Nosi rozmiar 38 i nazwano ją "plus size". To nowy aniołek Victoria's Secret
Prawie każda modelka marzy o zostaniu Aniołkiem Victoria's Secret. Być może zostanie "aniołkiem" bieliźnianej marki wielu z nas wydaje się głupawe, ale to olbrzymi prestiż, wielka sława i duże pieniądze. Kariera przez duże "k". Jednak dalsze istnienie tej słynnej firmy jest zagrożone. Dlaczego? Ludzie mają dość, że wmawia im się, że ideał kobiety jest tylko jeden – i to bardzo szczupły.
Dlatego dla tak wielu modelek zostanie Aniołkiem Victoria's Secret to nie tylko olbrzymie osiągnięcie zawodowe i otwarcie wszystkich drzwi, ale również spełnienie największych marzeń.
Jednak Victoria's Secret od jakiegoś czasu traci swoją siłę rażenia. Ubiegłoroczny baśniowy pokaz w Szanghaju miał znacznie gorszą oglądalność, niż poprzednie, a sama firma zanotowała w ostatnim kwartale aż 7-procentowy spadek sprzedaży i musiała zamknąć 53 swoje sklepy. Co się stało, że utożsamiana z luksusem, magią i pięknem Victoria's Secret nie jest już taka "hot"?
A to się już robi niebezpieczne.
Aniołek wygląda tylko tak
Aniołkiem nie może zostać byle kto. Nie tylko musi mieć idealne wymiary i wysportowane ciało, ale modelka wcześniej musi gościnnie wystąpić na którymś z pokazów. Oprócz tego Aniołki przez bardzo długi czas były najczęściej białymi blondynkami. W końcu aniołki są jasnowłose i szczupłe, prawda?
A może wcale nieprawda?
Kultura zaczyna się zmieniać. Ruch body positive (ciałopozytywność) jest coraz popularniejszy, a kobiety są już bardziej świadome tego, że piękności na okładkach magazynów są wyretuszowane oraz że można być szczęśliwą, nawet jeśli nie nosi się rozmiaru 36. Coraz częściej w przestrzeni publicznej i komercyjnej pojawiają się kobiety plus size, transseksualne, różnego koloru skóry oraz z charakterystyczną cechą wyglądu (jak Winnie Harlow, modelka z bielactwem).
Powoli coraz więcej marek staje się nie ekskluzywnymi, ale inkluzywnymi – otwierają się na różnorodność, a nie jednolitość. Oczywiście w świecie wielkiej mody idzie to topornie i poczekamy jeszcze długie lata na wielkie zmiany, ale coś się jednak ruszyło.
Victoria's Secret powinna więc również być bardziej inkluzywna i docierać do jak największej liczby kobiet. Jednak totalnie nie umie i nie chce.
Aniołki i ciężarówki
Nowym Aniołkiem Victoria's Secret została właśnie supermodelka Barbara Palvin – 25-letnia Węgierka o niezwykłej urodzie i z pokaźną listą sukcesów na koncie, jak pokazy Prady, Louis Vuitton czy Dolce&Gabbana oraz okładki "Vogue".
– Nie wiem od czego zacząć, ale spróbuję. Nigdy bym nie pomyślała, że to się wydarzy i to przerosło wszystkie moje oczekiwania. Z wielką ekscytacją pragnę ogłosić, że oficjalnie stałam się Aniołkiem Victoria's Secret. Dziękuję, że we mnie wierzyliście – ogłosiła.
Żeby było jasne: marka Victoria's Secret jej tak nie nazwała, jednak wiele mediów już tak. Zaczęło się od popularnej strony na Facebooku związanej ze światem mody "Superficial Doll", która piała z zachwytu, że marka w końcu zatrudniła pierwszą modelką plus size w roli aniołka. Inne media brały z niej przykład. Ba, także większość komentujących była takiego zdania i chwaliła Victorię Secret za ten "odważny" i "przełomowy" krok.
Fot. Screenshot z Facebooka
Problem jest tylko taki, że Palvin ma 175 centymetrów wzrostu, waży 55 kilogramów i nosi rozmiar 36/38 – czyli ten najbardziej standardowy. Powiedzmy to wprost – Barbara Palvin jest szczupła. Ma pełniejsze biodra i bardziej już przypomina typowe kobiety niż pozostałe Aniołki – to trzeba przyznać – ale na pewno nie jest plus size. Bo to zaczyna się od rozmiaru 44-46.
Oczywiście w byciu plus size nie ma nic złego i nie dlatego tak wielu ludzi wkurza się na określanie Palvin tym mianem. Ich złość bierze się stąd, że to wciąż krzewienie krzywdzących ideałów piękna. Skoro Palvin jest plus size, to jak ma się poczuć kobieta nosząca rozmiar 46 czy 48? Komentarz jednej z internautek idealnie to podsumowuje: "Jeśli Palvin to plus size, to ja jestem truck size (z angielskiego – rozmiaru ciężarówki)".
Czyli generalnie kobiety dzielą się na aniołki i ciężarówki. Nieźle.
Skamielina
Victoria's Secret nie nazwała Palvin plus size, ale najprawdopodobniej zatrudniła ją (nie ujmując modelce oczywiście olbrzymiego doświadczenia i talentu) dlatego, że w dobie ostatnich kontrowersji – w ubiegłym roku w listopadzie szef marketingu Ed Razek stwierdził, że firma nie zatrudni osób transseksualnych, bo nie pasują do show, który jest "światem fantazji" – chciała poprawić swój image. Współpraca z "większą" modelką miała uratować jej prestiż i przyciągnąć klientki.
Oczywiście to odbiło się rykoszetem, bo ludzie są teraz wkurzeni, że w świecie, który wykreowała między innymi Victoria's Secret, tak wiele osób nazywa szczupłą Palvin modelką plus size. Bo jest odrobinę większa niż dziewczyny o rozmiarze 32 (które do tego i do każdego show muszą się ostro przygotowywać). A pikanterii dodaje fakt, że sama Palvin kilka lat temu wyjawiła, że wiele ludzi nazywa ją grubą, jednak ona sama za grubą się nie uważa i kocha swoje ciało. Nie ukrywa jednak, że długo miała kompleksy i czuła się źle w swojej skórze.
Nie chcemy już jednorodności, chcemy różnorodności i równości. Victoria's Secret powinna to sobie uświadomić i przestać być skamieliną.