Śmialiśmy się z jej problemów i łysej głowy, teraz ją wspieramy. Britney Spears to wzór odwagi i siły

Ola Gersz
Światowe media żyją informacją, że Britney Spears trafiła do szpitala psychiatrycznego. Z własnej woli – piosenkarka ma przeżywać trudny czas z powodu ciężkiej choroby jej ojca. Podczas gdy kilkanaście lata temu jej problemy psychiczne były wyśmiewane przez wszystkich – mem z jej ogoloną głową nadal ma się dobrze – teraz Spears jest chwalona za dojrzałość i siłę. To pokazuje nie tylko jak zmieniła się sama Spears, ale również cała nasza kultura i jej podejście do zdrowia psychicznego.
Britney Spears ma 37 lat i sporo przeszła w swoim życiu Fot. Instagram / Britney Spears
Britney z szaleństwem w oku i psychotycznym uśmiechem goli głowę na łysą maszynką, Britney atakuje parasolką samochód paparazzi, Britney wygląda, jakby imprezowała przed 7 dni z rzędu – w 2007 roku te zdjęcia obiegły wszystkie światowe media i śmiał się z nich każdy.

Zresztą memy ze Spears do dzisiaj są popularne i niezwykle nośne. Nie mówiąc już o kubku z napisem "Jeśli Britney przetrwała 2007 rok, ty możesz przetrwać dzisiaj", który robi furorę na Tumblrze czy Pintereście.

To był rok 2007, teraz jest 2019. Sytuacja niejako się powtarza – nie, Britney nie ogoliła włosów ani nikogo nie pobiła parasolem, ale powróciły jej problemy ze zdrowie psychicznym. Portal TMZ podał w czwartek, że 37-letnia dziś piosenkarka tydzień temu na własne życzenie zgłosiła się do szpitala psychiatrycznego i planuje zostać tam 30 dni.


Ale teraz jakoś już się nie śmiejemy.

Czas dla siebie
Skąd decyzja o terapii w szpitalu psychiatrycznym? Według portalu ET chodzi o stan zdrowia ukochanego ojca Britney, Jamiego Spearsa, który kilka miesięcy temu przeszedł poważną chorobę okrężnicy i był bliski śmierci. 4 stycznia piosenkarka ogłosiła, że zawiesza swoją karierę muzyczną i odwołuje występy w ramach swojej rezydentury w Las Vegas "Britney: Doll Domination", ponieważ chce poświęcić się swojej rodzinie. "Jesteśmy bardzo wdzięczni, że wyszedł z tego żywy, ale ma przed sobą jeszcze długą drogą" – napisała piosenkarka na Instagramie i Twitterze. Jednak stan jej ojca wciąż jest ciężki, co dla Spears było źródłem ogromnego stresu i emocjonalnego napięcia – potwierdziło "Variety". Gwiazda czuła się już psychicznie tak źle, że podjęła decyzję o hospitalizacji.

Sama Spears nie mówiła ostatnio o swoim stanie psychicznym w mediach społecznościowych – nie pojawiała się tam od stycznia. Jednak w środę na jej koncie na Instagramie pojawiła się wiele mówiąca grafika z napisem: "Zakochaj się w dbaniu o siebie: o umysł, ciało i duszę". "Wszyscy musimy znaleźć czas na czas tylko dla siebie" – podpisała ją wokalistka. Co raczej nie pozostawia wątpliwości, że doniesienia medialne są prawdziwe. Potwierdził to również anonimowy "przyjaciel Britney" w rozmowie z tabloidem "People". "[Britney i jej ojciec] są bardzo blisko i ciężko to przeżyła. Nie dzieje się z nic dramatycznego – zdała sobie po prostu sprawę, że musi znaleźć czas na zajęcie się sobą" – powiedział.

Odwaga i siła
Doniesienia o Britney Spears, a także jej posty na Instagramie wywołały w mediach i wśród jej fanów dużą falę zrozumienia. Jej decyzja o zapisaniu się do szpitala psychiatrycznego na własne życzenia określana jest jako akt odwagi i siły.

Widać to zresztą na Twitterze. "Britney Spears, jesteś moją absolutną idolką, cały świat Ci kibicuje", "Britney Spears, kocham Cię" – brzmią komentarze. A ktoś napisał: "Nie ma nic komicznego w tym, że Britney Spears zgłosiła się do szpitala psychiatrycznego. Jest silna, skoro przyznała, że potrzebuje pomocy. A oprócz tego jest bardzo odpowiedzialna, że zaczęła działać, ponieważ ma dzieci. Depresja [nie wiadomo jednak, czy to na nią cierpi Spears – red.]jest poważna, potrafi być wyniszczająca i śmiertelna. Niektóre rzeczy nie są żartem". Wsparcie Spears okazał również jej partner, 25-letni Sam Asghari. "To nie jest objaw słabości. To znak prawdziwej siły, ludzie powinni być tym zainspirowani. Przynajmniej ja jestem" – napisał na InstaStories.

Pani już dziękujemy
Takiego wsparcia Spears nie otrzymała jednak od publiki w 2007 r. Piosenkarka przeżyła bowiem wtedy bardzo poważne załamanie nerwowe. Artystka, która swoją przygodę z muzyką zaczęła już jako kilkulatka w "Klubie Myszki Miki", a w wieku 18 lat wydała pierwszą płytę i stała się globalną gwiazdą, przeżyła wtedy poważne i bardzo medialne załamanie nerwowe. Lata na świeczniku i paparazzi na każdym kroku zebrały swoje żniwa.

W 2007 roku piosenkarce zaczęło się też rozpadać całe życie. Na raka jajników zmarła jej ukochana ciotka, Spears rozwiodła się z mężem Kevinem Federlinem, a sąd pozbawił ją praw rodzicielskich do jej dwóch synów. Spears walczyła wtedy z uzależnieniami od narkotyków i alkoholu i wędrowała od szpitala do szpitala, od odwyku do odwyku. To wtedy ogoliła głowę i zaatakowała samochód fotografa parasolka, co dla jej fanów było szokiem – co się stało z naszą kochaną i miłą Britney, idolką nastolatek? Tą, która śpiewała niewinnie "ups, chyba znowu to zrobiłam"? Media się śmiały, ludzie kpili. Britney stała się po prostu "wariatką", osobą "niespełna rozumu". Wierni fani stali za nią murem, ale wielu się od niej wtedy odwróciło. To było dziwne i śmieszne, to się nie podobało. Takiej Spears nie chcemy. Nikt nie próbował jej zrozumieć.

To wtedy zajął się nią jej ojciec Jamie. Spears została ubezwłasnowolniona przez sąd, a jej tata został jej kuratorem (wraz z prokuratorem Andrew Walletem) – rozporządzał jej majątkiem, decydował o jej leczeniu i podejmował za nią decyzje. Miało to trwać weekend, trwało 11 lat.

– Mój ojciec uratował mi życie. Gdyby nie on, prawdopodobnie by mnie tu nie było. Nie zawsze byłam dobrą córkę, ale on praktycznie zrezygnował ze swojej pracy i opiekował się mną wtedy, kiedy sama nie byłam pewna, czy chcę dalej żyć. Zawdzięczam mu moje życie – powiedziała w 2008 r. w wywiadzie dla Daily Star. Spears wyszła bowiem na prostą. Nagrywała kolejne płyty, koncertowała, objęła rezydenturę w Las Vegas, była jurorką w amerykańskim "Idolu" i stała się świetną matką. Wyglądała dobrze i czuła się dobrze, dojrzała i zmądrzała.

Mądra Britney, mądrzy my
Nie tylko Spears dojrzała i zmądrzała. To samo stało się z naszą kulturą, w której zdrowie psychiczne już nie jest takim tabu, jak niecałe 12 lat temu. Zaczęliśmy mówić wprost o chorobach psychicznych, załamaniach nerwowych, emocjonalnych zaburzeniach. Nie traktujemy tego już jako słabości, ale jako chorobę, potwora w głowie, z którym da się walczyć. A jeśli walczysz, jesteś silny.

Gwiazdy przyznają się do chorób czy uzależnień wprost, tak jak chociażby Demi Lovato, która w ubiegłym roku przegrała kolejną walkę z nałogiem. Fani od niej się nie odwrócili, wręcz przeciwnie, wydaje się, że im bardziej Demi błądzi, tym bardziej oni stoją za nią murem. Justin Bieber, który wyznał, że ma depresję, również otrzymał wsparcie (chociaż trolii i hejterów oczywiście dalej nie brakuje). Jest już mniej wstydu i ostracyzmu, mniej żartów. Jasne, memy z Britney z 2007 r. nadal funkcjonują, ale dziś w takiej formie już chyba by nie powstały. Do tego zmieniły znaczenie. Mniej śmiejemy się z Britney, a bardziej z siebie. W końcu my wszyscy przeżywamy w życiu ciężkie chwile i mamy ochotę to wszystko rzucić.

Spears, która otwarcie mówi o ogromnej wadze dbania o siebie i zapisuje się do szpitala na własne życzenie, może być więc współcześnie popkulturowym symbolem walki o zdrowie psychiczne, w której nie ma nic wstydliwego czy śmiesznego. Rozumiemy Cię, Britney, znamy to, dasz radę – mówimy teraz.

Kubek z napisem "Jeśli Britney przetrwała 2007 rok, ty możesz przetrwać dzisiaj" nabiera więc nowego znaczenia – bądźmy silni, jak Britney.