18-letnia Basia Balicka murem za nauczycielami. "Wolę studiować w kraju, w którym szanuje się edukację i ludzi"

Daria Różańska-Danisz
– Powiem pani tak: chcę zdawać maturę, ale w kraju, w którym pewne prawa są respektowane. Są rzeczy, które czekać nie mogą. A poszanowanie dla edukacji jest jedną z takich kwestii – mówi pewna swego Barbara Balicka, tegoroczna maturzystka. To ona porywała tłumy podczas antyrządowych manifestacji, m.in. w obronie niezależnych sądów.
Barbara Balicka podczas demonstracji pod hasłem "Wrocław wspiera nauczycieli". Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Całym sercem wspiera pani strajkujących nauczycieli, mimo że egzamin maturalny, do którego powinna pani za miesiąc przystąpić, stoi pod znakiem zapytania?

Barbara Balicka: – W klasie już od bardzo długiego czasu rozmawialiśmy o strajku, mając świadomość, że może on wpłynąć na kwestię matur, czyli utrudnić lub uniemożliwić przeprowadzenie egzaminów. I oczywiście nie jest nam – tegorocznym maturzystom – to na rękę, ale wcale nie musi być. Przecież nie taka jest rola strajku. Chodzi o to, żeby pokazać jedność w sytuacji, która jest dla nas trudna.

Odważne. Bierze pani pod uwagę taką ewentualność: któryś z nauczycieli nie zdąży wystawić ocen, dyrekcja nie zwoła rady pedagogicznej i nie przystąpi pani do egzaminu maturalnego, nawet jeśli udałoby się zebrać komisje egzaminacyjne?





Staram się brać pod uwagę i taką ewentualność. Z jednej strony wierzę, że do tego czasu rząd zmądrzeje i odniesie się do propozycji nauczycieli. Jestem człowiekiem pełnym nadziei i staram się sobie tłumaczyć, że jednak matura będzie mogła się odbyć. A nawet jeżeli miałoby do niej nie dojść, to – co mówiło już wielu – będziemy mieć lekcję życia, walki o szacunek i godność nauczycieli. A to jest ważniejsze niż jakakolwiek lekcja, która będzie odbywać się w szkole.

Czyli popiera pani strajkujących nauczycieli, nawet jeśli może pani stracić rok i nie podejść do matury?

To brzmi bardzo strasznie. Ale weźmy pod uwagę to, że postawa nauczycieli i ich walka o swoje prawa pokazuje też nam, uczniom, jak należy walczyć.

Oczywiście, każdy myśli o swoim egzaminie, ale postawmy sobie jasno priorytety. W sytuacji, w której rząd prowadzi absolutnie obrzydliwą propagandę, to chociaż my – uczniowie – pokażmy jedność.

Co to jest za społeczeństwo, w którym rząd mówi młodym ludziom, że są uczeni przez terrorystów... Nie rozumiem w ogóle, na jakiej zasadzie możemy mówić o próbie budowania autorytetu nauczyciela, kiedy zmieszaliśmy go z błotem.

Nauczycielką jest też pani mama.


Tak, dlatego też znam sytuację nauczycieli z pierwszej ręki. Widzę emocje, jakie po kolejnym dniu strajku targają moją mamą. Kiedy ogląda relacje mediów, słyszy komentarze na temat strajkujących nauczycieli, to płacze. Ta sytuacja jest bardzo zaogniona. Nie byłoby problemu, gdyby rząd odpowiedział na wezwanie ZNP, które było wystosowane już dawno.

Zapewne rząd do ostatniej chwili nie spodziewał się, że nauczyciele zdecydują się na tak odważny krok.

To największy protest nauczycieli od 25 lat. Bardzo przykre, że w dalszym ciągu trzeba podejmować tak radykalne kroki.

Popieram postulaty nauczycieli, ale nie wiem, czy jako maturzystka byłabym w stanie podpisać się pod pani słowami.

Oczywiście, że to jest trudne. Ja też staram się mieć dużą wyrozumiałość dla rodziców, którzy nagle zostali pozbawieni możliwości zostawienia dziecka w szkole, czy przedszkolu. Jestem w stanie zrozumieć rozżalenie uczniów, którzy wciąż nie wiedzą, jak to wszystko będzie wyglądać. Ale nasza jedność ma polegać właśnie na tym, że popieramy protest, kiedy nie jest nam to na rękę.

Nauczyciele rozmawiali z Wami na temat protestu?

Od kiedy było wiadomo, że do strajku może dojść, to nasi nauczyciele próbowali nam w miarę możliwości tłumaczyć, z czym może się to wiązać, jak będzie to mogło wyglądać. A wszystko po to, żebyśmy mieli poczucie, że pewnego rodzaju działania nie są podejmowane przeciwko nam, a też poniekąd dla nas.

W całym tym proteście nauczyciele naprawdę wciąż myślą o nas, uczniach, i na pewno nie chcą, aby wpłynął on negatywnie na naszą sytuację. Uważam, że winą za wszystkie nieprzeprowadzone egzaminy w dalszym ciągu możemy obarczać rząd, a nie nauczycieli. To też walka o to, żebyśmy mogli żyć w kraju, w którym nauczyciele są szanowani, a edukacja doceniana.

Nauczyciele walczą też o godne płace.


Wsparcie nauczycieli – w sensie materialnym – jest bardzo istotne. Wciąż mówi się, że nauczycielom chodzi tylko o pieniądze. Lepsza edukacja nie zależy tylko i wyłącznie od tego, jak wynagradzani będą nauczyciele... Ale nie ma dobrej edukacji bez dobrze opłacanego nauczyciela, co widzimy chociażby po przykładzie Finlandii.

Czy w pani klasie udało się przerobić cały materiał? Podczas strajku uczniowie sami przygotowują się do matury?

Mamy takie szczęście, że akurat z materiałem w tyle nie byliśmy, a w te ostatnie dni przeważnie go powtarzaliśmy. Jeśli idzie o całokształt – wiadomo, że nie jest to nikomu na rękę, ale nauczyciele o nas zadbali. Wysłali nam pewne materiały do zrealizowania. Nie zostaliśmy pozostawieni na lodzie.

Myślę, że nauczycielom jest przykro, że my możemy na tym strajku coś stracić. Nie chciałabym, żeby to było powodem rezygnacji z protestu. Boją się, że nas to krzywdzi. Są lekcje ważniejsze od tych szkolnych i to jest chyba właśnie jedna z nich. To, co możemy zrobić w domu do matury, róbmy, walczmy. Oby udało się do niej przystąpić w terminie.

Nie każdy maturzysta podziela pani zdanie. Licealiści z Lublina piszą wprost, że czują się trochę oszukani. Nie wiedzą, czy będą mieli wystawione oceny, czy w ogóle będą mogli przystąpić do egzaminu. Czują się trochę ofiarami tego sporu.

Na pewno jest wiele głosów maturzystów, którzy próbują obrócić swój strach w złość na nauczycieli. Nagle egzaminy, do których się przygotowywali przez tyle lat, mogą się nie odbyć. I ja rozumiem tych maturzystów, że czują się zagubieni, przestraszeni. Może jest to kwestia rozmowy.

Myślę, że przesadą nie będzie, kiedy powiem, że w większości uczniowie mojej szkoły popierają strajk. Jesteśmy w kontakcie z naszymi nauczycielami, przekazujemy im słowa wsparcia. To jest bardzo trudne dla wszystkich, ale oni walczą także o to, żebyśmy mogli żyć w kraju, w którym edukacja jest doceniania, a nauczyciel nie jest mieszany z błotem.

Więc wszystkim maturzystom, którzy się boją, którzy winą ze tę sytuację próbują obarczyć nauczycieli, mogę powiedzieć tylko, że bardzo ważne jest, by w obliczu tej obrzydliwej propagandy, pokazać jedność.

Gdy rząd przyjmie żądania nauczycieli, strajk się zakończy, a matury odbędą. Może więc zamiast pisać do nauczycieli, napiszmy do rządu?

Złośliwi piszą, że popiera pani strajk nauczycieli, bo to po linii opozycji. A pani jest związana z młodzieżówką PO, aktywnie uczestniczyła pani w antyrządowych manifestacjach.

To sytuacja, która przekroczyła granice dobrego smaku i krytyki poglądów drugiej osoby. Po moim wpisie dotyczącym poparcia dla nauczycieli, pojawiło się wiele komentarzy przepełnionych jadem. Nagle okazuje się, że uczestnictwo w protestach w obronie sądów odbiera mi prawo do komentowania sytuacji związanej ze strajkiem.

Mój związek z taką czy inną opcją, ugrupowaniem mnie się wydaje mało istotny. Jestem przede wszystkim uczennicą. I jako uczennica się wypowiadam. Jestem w stanie zgodzić się na pewnego rodzaju utrudnienia, właśnie dlatego, że wiem, iż to potrzebna walka i nauczycieli trzeba wspierać.

"Zacznij myśleć samodzielnie"; "niemoralny wzór ucznia" – piszą internauci w komentarzach pod pani postem na Twitterze. Odsyłają panią do książek.

To uderza nie tylko we mnie, ale i w inne młode osoby, które także poparły strajk nauczycieli. Im też nie jest lekko z tą sytuacją, ale rozumieją, że to nie jest przeciwko im...

I nagle okazuje się, że my wszyscy nie mamy prawa głosu. Emocje to rzecz, które często trudno pohamować. Ale tu weszliśmy na wyższy poziom obrażania i szkalowania rozmówcy. Może dlatego, że media rządowe nie mają z tym problemu w kontekście nauczycieli. Być może teraz inni dają sobie prawo do tego, żeby tę samą narrację prowadzić w kontekście osób, które ten strajk popierają. Przykre, niezrozumiałe.

Ma pani plan B? W razie gdyby do egzaminu maturalnego nie doszło.

Przede wszystkim wolałabym teraz nie rozważać tego, co mogłoby się zadziać, bo w dalszym ciągu – moim zdaniem – podstawową rzeczą jest wiara w to, że jednak rząd pójdzie po rozum do głowy. I ta sytuacja zostanie zażegnana. Póki co, propozycje rządowe są uwłaczające i w kontekście narracji prowadzonej przez rząd, wysoce niestosowne.

Powiem pani tak: chcę zdawać maturę, ale w kraju, w którym pewne prawa są respektowane. Są rzeczy, które czekać nie mogą. A poszanowanie dla edukacji jest jedną z takich kwestii.

Wolę studiować w kraju, w którym szanuje się edukację i ludzi, którzy walczą o swoje prawa. Z Polski wolałabym nie wyjeżdżać, więc jedynym rozwiązaniem jest poprawić sytuację, która jest teraz. I mam nadzieję, że tak się stanie.