"Poufność i obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej stanowią fundamentalne wartości w pracy tłumaczy ustnych na całym świecie" – przypominało Polskie Stowarzyszenie Tłumaczy Konferencyjnych, gdy tuż po Nowym Roku Magdalena Fitas-Dukaczewska miała stanąć przed prokuratorem. Tłumaczka Donalda Tuska odmówiła złożenia zeznań ws. tego, o czym ówczesny premier rozmawiał w Smoleńsku z Władimirem Putinem. Właśnie w tej sprawie zapadła decyzja sądu.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Tłumaczka Donalda Tuska nie będzie musiała zeznawać w śledztwie dotyczącym zdrady dyplomatycznej. O prawomocnej już decyzji sądu informuje Onet.
– Bardzo się cieszę z tego orzeczenia. To nie jest tak, że ja nie chcę współpracować z instytucjami państwa. Po prostu od początku uważałam, że uzasadnienie prokuratury do wniosku zwalniającego mnie z tajemnicy zawodowej w tej sprawie było niewłaściwe – mówi portalowi Magdalena Fitas-Dukaczewska.
Przedstawiciel prokuratury oświadcza, że ta decyzja sądu sprawy nie kończy. Śledczy nie wykluczają wydania kolejnej decyzji o zwolnieniu tłumaczki Donalda Tuska z tajemnicy zawodowej, tym razem już z innym uzasadnieniem.
Śledztwo z doniesienia Macierewicza
Pod koniec ubiegłego roku Fitas-Dukaczewska otrzymała wezwanie do prokuratury. – Władza chce na nowy sezon polityczny zafundować "jazdę na Donalda" – komentowali wówczas politycy opozycji. Tłumacze z Polski i z zagranicy przypominali, że "tłumacz ustny związany jest tajemnicą, którą można porównać np. do tajemnicy lekarskiej bądź adwokackiej".
Moja sprawa jest precedensowa. Zwalnianie tłumaczy z tajemnicy zawodowej - i to pod byle pretekstem - to bardzo niebezpieczne narzędzie. To nam może odebrać zaufanie klientów, a na tym opiera się nasza praca.