Ich pacjenci będą ginąć w kolejkach do różnych poradni. Resort zdrowia chce zlikwidować hipertensjologię

Anna Kaczmarek
Można śmiało powiedzieć, że nadciśnienie tętnicze to plaga naszych czasów. Zwykle leczy je internista lub lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Jednak ok. 10 proc. chorych ma nadciśnienie oporne lub wtórne - oni potrzebują pomocy hipertensjologa, czyli lekarza, który specjalizuje się w leczeniu nadciśnienia tętniczego. Niestety już niedługo ci chorzy mogą nie otrzymać należytej pomocy, bo planowana jest likwidacji hipertensjologii.
Hipertensjolodzy apelują aby pozostawić ich specjalizację. Są szczególnie potrzebni pacjentom z nadciśnieniem tętniczym opornym i wtórnym. Fot. Michał Walczak/Agencja Gazeta
– Te 5-10 proc. pacjentów, którzy powinni być zaopiekowani przez hipertensjologów zginie w gąszczu licznych poradni, czekając na swoją kolejkę. Wielu z nich po prostu umrze, zanim doczeka się odpowiedniego leczenia – mówiła podczas konferencji prasowej prof. Krystyna Widecka z Kliniki Hipertensjologii i Chorób Wewnętrznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, była prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego.

Prof. Krzysztof J. Filipiak, internista, kardiolog, farmakolog kliniczny, hipertensjolog i prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, przypomina że dziś już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że nadciśnienie tętnicze jest ważną z punktu widzenia epidemiologii chorobą. Pacjentów z nadciśnieniem tętniczym mamy obecnie około 10 mln, czyli jest to bardzo znaczna część naszej populacji.


Specjalista mówi wprost, że likwidacja hipertensjologii to ograniczenie dostępności pacjentów do zorganizowanej, profesjonalnej opieki wysokospecjalistycznej.

Nie ma specjalistów, to nie ma ośrodków
Hipertensjologia nie znalazła się na liście specjalizacji szczegółowych w projekcie ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Brak specjalizacji oznacza też bark ośrodków, które będą zajmowały się pacjentami, z których nadciśnieniem nie jest w stanie poradzić sobie lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Województwo lubuskie i zachodniopomorskie już tracą ośrodki hipertensjologiczne.

Jak tłumaczy prof. Zbigniew Gaciong, konsultant krajowy w dziedzinie hipertensjologii, specjalizacja istnieje od 15 lat w Polsce. Liczba specjalistów w tym czasie zbliżyła się do optymalnej. Ponad 80 proc. pacjentów z nadciśnieniem tętniczym nie musi być leczonych przez hipertensjologów - wystarczy opieka lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
Prof. Zbigniew Gaciong
Konsultant krajowy w dziedzinie hipertensjologii

Jest jednak pewna grupa pacjentów, która wymaga opieki hipertensjologa - to około 10 proc. chorych z nadciśnieniem tętniczym. W naszym kraju, przez 15 lat istnienia specjalizacji, powstał całkiem sprawny system leczenia tych osób. Mają one możliwość odpowiedniej diagnostyki oraz leczenia w ośrodku referencyjnym.

Profesor dodaje, że jest pewna grupa chorych, u których istnieje tzw. nadciśnienie wtórne. W tych przypadkach jest nawet możliwość wyleczenia pacjent z nadciśnienia tętniczego, czyli "usunięcia” choroby, która wywołuje nadciśnienie i szereg innych niepokojących objawów, będących bezpośrednim zagrożeniem nie tylko zdrowia ale i życia chorego.

– Przykładem mogą być przypadki nadciśnienia tętniczego uwarunkowane endokrynnie. Czasami w chorobach endokrynologicznych jedynym objawem bywa właśnie nadciśnienie tętnicze. Taki pacjent nie trafia do endokrynologa – podkreśla konsultant.
Kto będzie leczył dzieci?
Wiedza hipertensjologów jest nieoceniona również przy leczeniu dzieci z nadciśnieniem tętniczym.

Prof. Mieczysław Litwin, pediatra, nefrolog i internista z Instytutu Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie tłumaczy, że problem nadciśnienia tętniczego uważany jest za chorobę wieku dorosłego. Tymczasem w wieku rozwojowym 0-18 lat problem dotyczy od 3 do 5 proc. populacji. Natomiast wśród warszawskich maturzystów mamy 10 proc. uczniów z nadciśnieniem tętniczym.

U dzieci i nastolatków mamy zwykle do czynienia z postaciami wtórnymi nadciśnienia tętniczego, czyli takiego które uwarunkowane jest różnymi schorzeniami np. endokrynologicznymi. Ci chorzy potrzebują leczenia specjalistycznego, nie poradzi sobie z tym zwykły pediatra.
Prof. Mieczysław Litwin
Pediatra, nefrolog i internista z Instytutu Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie

Lekarze przygotowujący się do egzaminu specjalizacyjnego z pediatrii w ogóle nie uczą się o nadciśnieniu tętniczym. Pediatra specjalizujący się w kardiologii dziecięcej ma za sobą tylko jeden wykład dotyczący nadciśnienia tętniczego u dzieci. Teraz w każdym ośrodku akademickim jest hipertensjolog dziecięcy. Lekarz POZ może przekazać pacjenta do szpitala rejonowego, a ten następnie do ośrodka specjalistycznego.

– Z mojego punktu widzenia najistotniejsze jest to, żebym miał partnerów, którym mogę przekazać pacjenta do leczenia specjalistycznego, a nie przekazywał go lekarzom, którzy wysłuchali jednego wykładu na temat nadciśnienia tętniczego u dzieci – podkreśla prof. Litwin.

Może czasem warto się rozdrabniać
Hipertensjologia to szczegółowa specjalizacja lekarska, czyli lekarze decydują się na nią po uzyskaniu jednej ze specjalizacji podstawowych. W tym wypadku interny, kardiologii lub pediatrii. Od dawna w środowiskach lekarskich dyskutowano nad zmniejszeniem ilości specjalizacji.

Jednak niektóre z nich, z projektu ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty wyrzucono chyba zbyt pochopnie. Zresztą nie konsultując tego nawet z zainteresowanymi.

Przeciwnicy pozostawienia hipertensjologii jako specjalizacji argumentują, że to specjaliści tylko "od jednej choroby”, a nie warto się tak rozdrabniać. Problem w tym, że nadciśnienie tętnicze to nie tylko problem związany z niehigienicznym trybem życia. Specjalista od nadciśnienia tętniczego musi mieć wiedzę nie tylko z kardiologii, ale też nefrologii czy endokrynologii.

Podsumowując warto zauważyć, że od kiedy w Polsce kształcimy lekarzy hipertensjologów skuteczność leczenia nadciśnienia tętniczego podniesiona została z 12 do 26 proc. Dlaczego likwidować coś, co naprawdę dobrze funkcjonuje?