Poseł PiS bez hamulców o strajku nauczycieli. Widzi związki z "lewactwem" i PZPR

Łukasz Grzegorczyk
Dominik Tarczyński nie ma wątpliwości, że planowany strajk nauczycieli jest "polityczny". Poseł PiS przyznał co prawda, że nauczyciele powinni więcej zarabiać, ale zaatakował szefa OPZZ Jana Guza. – Przez 8 lat za PO siedział cichutko jak mysz – stwierdził polityk na antenie Polskiego Radia 24.
Dominik Tarczyński o strajku nauczycieli. Krytykuje ZNP, OPZZ i opozycję. Fot. Michał Walczak / Agencja Gazeta
– Dlaczego Grzegorz Schetyna, kiedy PO miała władzę nie dał nauczycielom podwyżki 1000 zł, którą teraz obiecuje? Dlaczego nie dał im nawet złotówki? – pytał Dominik Tarczyński. Poseł PiS nie zostawił suchej nitki na opozycji, która stoi po stronie nauczycieli. – Teraz chcą wjeżdżać na białym koniu jako bohaterowie, reformujący oświatę – stwierdził.

Parlamentarzysta zauważył, że przed wyborami w 2015 roku Joanna Kluzik-Rostkowska i Jacek Rostowski mówili, że nie ma pieniędzy dla nauczycieli. – A zaraz po wyborach pani Kluzik wychodzi na mównicę i mówi, że nauczyciele powinni dostać pieniądze. To oni zostawili budżet w takim stanie – podkreślał.


"Polityczny strajk"
Tarczyński odniósł się do samego pomysłu rozpoczęcia strajku w oświacie. – Ten protest jest w pewnym sensie polityczny. OPZZ, który ma korzenie w PZPR jest lewicowy, lewacki – przekonywał.

Polityk nie oszczędził też działaczy, bezpośrednio związanych z ideą strajku. Ostro skrytykował m.in. przewodniczącego OPZZ Jana Guza. – Przez 8 lat rządów Platformy siedział i pobierał, jak pan Sławomir Broniarz 12 tysięcy. To zawodowy związkowiec, którego nie można było zobaczyć – oceniał.

Tarczyński w Polskim Radiu 24 przyznał, że sam pomysł podwyżek dla nauczycieli brzmi dobrze, ale potrzeba "rozwiązania systemowego na cztery albo osiem lat". – Oczywiście, że nauczyciele powinni zarabiać więcej. W mojej rodzinie są nauczyciele. Wiem, że bardzo ciężko pracują, że należy im się godne wynagrodzenie, ale nie może być takiej formuły zastraszania i szantażu – dodał.

Związkowcy nie dogadali się z rządem
Faskiem zakończyły się poniedziałkowe "rozmowy ostatniej szansy" pomiędzy związkowcami a rządową delegacją odnośnie strajku nauczycieli. Negocjacje mają być kontynuowane 1 kwietnia, ale ostatni komentarz szefa ZNP nie napawa optymizmem. Dziennikarze zapytali Sławomira Broniarza, jakie propozycje podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego złożył rząd. – Spodeczek, resztki ciasteczek i nic więcej – odparł.

Broniarz wcześniej poinformował, że do pozwu zbiorowego weszło ponad 85 proc. placówek edukacyjnych, a za strajkiem w tych placówkach opowiedziało się 85-90 proc. pracowników. Strajk ma rozpocząć się 8 kwietnia.

źródło: Polskie Radio 24