"Jesteśmy dżentelmenami". Grupa PRO8L3M o seksizmie, polskim zakłamaniu moralnym i koszmarach sennych [wywiad]

Michał Jośko
Panie, panowie: oto Oskar Tuszyński oraz Piotr "Steez" Szulc ze składu PRO8L3M, czyli najgorętszej od lat marki w polskim hip-hopie. Niedawno wydali album "Widmo", natomiast dziś zdradzą nam, dlaczego w swych utworach nie mówią o religii oraz polityce. Chciałbyś wiedzieć, jak się poznali i czy Oskar pewnego dnia będzie śpiewał niczym Michał Szpak albo Andrzej Piaseczny? Zapraszamy do lektury.
Pro8l3m odpływa? Fot. Michał Klusek
Oskar, prywatnie jesteś dżentelmenem, który całuje damy w dłoń, przepuszcza je w drzwiach i wręcza goździki na Dzień Kobiet?

Oskar: Zawsze! Zresztą nie dotyczy to wyłącznie dam. Zobacz, mam tutaj nawet kwiatek dla ciebie (ze śmiechem sięga po jeden z różowych goździków, stojących w kawiarnianym wazonie – przyp. red.).

A już bez świrowania - staram się nim być. Nie będę się tytułował dżentelmenem, to powinno wyjść z ust mojej partnerki lub kobiet, które spotykam.

Steez: Mordo, w ogóle co to za pytanie – wiadomo, że obaj jesteśmy dżentelmenami. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Steez (po lewej) i Oskar właśnie wyszli zaczerpnąć świeżego powietrzaFot. Michał Klusek



Straszne więc, że wasze wywołały niedawno gigantyczną burzę, dotyczącą seksizmu...

Oskar: Rap, w przeciwieństwie do muzyki pop, od zawsze przemycał pewne sprośne tematy, podawane w dosadnych słowach. Ktoś dopiero dziś, w roku 2019, dowiedział się tego z naszych tekstów? Potraktujemy to jako komplement. To znaczy, że jesteśmy zespołem, o którym się mówi.

Inna sprawa: nie zgodzę się z tym, że moje teksty są seksistowskie. OK, znajdzie się w nich wulgarne nawijki o tematach damsko-męskich, ale nigdy ich zamiarem nie było obrażanie kobiet. Chodzi o pewną konwencję, która może oburzać tylko wtedy, gdy ktoś jej nie potrafi skumać. Zresztą seks pod kołdrą przy zasłoniętych firanach? To nie dla mnie..

Steez: Fajnie, dziękujemy mu za hałas. Nasz koncert na Torwarze jest już wyprzedany, nowy album pokrył się platyną w trzy tygodnie. Tak więc jeśli ktoś czepia się naszej sztuki, to nie walczy z nami, tylko z rzeczywistością, która ją do tego poziomu winduje. Skoro ludziom tak podoba się to, co robimy, chyba jesteśmy głosem jakiejś części społeczeństwa i odpowiadamy na jego zapotrzebowanie, przynajmniej w zakresie rozrywki.

A to to, że Oskar mówi np. o dziewczynie per dupa? Jeżeli dla kogoś to już seksizm, to oczywiście rozumiem zarzuty. Ale tutaj trzeba pamiętać o pewnej konwencji. Tak po prostu mówi się w świecie hip-hopu. Używamy języka autentycznego, a nie przesłodzonego i sztucznego jak w telenowelach. Natomiast na tym seksizm się kończy.


Hip-hop jako narzędzie służące do walki z polskim zakłamaniem moralnym?

Steez: Porównaj, jak mało o seksie mówi się w rodzimym rapie, jeśli zestawić to z artystami ze Stanów. Pomimo zmian pokoleniowych ciąży na nas coś, co wynika z kilkudziesięciu lat PRL-u. W komunizmie tłumiono absolutnie wszystkie przejawy indywidualizmu, a odważniejsze podejście do erotyki było tematem tabu.

Gdy w latach 90. Polacy zaczęli naśladować raperów zza Oceanu, to w kwestii seksualności byli bardzo zachowawczy. Nasza obyczajowość, pokutująca zresztą do dziś, sprawiła, że bali się nawijać o "takich" rzeczach, choć przecież hip-hop wyrósł na bardzo mocno liberalnej kulturze,

Oskar: Afroamerykanie już w latach 80. byli o niebo bardziej wyzwoleni, niż Polacy dziś. Dużo lżej przychodziło im poruszać tematy związane z seksem, wnikać w nie głębiej.

OK, we wspomnianej ostatniej dekadzie XX w. nad Wisłą zaczęły pojawiać się osoby, które starały się odtworzyć jeden do jednego to, co robią raperzy zza Oceanu. Pamiętasz, jak wulgarnie o jeb..iu zaczął opowiadać Liroy?


Gdyby PRO8L3M pojawił się na scenie wtedy, to Polska oszalałaby na jego punkcie?

Oskar: Niekoniecznie. Chodzi o to, że wtedy nasze społeczeństwo było znacznie bardziej purytańskie, niż dzisiaj. Komunizm o wiele mocniej tkwił w naszych głowach, wiesz: seks wyłącznie przy zgaszonym świetle, pod pierzyną. Więc może na takie tematy było po prostu za wcześnie?

Choć do naprawdę wyzwolonych krajów nam daleko, to jednak ludzie są dziś znacznie bardziej otwarci. Tak więc nasze ostre teksty do nich trafiają. Młodzi Polacy potrafią czerpać radość z seksu. Stał się naprawdę ważnym elementem życia, jesteśmy świadomi i chętni na różne eksperymenty.

Nawiążmy do tego, co ma potężny wpływ na podejście do seksualności, czyli religii.

Oskar: To akurat temat, który omijamy szerokim łukiem, nie znajdziesz go w żadnym z naszych kawałków. Owszem, jeżeli naprawdę uważnie wsłuchać się w moje teksty, to między wierszami można wyłapać, jakie mam spojrzenie na religię czy kwestie polityczno-społeczne. Ale nie zamierzam opowiadać o nich wprost.

Czemu tak jest? Po prostu, nie poruszamy się po rejonach, które artystycznie wydają się nam mało interesujące. A takimi są wiara albo polityka według mnie.
W którą stronę zmierza artystycznie ta dwójka?Fot. Gosia Herman


Steez: Zaznaczmy – to nie tak, że powyższe tematy nie interesują nas prywatnie. Chodzi o to, że do swoich utworów wybierasz tylko wątki z życia, o których najfajniej ci się mówi.

Zobacz: obok w doniczce stoi jakieś żółte drzewko. Czy mi się podoba, czy mnie zaintrygowało? Tak. Ale czy uważam, że na jego temat mógłby powstać fajny kawałek? Nie.

Zdradzicie przepis na tworzenie kawałków, które zagwarantują sukces taki, jak wasz?

Oskar: Fart, wyłącznie fart (śmiech). A szczerze to jakieś banały – praca, szczerość, autentyczność..

No ale przecież wszyscy raperzy w do znudzenia opowiadają o swojej szczerości i autentyczności.

Oskar: No i być może na początku karier nawet tacy są. Ale zwróć uwagę, ilu z nich zmienia się, gdy tylko pojawia się jakaś popularność. Idą na kompromisy, zaczynają dostosowywać się do oczekiwań słuchaczy i dziennikarzy.

Na początku działalności założyliśmy sobie, że niezależnie od sukcesów, nie pójdziemy na żadne kompromisy. To nasza zasada. Okazuje się, że można to dostrzec i docenić.

Nie chodzi tu wyłącznie o sprawy artystyczne. W ciągu ostatnich lat nie zmieniło się też wiele w naszym życiu prywatnym. Wciąż mamy te same samochody i znajomych. Nie staliśmy się częścią jakiejś bohemy, która zaczęła nagle z góry spoglądać na świat, masturbując się sukcesem.

Steez: No dobra, u mnie zmieniło się to, że przeniosłem się do Los Angeles. Ale to nie jakiś kaprys, po prostu ma to zajebisty wpływ na działalność muzyczną.


Czyli nie ma szans na to, żeby pewnego dnia zobaczyć was w tabloidach, gdy w błysku fleszy lansujecie się na celebryckich ściankach?

Steez: Z tym płytkim światem nie mamy i nigdy nie będziemy mieli wielu punktów styczności. Jeśli z naszą twórczością doszliśmy tu, gdzie jesteśmy, to czemu mielibyśmy zacząć robić rzeczy, które nas brzydzą?

Oskar: W naszych czasach to norma, że mordy są bardziej rozpoznawalne niż twórczość. Robimy wszystko, żeby jak najmniej świecić twarzami. To właśnie dlatego ograniczamy też kontakt z mediami, udzielamy naprawdę niewielu wywiadów.

Steez: Wiadomo, że za popularnością idą jakieś tam przejawy splendoru i może to być fajne. Ostatnio wybrałem się z siostrą na kawę i podszedł ktoś, prosząc o autograf, zrobiło mi się miło.

Oskar: W takich sytuacjach człowiek wie, że to jest prawdziwe. Wiesz: typ nawet nie zna twórczości, ale prosi o autograf czy wspólną fotkę, bo zna tę twarz z okładek magazynów czy portali.

Steez: Gdyby na każdym kroku podbijały do mnie tłumy takich ludzi, byłby wkur...ny. Na szczęście nie ma takiego zagrożenia. Dbamy o anonimowość, niechętnie pokazujemy swoje twarze, nie występujemy w swoich teledyskach, dzięki czemu ludzie rzadko rozpoznają nas na ulicy.


Za jaką kwotę można byłoby kupić zmianę takiego podejścia? Ile zażądalibyście za występ w, powiedzmy, "Tańcu z gwiazdami"?

Steez: Nie ma takiej kwoty, nie wszystko jest na sprzedaż.

Oskar: Kocham taniec, mógłbym to zrobić za darmo. (śmiech). A serio - nie ma pieniędzy, za które bym to zrobił.

Wracając do waszego pozostawiania niedostytu. To działanie zaplanowane z góry? Przecież niedostępność to też świetna metoda na rozkochanie w sobie ludzi.

Steez: Niedosyt zawsze będzie lepszy od przesytu. Staramy się również nie oglądać na
opinie i recenzje. To właśnie jeden z elementów szczerości i autentyczności. Ważne, żeby tworzyć w zgodzie z samym sobą.

Cieszymy się z coraz większego grona fanów, ale jeżeli chodzi o kwestie artystyczne, to nie liczymy się z nikim poza naszą dwójką. Kluczowe jest to, czy te kawałki podobają się nam. Kropka.

To nasz największy sukces – gdybyśmy pod wpływem opinii innych ludzi choć odrobinę przewartościowali podejście muzyki, zaliczylibyśmy porażkę. Dlatego, na ile tylko można, odcinamy się od jakichkolwiek ocen naszej twórczości, bo takie bodźce zewnętrzne mogą – nawet podświadomie – wpływać na to, co się robi.
Gdyby ktoś pytał: zdjęcia powstały w PakistanieFot. Michał Klusek


Przecież internauci oraz recenzenci muzyczni pieją niemal same peany na wasz temat. PRO8L3M to już święta krowa polskiej muzyki – nawet gdybyście nagrali kiepską płytę disco polo, a ja ośmieliłbym się to skrytykować, zostałbym zakrzyczany, że się nie znam...

Oskar: Sytuacja, o której mówisz, też jest związana z pewnym ryzykiem. Czytanie ekstatycznych opinii na temat swojej muzyki też jest groźne - może sprawić, że popadniesz w samozachwyt.

Steez: Dokładnie. Gdybyśmy wówczas usiadł do tworzenia kolejnej płyty, to gdzieś z tyłu głowy pojawiałyby się myśli typu "nieważne co zrobimy, wszyscy i tak będą się tym jarać, więc nie ma co się przemęczać, nagrajmy cokolwiek".

Oskar, a więc może zaczniesz nagrywać słodkie popowe piosenki? Przecież coraz częściej podśpiewujesz w waszych utworach. Mam do czynienia z następcą Andrzeja Piasecznego albo Michała Szpaka?

Oskar: Ja robię rap, czasem coś zanucę, nie nazywajmy tego śpiewem. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Tyle tylko, że w dzisiejszych czasach to po prostu forma wyrażania się w hip-hopie.
A jeśli konwencja pozwala na korzystanie z narzędzia takiego, jak wokal, biorę to. Jestem otwarty na rzeczy nieoczywiste. Nawet jeśli pewnego dnia mielibyśmy nagrać płytę, która w całości będzie zaśpiewana, wciąż będzie to hip-hop.


Czy w aksamitny sposób będziesz śpiewał niezmiennie o wyuzdanym seksie, narkotykach, bójkach, gwałtach, morderstwach i samobójstwach?

Oskar: Nasze kawałki propagują powyższe rzeczy dokładnie w tym samym stopniu, co współczesne filmy. Kino przyzwyczaiło nas, że jeśli w ciągu 1,5 godziny zginie 200 osób, to nic takiego. Jeśli jednak zacznie się o tym nawijać w piosenkach, robi się afera.

Steez: Jeżeli ktoś podchodzi do naszej twórczości bez próby poszukania drugiego, trzeciego dna, może ją mylnie interpretować. Jeśli to zrobi, zrozumie, że w gruncie rzeczy to krytyka różnych złych rzeczy; proba sportretowania naszych czasów, popkultury i społeczeństwa, naszych niekoniecznie dobrych I
zdrowych fascynacji.

W tekstach Oskara są wątki i fikcyjne, i całe mnóstwo autentycznych sytuacji z życia. Ale jeśli chodzi o te drugie, wiadomo, że wybiera wątki mocne, które dodatkowo kumuluje w tych kilku minutach, które trwa kawałek.

Nawiązując do początku naszej rozmowy: przecież nie będzie opowiadał o tej porannej pobudce, gdy zaparzył dziewczynie herbatę, po czym wrócił do łóżka, żeby przespać kolejne parę godzin.
Duet, który nie spoczywa na laurachFot. Michał Klusek


Dziewczyny dziewczynami, opowiedzcie lepiej o momencie, którym poznaliście się i stwierdziliście, że jesteście sobie artystycznie przeznaczeni.

Steez: Poznaliśmy się w roku 2002, wszystko dzięki naszemu wspólnemu przyjacielowi, którego w tym miejscu pozdrawiamy. Mowa tu o Jacku, który studiował z Oskarem na wydziale prawa.

Oskar: Dodam tylko, że ja to prawo studiowałem przez miesiąc, natomiast Jacek skończył studia (śmiech).

Steez: Muzycznie współtworzyłem z kilkoma przyjaciółmi podziemny skład Dobry Towar. Nagrywaliśmy numery u mnie, w domowych warunkach, ale poza tym spotykaliśmy się też prywatnie.

Wiesz, bujaliśmy się po warszawskich osiedlach i te sprawy... Pewnego dnia, gdy graliśmy w zochę pod hotelem Victoria, Jacek podbił z Oskarem, no i się zaczęło.

Oskar: Hm, ja pamiętam to nieco inaczej. No ale mowa tu o okolicznościach, o których nie mogę mówić w wywiadzie, więc przyjmijmy wersję z Victorią jako oficjalną.

Steez: Tak czy inaczejo były okolice 2002 roku. Oskar dołączył do składu I gdzieś tam pojawił się w naszych głowach żeby zrobić coś wspólnie. Do dziś mam na dysku z archiwami folder nazwany "Oskar, Piotrek 2005, tak więc umownie przyjmijmy tę datę jako początek działalności duetu PRO8L3M.

Oskar: W międzyczasie 100 razy mówiliśmy "zrobimy to, zrobimy już dziś, albo ty może jutro.." No i... mijały kolejne lata, a nie wynikało z tego nic poza obiecankami.

Aż wreszcie nadszedł dzień, w którym stwierdziliśmy "teraz albo nigdy". To był chyba grudzień roku 2012. Zaczęliśmy i czerwcu pojawił się "C30-C39", pierwszy mini album PRO8L3M.


Boicie się, że wasza formuła się wyczerpie? Zdarza się wam budzić z krzykiem, w piżamach mokrych od potu, bo mieliście koszmar, w którym PRO8L3M nie ma już niczego do powiedzenia?

Steez: Gdy konwencja się wyczerpie, nie będziemy dołować. Pozostanie radość, że mogliśmy zrobić to, co zrobiliśmy. Dopóki mamy ten naturalny "drive" do robienia muzyki, będziemy działać. Nawet jeśli te rzeczy nie będą ani tak mocne, ani tak zasięgowe, jak dotychczasowe nagrania. Ale zero stresu jeśli fani znikną, bo przecież i tak wszystko od początku robimy dla siebie i zaczynaliśmy od zera.

Ale pytałeś o koszmary. Kilka razy miałem taki sen: wychodzę zagrać koncert, a tu nie działa całe nagłośnienie. Albo że zaraz początek występu, a tu nie ma Oskara. To chyba jakaś kontynuacja paranoicznych snów z gatunku "idziesz do tablicy i nie znasz odpowiedzi na pytanie nauczycielki".

Oskar: Serio masz takie sny? Nie wiedziałem. Ja nie mam żadnych snów związanych z muzyką. Śnią mi się wyłącznie dupy.

Steez: Dupy czy dziewczyny (śmiech)?

Oskar: No dobra, napisz dupy…

Chciałbyś dowiedzieć się czegoś o związkach zespołu PRO8L3M ze Światowym Funduszem na Rzecz Przyrody (WWF)? Zajrzyj pod ten link.