Miała ujawnić szczegóły rozmowy Tusk-Putin. Tłumaczka Tuska wyznała, co sądzi o "dobrej zmianie"
Prokurator chciał mnie przesłuchać z artykułu mówiącego o zdradzie dyplomatycznej. Formalnie nie wiem, czyjej zdradzie – mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Magdalena Fitas-Dukaczewska, wieloletnia tłumaczka wielu polskich polityków, którą prokuratura chciała przesłuchać ws. rozmowy Donalda Tuska i Władimira Putina.
Jednocześnie nie chciała zdradzić żadnych szczegółów z rozmów w Smoleńsku. – Nie mogę i nie chcę. Przyjęłam, że wszystko, co widzę i słyszę, wykonując zlecenie dla klienta, musi być chronione – przekonywała.
Tego poglądu nie mogła zrozumieć prokuratura, która chciała się od niej dowiedzieć, o czym konkretnie rozmawiali Tusk i Putin. To była jedna z najbardziej zaskakujących informacji końcówki zeszłego orku.
– Prokurator chciał mnie przesłuchać z artykułu mówiącego o zdradzie dyplomatycznej. Formalnie nie wiem, czyjej zdradzie. Cieszę się, że sąd podzielił moje stanowisko i uznał, że prokurator nie przedstawił argumentów, iż zdjęcie ze mnie tajemnicy, która jest wartością chronioną, leży w interesie wymiaru sprawiedliwości – podkreśliła Fitas-Dukaczewska, która odmówiła współpracy ze względu na tajemnicę zawodową.
Fitas-Dukaczewska nie jest zresztą przekonana, że to koniec sprawy. – Prokurator jednak zapowiadał, że rozważy kolejne wezwanie mnie na przesłuchanie. To pierwszy taki przypadek w naszym obszarze kulturowo-cywilizacyjnym, kiedy służby państwowe próbują przesłuchać tłumacza rozmów na szczeblu szefów rządów czy głów państw. Zawsze pozostawałam w cieniu – mówiła.
Tłumaczka, choć teraz jest zrażona do PiS, w przeszłości współpracowała z politykami związanymi z tym środowiskiem. – Byłam sporo młodsza, uczyłam się świata, zdobywałam doświadczenia. Zresztą lata 2005-07 to PiS light w porównaniu z tym, co robi teraz. PiS dopiero pokazywał, czym naprawdę jest. Lech Kaczyński był dobrym człowiekiem, a pani Maria – fajną, życzliwą kobietą – wspominała.
źródło: Gazeta Wyborcza