"To taki ksiądz z jajem". Mieszkańcy wsi murem za duchownym, który wjechał do kościoła na osiołku

Daria Różańska
Ksiądz Maciej Oliwa w Niedzielę Palmową wjechał do kościoła na osiołku. I zaczęło się wytykanie w internecie, że nie miało to "nic wspólnego z wiarą", a było zwyczajnym "męczeniem zwierząt". W Nowym Gierałtowie bronią duchownego, nazywają go pozytywną twarzą Kościoła katolickiego. – Ksiądz ma różne ciekawe pomysły. Robi święto pączka, chrusta. Ma strzelnicę. Zrobił sobie trabanta. To ksiądz z inicjatywą – wylicza jednym tchem Anna, mieszkanka wsi.
Ksiądz Maciej Oliwa też w 2017 roku wjechał do kościoła na ośle. Fot. Screen z YouTube / MrTohvri
"Czy ten ksiądz również będzie ukrzyżowany?"; "Tragikomedia. Niech się jeszcze ukrzyżuje"; "W końcu Jezus też na ośle śmigał" – w sieci aż huczy od takich komentarzy. Internautów do czerwoności rozpalił film, na którym uwieczniono, jak w Niedzielę Palmową duchowny wjeżdża do kościoła na osiołku. Chwilę później – przy akompaniamencie śpiewu wiernych zgromadzonych na mszy świętej – zeskakuje ze zwierzęcia.

To ksiądz Maciej Oliwa z parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Nowym Gierałtowie. Wideo ma ponad 500 tys. odtworzeń. – Ksiądz nas rozsławił na całą Polskę. Nawet na końskich stronach był nasz ksiądz na ośle. No mówię do męża: "Trzeba to wykorzystać jako reklamę Gierałtowa" – żartuje jedna z mieszkanek wsi na Dolnym Śląsku. Ale już zupełnie na poważnie dodaje: – Nasz duchowny jest nietuzinkowy.

Mieszkańcy Gierałtowa biorą duchownego w obronę. Podobno we wsi wszystkie dzieci czekały, żeby zobaczyć księdza na ośle. I nikt tego gestu nie odebrał negatywnie.


Paweł: – To był symbol. Ksiądz nie jeździ tym osłem na co dzień, nie dojeżdża go.

Wtóruje mu Anna: – Gdyby on na ośle jechał całą drogę krzyżową i to jeszcze przez góry... Ale ksiądz wsiadł przed kościołem. Nie wiem, czy ta przejażdżka trwała ze dwie minuty. Laki (tak się nazywa osioł – red.) nie uginał się pod ciężarem księdza, tylko sobie przedreptał.

Annauważa, że tę sprawę w internecie rozdmuchano aż za bardzo. – W złych czasach było to pokazane. Przecież Kościół i księża mają złą opinię. Ale nasz duchowny jest inny. Teraz trzeba w drugą stronę. Bo ksiądz nie tylko "robi takie jaja", ale i odpowiada za dużo dobrych inicjatywy – zapewnia.

Osioł to symbol
Ksiądz Oliwa – oprócz Lakiego – ma jeszcze kilka innych osiołków, ale obok nich w zagrodzie stoją alpaki, a po parafii biegają psy. – Jakiś czas temu padła mama osiołka i mały co jakiś czas musiał jeść z butli. Więc ksiądz przerywał mszę, szedł nakarmić osiołka i wracał – słyszymy. Miejscowi z zachwytem opowiadają o tym, jak duchowny opiekuje się nie tylko zwierzętami, ale i parafianami. Pomagał na przykład, gdy była powódź w Kotlinie Kłodzkiej.

Teraz ludzie dziwią się, że cała Polska zainteresowała się księdzem, co to na osiołku wjeżdżał do kościoła. A robił to i rok temu, i dwa lata temu. W ten sposób nawiązywał do święta ustanowionego na pamiątkę przybycia Jezusa do Jerozolimy. Według Biblii Jezus polecił dwóm swoim uczniom, żeby z pobliskiej wsi przyprowadzili osła i wjechali na nim do miasta. Gdy ci zapytali po co, Jezus odpowiedział, że "Pan go potrzebuje".

Dla parafian ten gest jest oczywisty, tak samo, jak to, że ksiądz nie skrzywdzi żadnej istoty. Dlatego też miejscowi go bronią. A znajomy księdza Oliwy, też duchowny, nie chce z nami rozmawiać, tylko lakonicznie odpowiada: – Nie będę brał udziału w tej nagonce mediów.

Atrakcja turystyczna
Ksiądz Oliwa rzuca się w oczy: – Chodzi w peruwiańskim ponczo, buty ma jak z bajki "Kot w butach" – opisują ludzie. Ale też w niecodzienny sposób próbuje przekonać wiernych do Kościoła.

– Jak jest święto owsa, to ubiera kominiarkę Spidermana i trzeba w niego owsem wrzucać. Żeby nie dostał po oczach, to zakłada maskę. Albo na Wielkanoc nakłada na nos okulary z rurką, bierze pistolet na wodę i z niego polewa dzieci. I one czekają, żeby mieć szczęście – opowiada Anna. Ona nawet niewierzących turystów wysyła do kościoła, żeby popatrzyli na księdza. – On jest taką miejscową atrakcją turystyczną – śmieje się.

I wymienia więcej przykładów na dowód, że duchowny jest naprawdę "nietuzinkowym, fajnym człowiekiem". – Pomysłów ma tysiąc pięćset. Na Boże Narodzenie sam wyrabiał anioły z drewna i później je sprzedawał. Część pieniędzy poszła na remont, część na jego życie. Na Wielkanoc mamy teraz ajerkoniak. Odlot to się chyba nazywa – dodaje z rozbawieniem Anna.

Paweł uzupełnia: – Jak są odpusty, to ksiądz Maciej potrafi zorganizować ciekawe loterie.

Ale na tym nie koniec. Ksiądz Oliwa organizuje też w parafii wspólną Wigilię, ale i dzień pączka czy chrusta. Pomagają mu miejscowe gosposie. A cel jest prosty. O tym duchowny mówił już w wielu wywiadach. Powtarzał, że jego niekonwencjonalne stroje, czy czasami szalone pomysły mają tylko zachęcić wiernych, żeby chcieli choć zajrzeć do Kościoła.

– Ludzie nie chodzą już co niedziela do kościoła, coraz bardziej wątpią, odchodzą. Dlatego staram się poszukiwać nowych form dotarcia do nich, szczególnie do tych najbardziej opornych – mówił duchowny w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".

Pogotowie duszpasterskie
Szerokim echem nie tylko w polskich, ale i zagranicznych mediach odbił się inny pomysł kapłana. Ksiądz Maciej za kilkaset złotych kupił starego trabanta, przemalował go na czarno, na dachu zamontował kogut, z boku wymalował swój numer telefonu. I w ten sposób stworzył "pogotowie duszpasterskie".

Każdy, kto ma potrzebę, może dzwonić o dowolnej porze dnia i nocy. Ksiądz Oliwa mówił w rozmowie z dziennikarkami "WO", że pogotowie duszpasterskie powstało głównie z myślą o turystach odwiedzających wieś.

– W dzisiejszym świecie człowiek wkręcił się w machinę kariery i zagubił drogę do Boga i Kościoła. Jest jak chomik w kołowrotku. A kiedy ktoś przyjeżdża na ziemię kłodzką, ma wolne, odpoczywa, patrzy na góry i chodzi po lasach, to ma więcej czasu, aby zwolnić i także nad duchowością podumać. Liczę na to, że gdy nagle zobaczy pogotowie duszpasterskie, to coś może się w nim odezwać – mówił duchowny w maju 2017 roku.

Podkreślał też, że jego auto jest świadectwem tego, że "nie ma wygórowanego mniemania ani o sobie, ani o duchowości". I to też dostrzegają jego parafianie: – Nie jest taki jak ci wszyscy biskupi, że się nosi wysoko. Drzewo sam sobie rąbie, nie ma gosposi. Sam gotuje, czasami rybę z puszki je na obiad – zauważyła jedna z mieszkanek wsi.

Blisko ludzi
– Wie pani, do nas ludzie zjeżdżają z innych parafii. Dzieci do chrztu podają, śluby biorą. Bo proboszcz nie robi kłopotu – powtarzają miejscowi. Już wcześniej mówili dziennikarzom, że "bez tego księdza ta parafia nie ma racji bytu".

Dlaczego? – Ksiądz jest bardzo obrotny, żywiołowy i sympatyczny. Z każdym porozmawia, pomoże. Budował domy, kapliczki, dach odnawiał z parafianami. Powiem pani, że fajno jest –słyszę od mieszkańca Nowego Gierałtowa.

I wcale im nie przeszkadza, że nie mają na parafii "szablonowego księdza, który tylko się modli i w sutannie chodzi".

– Wprowadza do tego fachu księdza trochę świeżości – uważa Paweł. Inni mówią, że Oliwa jest "bliski ludziom". A na tym mu bardzo zależało, o czym mówił w rozmowie z "WO": – Ja chcę być księdzem, który jest obok parafianina. Jak jest się nisko, to lepiej słychać, co ludzie chcą powiedzieć, a nie tylko gromić z ambony.

– Z każdym porozmawia, wesoły, dowcipny. Oceniam go bardzo pozytywnie, a znam go osobiście, a nie z internetu, jak większość osób, która dzisiaj źle o nim mówi – podkreśla Paweł.