Tam nauczyciele wyszli na ulice w czerwonych koszulkach. Mają powód, by solidaryzować się z Polakami

Katarzyna Zuchowicz
Ich zdjęcia obiegły polski internet. Nauczyciele z różnych krajów pokazali jak bardzo solidaryzują z ZNP, a ich wpisy Facebooku wywołały prawdziwą euforię. Wielu z tych nauczycieli to Amerykanie. "Tu w Kalifornii jesteśmy z wami" – piszą. Z wielu stanów USA płyną takie głosy. I na pewno nie są to tylko puste słowa. Tu również od miesięcy nauczyciele strajkują.
Protesty nauczycieli w USA trwają od miesięcy. Fot. Screen/FB/Wear RedforEd
Do tej pory w Polsce mało kto zwracał na to uwagę. Ale protesty nauczycieli w USA są tak potężne, że znalazły już swoje miejsce w Wikipedii. Zaczęły się już w 2018 roku i trwają do dziś. W różnych stanach, z różną częstotliwością i z różnym efektem.

W styczniu w Los Angeles zbuntowało się 30 tysięcy nauczycieli. Był to pierwszy taki strajk od 30 lat, który dotknął 600 tysiące uczniów. I tak jak w Polsce poprzedzony był negocjacjami, które skończyły się fiaskiem. Na stole były pensje nauczycieli, przepełnione klasy (nawet ponad 40 uczniów) i stan publicznej edukacji w ogóle. Uczniowie w okręgu LA przez tydzień nie chodzili do szkoły.


"Przez Denver do Wirginii"
Ale to tylko kropla w morzu tego, co w ostatnich miesiącach działo się w USA. W ubiegłym roku w Zachodniej Wirginii strajk nauczycieli trwał dziewięć dni. Od tego się zaczęło. Potem była Oklahoma. Ale, jak donosił CNN, w tym roku to Los Angeles zapoczątkowało lawinę. Strajki nauczycieli zaczęły rozprzestrzeniać się przez Stany niczym wielkie pożary lasów. "Od Kalifornii przez Denver do Wirginii coraz więcej nauczycieli domaga się podwyżek i więcej środków na szkoły" – pisał CNN. Wirginiia, jak zwrócił uwagę, to 12 stan pod względem zamożności, a nauczyciele zarabiają poniżej średniej krajowej.

Protesty nauczycieli odbywają się pod jednym hasłem #RedforEd. Wszędzie nauczyciele mają bardzo podobne postulaty. Bardzo podkreślają – nie chodzi tylko o pensje. Twierdzą, że przez lata szkoły publiczne w USA były niedofinansowane i żądają większych nakładów na edukację w ogóle.

"Demonstrują przed budynkami szkół"
"40 tys. uczniów szkół publicznych w kalifornijskim Oakland drugi tydzień z rzędu nie ma lekcji. Strajkują niemal wszyscy z 2,3 tys. zatrudnionych przez miasto nauczycieli. Widzę, jak codziennie o świcie demonstrują przed budynkami swoich szkół" – opisywał w lutym sytuację w Oakland korespondent "Gazety Wyborczej" Maciej Jarkowiec.

Relacjonował, że tydzień wcześniej protest zaczęło ponad 2 tys. nauczycieli w Denver. A dwa dni przed Oakland strajkowało 19 tys. nauczycieli w Wirginii. "Podwyżki płac. Mniej uczniów w klasach. Więcej środków na edukację" – wymieniał mu postulaty, o które walczą Amerykanie, jeden z nauczycieli w Oakland.

Amerykańcy nauczyciele wychodzą na ulice w czerwonych koszulkach. To one stały się ich znakiem rozpoznawczym, niektórzy w tych koszulkach właśnie okazali solidarność z polskimi nauczycielami. Dlatego ich gest ma tak szczególne znaczenie. Oni bardzo dobrze rozumieją polskich nauczycieli. Tym bardziej, że w USA też były głosy, że to lewicowe ruchy stoją za tymi strajkami.

I tak jak Amerykanie wsparli Polaków, tak do tej pory wspierali siebie nawzajem. Gesty solidarności płynęły pomiędzy poszczególnymi stanami. "Zachodnia Wirginia popiera nauczycieli w Oklahomie" – pisali w internecie. Tak samo wpierali nauczycieli protestujących w Wielkiej Brytanii i Australii.

"Hawaje was popierają"
Akcję z Polską zapoczątkował Eric Blanc z San Francisco. Napisał na Facebooku, że na prośbę ZNP zwraca się do amerykańskich nauczycieli o przesyłanie zdjęć. Zamieścił mapę polskich szkół objętych strajkiem. Odzew był niesamowity. "Nauczyciele z Filadelfii są z wami", "Hawaje was popierają", "Solidaryzujemy się z wami w Tennessee", "Za lepszą przyszłość nauczycieli i uczniów!" – jego post zebrał niemal tysiąc komentarzy.

Ktoś z Oregonu napisał: "Jesteśmy z wami. My wychodzimy na ulice 8 maja". 11 kwietnia do protestów szykuje się też Sacramento w Kalifornii. Tu też nauczyciele domagają się podwyżek, mniejszych klas w szkołach, zwiększenia personelu, w tym również psychologów, pielęgniarek czy pracowników bibliotek.

Coś wywalczyli
I teraz pytanie, czy te protesty coś dają. Pensje są różne w różnych stanach. "Władze w Oklahomie pozostały niewzruszone: urzędnicy stwierdzili, że nie są w stanie uczynić zadość żądaniom nauczycieli, bo budżety roczne są zostały już zatwierdzone. Być może strajk był po prostu za krótki. W Wirginii Zachodniej nauczyciele wyszli ze szkół aż na 9 dni – i uzyskali obietnicę pierwszej podwyżki od czterech lat" – donosił polski serwis strajk.eu.

Ale w Los Angeles nauczyciele wywalczyli mniejsze klasy, większą liczbę psychologów i pielęgniarek w szkołach oraz podwyżki w wysokości 6 procent. Domagali się 6,5 proc.