Kiedy całować na trzy razy, a kiedy podać tylko rękę? Te 10 zasad sprawi, że nie wyjdziesz na gbura

Bartosz Godziński
Życie w społeczeństwie stwarza nam wiele kłopotliwych sytuacji, które mogą psuć pierwsze wrażenie lub rodzić poważne konsekwencje. Witanie się z innymi tylko z pozoru jest prozaiczne, a różne wyjątki i niuanse tylko komplikują cały proces. Jak zatem być uprzejmym i nie popełnić towarzyskiego faux pas?
Przy witaniu się z ludźmi należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Gazeta
O garść elementarnych porad poprosiłem prof. dr hab. Małgorzatę Marcjanik z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertkę w sprawach dotyczących etykiety i języka.

Całowanie na raz, dwa, trzy

Zjazdy rodzinne są stresujące same w sobie, ale już na wstępie mamy niezłą zagwozdkę. Konkretnej odpowiedzi na pytanie o liczbę buziaków na powitanie nie znajdziemy w żadnym klasycznym podręczniku savoir-vivre'u.

– Tradycyjnie całujemy trzy razy. Ma to prawdopodobnie rodowód z czasów zaboru rosyjskiego, gdzie znana była zasada "Boh trojcu lubit". Dlatego witając się z babcią, starszą ciocią lub mamą, możemy przypuszczać, że oczekują właśnie trzech pocałunków w policzek – przyznaje ekspertka.


Z kolei na dwa razy witamy się z mieszkańcami krajów Morza Śródziemnego jak Francja, Włochy czy Hiszpania. Często to widać w filmach - nikt nie czeka na trzeciego buziaka do kompletu.

Kiedy dajemy tylko jednego buziaka w policzek? – Kiedy obcałowujemy dużą grupę, na przykład przyjmując gości. Jest wtedy szybciej i mniej krępująco – mówi moja rozmówczyni.

Podając rękę, nie pomijajmy kobiet

Ile razy byłem świadkiem kuriozalnych sytuacji, w których koledzy udawali, że koleżanki nie istnieją, albo witali się z nimi... żółwikiem. To kardynalny błąd.

– Jeśli mamy towarzystwo mieszane, to w pierwszej kolejności powinniśmy podawać rękę dziewczynom, a potem kolegom. Z kolei w kontaktach z bliższymi koleżankami przyjął się pocałunek w jeden policzek – wyjaśnia prof. Marcjanik.

Zwyczaj podawania ręki tylko mężczyznom wziął się z kultury wiejskiej. – Chłopi w opozycji do dworzan tworzyli swoje zachowania. Kobiet nie przepuszczało się na wsiach w drzwiach do kościoła i nie podawało im się ręki.

W miejscu pracy tylko uścisk dłoni

Odmienne zasady występują w etykiecie zawodowej. Wielkie korporacje i małe biura to miejsca, w których obowiązują inne prawa niż w towarzystwie - również te dotyczące powitań.

– Osoba wyżej sytuowana podaje rękę osobie na niższym szczeblu. 50-letnia podwładna nie ma prawa podać ręki 30-letniemu szefowi. To on inicjuje powitanie – podkreśla.

Ważna zasada: jedynym możliwym kontaktem fizycznym w miejscu pracy jest podanie ręki. Niedopuszczalne jest całowanie, klepanie po ramieniu, ani nic innego.

Powitanie "na misia"

Witanie się na tak zwanego "misia" to wcale nie taka bułka z masłem, bo nie każdy lubi się przytulać, a i też sami nie wiemy, czy już jesteśmy na tym etapie relacji, że nam wolno.

– Jeżeli ktoś sam podchodzi do nas z otwartymi ramionami, to należy ten gest odbierać jako coś sympatycznego, miłego i go odwzajemnić. Nieodłącznym elementem takiego gestu jest też pocałunek w policzek – wyjaśnia.

W naszym obyczaju przyjęło się też, że jeśli facet ma całować, robi to z sercem. – Mężczyźni nie mogą udawać jak np. Francuzi, którzy pochylają głowę nad dłonią kobiety i całują powietrze. Inaczej jest z kobietami, które mają pomalowane usta. Cmokanie powietrza pozwala uniknąć niezręcznej szminki na policzku – zauważa prof. Marcjanik.
Powitanie na misia jest popularne wśród bliskich znajomychFot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Wchodzisz na domówkę, a tam tłum. Co robisz?

Moment, kiedy wchodzisz na imprezę, a tam wszyscy już gadają i śmieją się, jest koszmarem każdego introwertyka. Jeśli domówka dopiero się rozkręca, sprawa wygląda następująco:

– Jeśli goście jeszcze się nie rozsiedli, chodzą po mieszkaniu, ale wszyscy się znają, to podchodzimy i podajemy rękę. Jeśli jesteśmy nowi, to obowiązkiem gospodarza jest nas przedstawić – mówi.

W przypadku przyjścia w środku imprezy wystarczy ogólne powitanie. Nie musimy wtedy podchodzić do każdego indywidualnie.

Jeden siedzi, drugi stoi, wyciąga rękę i...

W tym wypadku sprawa jest prosta, ale nie dla wszystkich oczywista.

– Kiedy ktoś wyciąga do nas rękę, a my siedzimy, to powinniśmy wstać. Zawsze. Jeśli ciocia wyciąga rękę do dziecka, to maluch powinien wstać. Podobnie jak każda kobieta, osoby starsze, wszyscy – zaznacza.

"Poczekaj, zdejmę rękawiczkę..."

Problemem są zwłaszcza mrozy, kiedy grzejesz sobie dłonie w rękawiczkach i nie w myśl ci ich zdejmowanie. W drugą stronę też to działa, bo nie chcesz kłopotać kolegi-zmarzlucha.

– Poradniki mówią, że jeśli na dworze jest zimno, to nie powinno się zdejmować rękawiczek. Przyjęło się jednak, że witamy się "gołymi" rękami – tłumaczy pani profesor.

Tak więc, kiedy ktoś podaje rękę bez rękawiczki, my też powinniśmy zrobić to samo, by zachować symetryczność. Na szczęście klimat się ociepla, zatem i rękawiczki będą coraz rzadziej przydatne.

Całowanie w rękę? Tak, ale...

Mam znajomego, który jest tak szarmancki, że nawet nowo poznawanym dziewczynom "rączki całuje". Wykonuje to z taką gracją, że żadna nie oponuje, ale jednak... tak nie wypada.

– Młode kobiety wręcz tego nie lubią, bo traktują to jako przejaw zbytniej poufałości. To zbyt intymne. Zastrzeżenia dotyczą też samej techniki. Mężczyźni często nie potrafią tego zrobić porządnie: albo podnoszą za wysoko rękę kobiety, albo mają wilgotne wąsy, albo cmokają – wylicza ekspertka.

Co innego jeśli robi to mąż lub partner - wtedy nie ma przeszkód. Są też ważne życiowe momenty, kiedy całowanie w rękę jest akceptowane, a nawet wypada to zrobić. Mowa o... poznawaniu własnej teściowej. Eleganckiemu mężczyźnie przystoi też całować w rękę kobietę (średniego lub starszego pokolenia) przy okazji jubileuszów.
Całowanie w rękę nie wyszło zupełnie z mody, ale gest jest dopuszczony w określonych sytuacjach - np. na jubileuszachKadr z filmu "Przeminęło z wiatrem"

Przy pożegnaniach zapominamy o ważnej zasadzie

Ogólnie gesty przy pożegnaniach są lustrzanym odbiciem tych na powitanie - no chyba że nasza relacja w międzyczasie się zacieśni. Zmieniają się za to wypowiadane słowa.

Spotkanie rozpoczynamy oczywiście od "Dzień dobry", "Cześć", "Siema" i tak dalej, ale dodajemy również "O, jak dobrze cię widzieć", "Fajnie, że jesteś". – W ten sposób sygnalizujemy, że to spotkanie jest dla nas czymś miłym – mówi rozmówczyni.

Większość osób zadaje też pytania grzecznościowe w stylu "Jak leci?", "Co u ciebie?", "Jak tam dzieci?" - standardowe small-talki. Warto więc mieć zawsze w podorędziu gotową odpowiedź. Dużo osób "sprzedaje" też komplement - to powszechne zjawisko i nie ma co tutaj szukać drugiego dna.

Przy rozstaniach często zapominamy o istotnym akcie grzeczności. – Mowa tu o zapewnieniu o ponownym kontakcie. "Cześć, do jutra", "Dziękujemy, to następnym razem u nas". Proste formułki, ale bardzo ważne w stosunkach międzyludzkich i niezwykle oczekiwane. Okazujemy chęć utrzymywania dalszego kontaktu – zapewnia ekspertka z UW.

"Do widzenia" nawet przez telefon

Logika nakazuje, by kończąc rozmowę telefoniczną powiedzieć "Do usłyszenia" - zwłaszcza wtedy, kiedy nie planujemy kontaktu twarzą w twarz. Tak też zrobiłem, żegnając się z panią profesor... i niechcący zaliczyłem wpadkę.

– "Do usłyszenia" jest uznawane za poufałe. Ja jako osoba wyżej postawiona w tej rozmowie - ekspertka, mogę tak powiedzieć lub "Do zobaczenia". Dotyczy to nie tylko rozmów telefonicznych, ale i bezpośrednich. Jeśli tak powiem do studenta, to zawsze powinien odpowiedzieć "Do widzenia" – przyznała prof. Marcjanik. Za drugim razem już nie popełniłem tego błędu.