Jak znany raper został nauczycielem. Uczy polskiego w liceum w Kielcach

Michał Jośko
Oto Mateusz Pustuła, kielczanin z rocznika 1987, który fanom polskiego hip-hopu znany jest jako Rover. Choć dziś ten MC z piętnastoletnim stażem na scenie rapowej nie spędza zbyt wiele czasu przy mikrofonie, to realizuje się na innych polach: zajmuje się m. in. kręceniem filmów dokumentalnych (jest współtwórcą "Projektu Lunik", nagrodzonego w konkursie Grand Video Awards 2018). Lecz to nie wszystko: dziś porozmawiamy z nim o... łowieniu ryb i pracy polonisty w III LO w Kielcach.
Błogie lenistwo? Nie daj się zwieść – to człowiek bardzo aktywny Fot. Facebook.com/pg/RoverKielce
Raper-nauczyciel czy nauczyciel-raper?

Trudno byłoby mi wprowadzić tego rodzaju hybrydę. Widzę to raczej tak: mimo ukończenia studiów polonistycznych, to właśnie muzyka przez wiele lat była najważniejszą przestrzenią w moim życiu, dzięki której mogłem realizować się zarówno pod kątem zawodowym, jak i artystycznym.

Nauczycielem zostałem stosunkowo niedawno – cztery lata temu. Było to kwestią przypadku, bo podczas rozmowy z przyjacielem rzuciłem, że może odrobina "dydaktyki" byłaby dobra dla mojego życia, w sumie ciekawie byłoby poopowiadać młodym ludziom o swojej pasji, a więc: literaturze.
Fot. Facebook.com/pg/RoverKielce



Okazało się, że w jednej ze szkół zwalnia się miejsce i jeśli chcę, to mogę spróbować swoich sił. Tak więc nauczam, choć zaznaczmy, że nie jest to moje główne źródło zarobkowania, lecz raczej pasja.

Chodzi o genialną możliwość spotykania się i rozmowy z młodymi ludźmi. Kiedy wracam do domu, to poza pakietem sprawdzianów i rozprawek zajmuję się zupełnie innymi rzeczami, które również sprawiają mi wiele radości.

Jeżeli pewnego dnia bycie nauczycielem nie będzie już sprawiało mi „frajdy”, to po prostu zrezygnuję z pełnienia tej funkcji. Dodajmy jeszcze jeden istotny aspekt – ta praca pozwala mi zachować "iskrę” młodości. Mam 32 lata, a konwersacje z nastolatkami sprawiają, że człowiek może poczuć się "młodziej” (śmiech).

No i przykładam się bardziej do trzymania ręki na pulsie w kwestii tego, co dzieje się w dzisiejszej muzyce, w przestrzeni szeroko rozumianych social mediów, formach blogowych/vlogowych, etc.


Dokonania raperskie ułatwiły ci zerwanie etykiety zgreda w oczach podopiecznych?

Pamiętajmy, że obecnie uczę osoby urodzone po roku dwutysięcznym, które w czasie, gdy nagrywałem najważniejsze utwory były zbyt młode, aby je słyszeć. Jeśli słyszały, to raczej trudno jest im się z nimi utożsamić. Nie są, więc dla nich czymś istotnym.

Myślę, że chodzi tu raczej o coś zupełnie innego: sposób nauczania. Staram się szukać rozwiązań nierepresyjnych, choć sporo osób z branży edukacyjnej postrzega je jako zbyt duży liberalizm względem uczniów.

Nie stawiam młodych ludzi pod ścianą, aby strzelać w ich kierunku pytaniami, generować poczucie strachu przed nauczanym przedmiotem. Nie chodzi o to, aby pastwić się nad niewiedzą, lecz pokazać, jak posiadaną wiedzę polonistyczną wykorzystać we współczesnym świecie.

Chciałbym zmieniać często pokutujące myślenie o przymusie nauczania w takie, które mówi, że wiedza jest przywilejem. Kluczowe jest to, aby uczeń uwierzył, że to, co przekazuję mu jako nauczyciel, jest mu rzeczywiście potrzebne.

Nasze relacje powinny być oparte na klasowym partnerstwie, a nie belfrowskim radykalizmie, który zakłada wszechwiedzę w stylu: "Słowacki wielkim poetą był". Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe, ale dla mnie jako nauczyciela ważne jest by wśród uczniów pojawiały się pytania, wątpliwości, refleksje, nowe interpretacje a nie bezproduktywne przyjmowanie przekazywanych treści.

Mówię tu wyłącznie o zajęciach z języka polskiego, gdyż są przedmioty, w których ze względu na obszar działań nie ma miejsca na interpretację.

Myślę, że to właśnie te działania pozwalają zerwać ze stereotypową i często niesłusznie nadawaną "belfrowską" etykietą.
Fot. Facebook.com/pg/RoverKielce


Na lekcjach analizujesz oraz interpretujesz teksty rapowe?

Oczywiście sprawą nadrzędną jest podstawa programowa, natomiast dbam by zawsze zostało trochę czasu na wyjścia poza kanon nauczania. Wówczas przemycam podczas lekcji inne teksty kultury, które niekoniecznie pochodzą z utworów rapowych, lecz są zawsze w jakiś sposób bardziej aktualne dla młodych i mogą lepiej zobrazować analizowany problem.

Mam świadomość, że młodzi ludzie nie chcą czytać Kochanowskiego, nie pasjonuje ich Mickiewicz. Teksty tych autorów nie bardzo ich interesują i choćby nauczyciel przysłowiowo "stawał na głowie" to trudno, by uczniowie się z nimi utożsamiali.

Jeżeli uwspółcześnimy płaszczyznę dialogu, to będzie znacznie łatwiej. Stąd częste dygresje, które wprowadzam na zajęciach i pojęcie, którym lubię się posługiwać – intertekstualność, a więc zjawisko odnoszenia się jednych tekstów do drugich. Nasze życie, kultura są przecież ciągłym dialogiem.


Czy jako reprezentant kultury hip-hopowej liberalnie podchodzisz do używania wulgaryzmów?

Zawsze tłumaczę to w prosty sposób: wulgaryzm to jeden z elementów języka. Chyba profesor Miodek mówił, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której idąc, potyka się o nierówno ułożoną kostkę brukową, uderza głową o krawężnik, po czym mówi "ojejku, ależ niedobry brukarz spaprał robotę" (parafrazuję).

To przecież sytuacja kompletnie absurdalna. Pamiętajmy, że wulgaryzmy służą wyrażaniu emocji. Ważne tylko, aby nie pełniły roli przecinka w zdaniu. Wówczas ich funkcja będzie kompletnie zaburzona.
Fot. Facebook.com/pg/RoverKielce


Kiedy można spodziewać się tego, że Rover znów zacznie wyrażać emocje przy mikrofonie?

Na razie realizuję się w innych dziedzinach, czy to ucząc w szkole, próbując skończyć ostatni rozdział doktoratu, czy też rozwijając media społecznościowe dużej firmy z branży wędkarskiej.

Ostatnia z wyżej wymienionych działalności jest przekuciem kolejnej pasji na działalność zarobkową. Fantastyczna sprawa! Odwiedzam różne łowiska w Polsce, Europie, kręcę filmy, łowię ryby, poznaję wspaniałych ludzi.

O muzyce na pewno nie chcę mówić w czasie przeszłym. Po prostu jestem na etapie, w którym postępuje u mnie proces przewartościowania. Zastanawiam się, w jakim kierunku artystycznym chciałbym pójść. To przerwa pozwoli przemyśleć, czy chciałbym rozpocząć współpracę z muzykami klasycznymi, z jednym producentem, czy może poszukać jakichś zupełnie innych form lirycznych, w których słowo będzie wartością nadrzędną.

Nie da się ukryć, że w ciągu ostatnich lat muzyka poszła mocno w stronę formy, po macoszemu traktując właśnie warstwę liryczną. Co by się jednak na rynku nie działo warunek powrotu do pisania jest jeden – odnalezienie swojego lirycznego i stylistycznego "ja" na nowo.


Rozmawiamy w czasie strajku nauczycieli. Zaangażowałeś się w ów protest?

Solidaryzuję się z gremium nauczycielskim, choć na całą sytuację patrzę nieco z boku – nie wiem czy to do końca trafne określenie. Jak wspominałem wcześniej, bycie nauczycielem to moja pasja i zaledwie jedna z paru form aktywności.

Miałem trochę szczęścia i finansowo zbudowałem fundament na różne sposoby, tak więc mówiąc kolokwialnie "mam co włożyć do garnka", nie narzekam. Waga problemu w przypadku nauczycieli jest ogromna. Pamiętajmy, że dla znacznej większości jest to konkretny kierunek życia, który wybrali – pasja, idea, jak również jedyne źródło utrzymania.

Nie dlatego, że nie potrafią nic innego robić w życiu, oni po prostu żyją swoją pracą. Moje koleżanki i koledzy starają się pracować jak najlepiej, poświęcają młodzieży mnóstwo czasu nie tylko w kwestiach nauki, ale również problemów osobistych.

W zamian dostają pieniądze, które na pewno nie dają satysfakcji. W ciągu krótkiego czasu (czterech lat) poznałem kilka przypadków uczniów, dla których nauczyciel był jedynym "spowiednikiem" ze swoich problemów.
Fot. Facebook.com/pg/RoverKielce

Sam miałem takich uczniów. Takie rzeczy zostają w głowie, bo wychodząc z pracy myślisz o konkretnym dziecku oraz o tym jak mu pomóc (często są to problemy bardzo poważne rodzinne, emocjonalne, depresje, myśli samobójcze, etc.).

Ponadto wielokrotnie spotykam się ze pedagogami, którzy za własne pieniądze jeżdżą na szkolenia, dokształcają się by lepiej wykonywać swój zawód. Kilka osób w klasach maturalnych prowadzi dodatkowe zajęcia w soboty z przedmiotów, które uczniowie wybrali do matury.

Znam również i takich, którzy nie są stworzeni do tej profesji, ale są to niechlubne wyjątki. Obecna sytuacja pokazuje, że jako społeczeństwo znowu lubimy się podzielić na zwolenników i przeciwników.

Takie działania mają charakter uniwersalny i nie dotyczą tylko obecnego sporu. Łatwo budzimy emocje, wyrażamy opinie, natomiast w takiej sytuacji nie ma miejsca na dialog.


Nie kusiło, aby nagrać dla nich rapowy protest-song?

Moja działalność muzyczna nigdy nie służyła wyrażaniu jakiegoś zbiorowego buntu, czy wyższym ideom. Zawsze chodziło mi o emocje i przeżycia osobiste, wynikające z mojej wrażliwości.

Jeżeli chcę o czymś opowiadać, muszę być pewien swoich uczuć na 100 procent, bo inaczej byłbym nieautentyczny. A takie zagrożenie pojawiłoby się, gdybym napisał utwór na temat strajku nauczycieli i mianował się bardem tego protestu.

Nie chciałbym wykorzystać całej tej sytuacji, aby zwiększyć swoją popularność. Taki utwór znów rodziłby dwojakie uczucia w odbiorcach, a przez lata muzycznej działalności myślałem tylko o jednym – o wyrażaniu emocji, szukaniu właściwej stylistyki, nie biorąc pod uwagę odbiorcy, choć był on istotnym elementem całego procesu i bez niego na pewno bym nie zaistniał.

Słuchaczowi zawdzięczam wiele więcej, ale to już temat na zupełnie inną historię…