Ten samochód to prawdziwy dowód na to, że reklamy nie zawsze kłamią

Piotr Rodzik
Widzieliście w telewizji spoty nowego Citroena C5 Aircross? Daliście się przekonać, że to "SUV klasy komfort", cokolwiek to właścwie znaczy? Jeśli nie, to możecie dać się przekonać mi. C5 Aircross to jedno z najwygodniejszych aut na rynku i z pewnością w najwygodniejsze w tej cenie.
Citroen C5 to ładny i zaskakująco komfortowy kompaktowy SUV. Fot. naTemat.pl
Francuzi od zawsze wiedzieli, jak się robi komfortowe auta. To przecież Citroen wypuścił na rynek tak legendarne modele jak CX czy BX. Ich wspólny mianownik? Nieziemski komfort, za które odpowiadało zawieszenie hydropneumatyczne. Przez lata absolutny szczyt w zakresie resorowania, obecnie dawno wycofane z produkcji.
Fot. naTemat.pl
C5 Aircross takiego zawieszenia oczywiście też nie ma. Ale ma inne asy w rękawie i naprawdę - dawno nie byłem tak zrelaksowany w jakiś zwyczajnym aucie.

To musi być Citroen
Ale po kolei. C5 Aircross wygląda dokładnie tak, jak... właściwie każdy inny Citroen na rynku. Można wręcz powiedzieć, że to taki C3 Aircross na sterydach. Czyli znajdziemy tu dużo geometrycznych kształtów, masywne nadkola, airbumpy na drzwiach i wreszcie ten magiczny grill. Złożony z dwóch części.
Fot. naTemat.pl
Jedna łączy logo Citroena ze światłami LED, druga łączy pozostałe oświetlenie przodu auta. Razem te elementy tworzą podwójny, poziomy grill, który wygląda po prostu dobrze i... po "citroenowsku".


W środku mamy z kolei osobliwy miks tego, co oferuje Citroen i... co możecie lepiej kojarzyć z aut marki Peugeot. Uchwyt automatycznej skrzyni biegów, wirtualny kokpit - to wszystko mogliście już widzieć w autach z lwem na masce. Reszta jest na wskroś citroenowa - geometyczna, stylowa i trochę futurystyczna. Warto odnotować pikowaną skórę na bardzo wygodnych (z opcją masażu) fotelach czy przeszycia na skórze w innych fragmentach auta.
Fot. naTemat.pl
Żeby jeszcze tylko niektóre z plastików nie były tak nieziemsko twarde... Na pocieszenie w środku jest dużo miejsca, także na tylnej kanapie. O ile w ogóle możemy mówić o kanapie, ponieważ w drugim rzędzie znajdują się trzy oddzielne fotele, z czego skrajne mają mocowania Isofix. Z jednej strony będzie uczciwie, jeśli przewieziemy na kanapie trzy osoby. Z drugiej strony dwie będą poszkodowane, gdyż zmarnuje się dużo przestrzeni po środku.

No i bagażnik ma nawet 720 litrów, jeśli przesuniecie kanapę maksymalnie do przodu. A po jej złożeniu to aż 1630 litrów.
Fot. naTemat.pl
Komfort, komfort, komfort
Na początek kilka suchych liczb, które zazwyczaj są istotne, choć prawdę mówiąc nie w przypadku tego samochodu. Po prostu trzeba mieć to z głowy. Testowany model napędzał silnik PureTech 180. Pod tą nazwą kryje się turbodoładowana, benzynowa jednostka o mocy 181 KM i momencie obrotowym 250 Nm dostępnym już od 1650 obrotów na minutę.

Co z tego wynika? C5 Aircross z tym silnikiem jest autem naprawdę zaskakująco dynamicznym, które świetnie współpracuje z ośmiobiegowym automatem. Przy "zwyczajnej, ludzkiej jeździe" naprawdę nie potrzeba więcej.
Fot. naTemat.pl
Co innego jest tu jednak istotne. W tym aucie chodzi o komfort. Choćby sama prędkość. Jedziecie tym autem po autostradzie 140 km/h, a w środku jest jakoś tak... dziwnie cicho jak na ten segment? To zasługa podwójnie klejonych szyb przednich, które po prostu oddzielają kierowcę od świata zewnętrznego. W mało którym aucie opór powietrza jest tak nieodczuwalny.

Prawdziwy majstersztyk to jednak zawieszenie. W Warszawie całkiem niedaleko mojego mieszkania jest ulica Ordona. Kto był kiedyś na Woli, ten doskonale wie, co to za miejsce. Kocie łby porozjeżdżane przez betoniarki z okolicznych zakładów przemysłowych. Jednocześnie to dobry skrót w inne części miasta, ale wieloma autami po prostu się tam nie zapuszczam.
Fot. naTemat.pl
A C5 Aircross przez tę ulicę po prostu przefrunął. Ostatni raz tak bezrefleksyjnie pokonałem to miejsce w Mercedesie klasy... G. Tylko że w tamtym aucie po prostu przebiłem się dzięki brutalnej sile tego samochodu, a w C5 Aircross o mój komfort zadbały amortyzatory z progresywnymi ogranicznikami hydraulicznymi. To dzięki nim w tym aucie na nierównościach jest tak komfortowo. To naprawdę niesamowite przeżycie w tej klasie.

Trzeba też zauważyć, że pomimo tej wygody C5 Aicross jest dość stabilnym samochodem. Jazda z prędkością autostradową nie wywołuje dreszczy. Rozczarowuje tylko trochę spalanie. Na autostradzie trzeba się liczyć z dziewięcioma litrami bezołowiowej na sto kilometrów, na ekspresówce wynik powinien spaść o jakiś litr. W mieście wyszło z kolei aż 11,5 litra.
Fot. naTemat.pl
Jednak ma też wady, ale się opłaca
Poza spalaniem muszę uczciwie przyznać, że w egzemplarzu testowym pomimo niewielkiego przebiegu to niesamowite zawieszenie czasami miało ochotę sobie poskrzypieć. Nie wyciągałbym jednak z tego pochopnych wniosków, gdyż egzemplarz do testów mógł być wcześniej już ostro traktowany.

I wreszcie ten ekran multimedialny. Jak w każdym Citroenie/Peugeocie klimatyzację obsługuje się z panelu dotykowego. Strasznie to niewygodne.
Fot. naTemat.pl
Te niedociągnięcia nie mogą jednak w moim odczuciu zaważyć na ogólnym odbiorze tego auta. A Citroen C5 Aircross jest tak fajny, że nawet trochę... sam zapragnąłem go mieć. Nawet w tej cenie - bo C5 Aircross w dobrze wyposażonej wersji Shine to 127,4 tys. zł, a egzemplarz testowy z dodatkami (panoramiczny dach czy 19-calowe koła) to aż 148,5 tys. zł. Mimo to naprawdę jest przyjemnie.

No i pamiętajmy, że podstawowa wersja z silnikiem 1.2 PureTech to niemal 87 tysięcy złotych. A za takie pieniądze wygodniejszego auta na rynku chyba po prostu nie ma.

Citroen C5 Aircross PureTech 180 EAT8 Shine na plus i minus:

+ Komfort
+ Komfort
+ Jeszcze raz komfort
+ Przyzwoite osiągi
- Coś tu skrzypi
- Spalanie najwyżej średnie

Fot. naTemat.pl