojrzenie na życie. Jesteśmy w jednej kadrze i może się tak zdarzyć, że pojedziemy razem na igrzyska czego sobie i Zosi też życzę.
Mam jednak dylemat. Sport rozumiem jako coś, co przełamuje bariery, nie ma granic i jest tolerancyjne. Na Zosię patrzę jak na sportowca, nie jak na osobę o radykalnych poglądach, dlatego życzę jej samych sukcesów. Zamieniłyśmy ostatnio kilka zdań, ale nie chcę tego drążyć.
Kiedy pani głośno powiedziała, że jest lesbijką? To był trudny moment?
To był bardzo trudny moment. Mam 37 lat w tym momencie, a swoją seksualność odkrywałam dosyć długo. To dojrzewało we mnie, ponieważ musiałam zrozumieć siebie. Przez to, że żyjemy w takim kraju, gdzie jest patriarchat, gdzie funkcjonuje jeden dobry model rodziny, nie było to łatwe. Człowiek jest zagubiony.
Kiedy zaczęłam czuć coś więcej do osób tej samej płci, zaczęłam się zastanawiać, co się ze mną dzieje. Internet dopiero raczkował, ciężko więc było znaleźć jakieś informacje na ten temat. Temat tabu. Wydawało mi się, że jestem jedyną osobą w szkole o takiej orientacji. Ciężko było mi się w ogóle zdefiniować. Dużo czasu poświęciłam na zrozumienie samej siebie.
Myślę, że odkrywałam siebie do 24 roku życia,. W pewnym momencie stanęłam przed lustrem i powiedziałam: "Ok, jestem lesbijką". Wtedy też ujawniłam się swoim rodzicom.
Jak zareagowali?
Mama zaakceptowała to od razu. Oczywiście był matczyny lęk o córkę: "Jak sobie w życiu poradzisz? Na pewno będzie ci źle. Na pewno będą ci dokuczać". Mój tato potrzebował troszkę czasu na przetrawienie tej wiadomości, ale nie było żadnych dramatów.
To jest wyjątkowa dla nas historia. Poznałyśmy się w Hiszpanii na Majorce. Moja żona robiła film dokumentalny na temat regat Princessa Sofia, które się tam odbywają co roku. Byłam aktualną mistrzynią świata w żeglarstwie, więc automatycznie zdecydowano, że trzeba ze mną porozmawiać.
Nie chciałam udzielać wywiadu, ponieważ akurat wydarzyło się tak, że moja partnerka miała kontuzję. Nie startowałyśmy w tych regatach. Przyjechałam tam tylko po to, aby spakować łódkę i wrócić do domu. Nie był to przyjemny czas dla mnie.
Broniłam się przed tym nagraniem, a moja żona chyba wzięła mnie sposobem i uległam. Wywiad okazał się taką iskrą. Nie potrafiłam przestać o niej myśleć, ale ona miała wrócić do Stanów Zjednoczonych, ponieważ mieszkała wtedy w Los Angeles. Powiedziałam sobie, że w takim razie nie ma sensu zagłębiać się w tę historię, Jednak muszę przyznać, że serce zabiło mi mocniej kiedy ją zobaczyłam.
Czyli była to miłość od pierwszego wejrzenia?
Powiedziałabym raczej, że była to miłość od pierwszego dotyku. Dokładnie pamiętam jak siedziałam przy stoliku w kafejce w porcie, a ona podeszła do mnie, żeby się przedstawić. Usiadłyśmy razem. Zaczęłam jej mówić, dlaczego nie chcę udzielać wywiadu. Wtedy ona położyła swoją rękę na mojej dłoni. To było coś wyjątkowego, coś co mnie sparaliżowało.
Jednak zobaczyły się panie dopiero kilka miesięcy po tej sytuacji.
Moja partnerka wyleczyła kontuzję i rozpoczęłyśmy normalny cykl regatowy. Następny puchar świata był w Anglii. Któregoś dnia poszłam do portu, ponieważ jestem taką osobą, która lubi być tam wcześniej, żeby przygotować łódkę, sprawdzić czy wszystko działa.
Byłam tam sama. Nagle zobaczyłam, że ktoś do niej podobny idzie w moim kierunku. To była ona. Podeszłam i obie wpadłyśmy sobie w ramiona, w taki sposób jakbyśmy się znały bardzo dobrze i bardzo długo. Tak jakbyśmy były bardzo za sobą stęsknione. Wiedziałam, że wpadłam. Od tego momentu jesteśmy nierozłączne.
Gdzie był ślub?
Ślub był w Hiszpanii, w zeszłym roku w czerwcu.
Jest pani szczęśliwa żoną?
Tak, jestem szczęśliwą żoną.