Episkopat namawia, by wspierać Notre Dame, a u nas równie wiekowy kościół może zaraz runąć

Tomasz Ławnicki
Gdańscy dominikanie, odprawiając msze, korzystają z gościnności sąsiednich kościołów. Na niedzielne nabożeństwa zakonników przygarniają księża z Bazyliki Mariackiej, udostępniając im Kaplicę Królewską, oraz duchowni z kościołów św. Jana i św. Katarzyny. W dni powszednie msze odbywają się w niewielkim pomieszczeniu duszpasterskim, tzw. Czarnej Sali przylegającej do zamkniętej świątyni. Tak jest od października ubiegłego roku, gdy ze względu na zagrożenie katastrofą budowlaną gdański kościół św. Mikołaja trzeba było zamknąć.
Kościół św. Mikołaja w Gdańsku czeka na remont. Wciąż pozostaje zamknięty. Na zdjęciu o. Maciej Okoński prezentuje zniszczenia na sklepieniu. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Do milionów daleko
Gdy parę godzin po pożarze Katedry Notre Dame w Paryżu na utworzonym błyskawicznie koncie pomocowym aż zaroiło się od milionów euro, niektórzy w Polsce przypomnieli sobie o losie tej świątyni w Gdańsku. Bazylika pw. Świętego Mikołaja wiekiem minimalnie ustępuje paryskiej katedrze. I bez wątpienia też będzie potrzebowała dużej sumy, aby znów
można było podziwiać ten niezwykły zabytek i by mogła znów funkcjonować.

Na razie - w ramach ogłoszonej jesienią ubiegłego roku zbiórki - zgromadzono niewiele środków. Pierwszy kościół w tym miejscu powstał pod koniec XII wieku. Budowa obecnej świątyni rozpoczęła się w w latach 40. XIV wieku, zaledwie kilka lat po tym, jak w Paryżu zakończyła się trwająca 180 lat budowa katedry Notre Dame.


Jedyny w pełni ocalony
Co ważne kościół św. Mikołaja jako jedyny w Gdańsku przetrwał wojnę niezniszczony. Wśród najstarszych parafian krążą dwie legendy wyjaśniające, dlaczego akurat tę świątynię radzieckie wojska po zdobyciu Gdańska postanowiły oszczędzić i nawet jej nie splądrowały, dzięki czemu po dzisiejsze czasy zachowano w niej wiele bardzo cennych zabytków.

Jedna z wersji mówi o tym, że to ze względu na patrona – św. Mikołaj zajmuje istotne miejsce w panteonie świętych ważnych dla wyznawców prawosławia. Druga z legend głosi, że ówczesny niemiecki proboszcz przekupił Rosjan, oferując im trunki z kościelnej piwnicy. Przy czym ów proboszcz wcale "aż taki niemiecki" nie był. Magnus Bruski, który był proboszczem św. Mikołaja w latach 1935-45, zapamiętany został jako gorliwy przeciwnik Adolfa Hitlera, za co wielokrotnie był szykanowany przez niemieckie władze.

– On był gdańszczaninem. W jego przypadku trudno mówić jednoznacznie o kwestiach narodowościowych. Pochodził z Kaszub. Owszem, na co dzień bieglej posługiwał się językiem niemieckim, ale po polsku też umiał mówić. Przed wojną podczas synodu gdańskiego był jednym z tych duchownych, którzy postulowali, aby w każdej parafii funkcjonowało duszpasterstwo polskojęzyczne – opowiada w rozmowie z naTemat o. Michał Osek, obecny przeor klasztoru ojców dominikanów w Gdańsku.
O. Michał Osek, przeor klasztoru gdańskich dominikanów, koordynujący prace ratunkowe w kościele św. Mikołaja w Gdańsku.Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta

Pierwsze sygnały, że z zabytkowym kościołem źle się dzieje, pojawiły się latem ubiegłego roku. Zauważono zapadlisko w posadzce obok jednego z filarów, a we wrześniu zaobserwowano postępujące spękania gotyckiego sklepienia. Był to znak, że fundamenty zabytku są kiepskim stanie. Jesienią, po wykonaniu ekspertyz, sytuacja stała się jasna: kościół trzeba zamknąć ze względów bezpieczeństwa – inaczej może dojść do tragedii.

Może się zawalić
31 października dominikanie wraz z władzami konserwatorskimi i miejskimi ogłosili, że nie ma wyjścia – sklepienie może się zawalić, dlatego świątynia powinna był wyłączona z użytkowania. Zakonnicy podjęli więc trudną decyzję o całkowitym zamknięciu kościoła, a prezydent Gdańska Paweł Adamowicz - o przyznaniu środków na prace zabezpieczające i badanie podłoża pod budynkiem. Kościół pozostanie zamknięty do czasu przeprowadzenia prac remontowych. A te wciąż nie mogą się rozpocząć. Ba – na razie nawet nie bardzo wiadomo, ile będą kosztować.

– Dziś wiadomo, że konieczna będzie wzmocnienie fundamentów i naprawa sklepień, ale oszacować tego nadal nie jesteśmy w stanie. Dopóki nie zakończą się ekspertyzy, nie będziemy wiedzieli, jaka jest tendencja budynku i w którym miejscu osiada najbardziej. Dopiero wtedy będzie można wybrać metodę wzmacniania fundamentów. Na szczęście jesteśmy już blisko tego, żeby te wszystkie dane opracować i zlecić wykonanie projektu z kosztorysem – tłumaczy o. Michał Osek.

Będzie drogo. Ale ile?
Wiadomo na pewno, że koszty będą liczone w milionach. Dominikanie zdają sobie sprawę, że prowadząc zbiórkę na pewno lepiej byłoby od razu powiedzieć, jaki cel jest do osiągnięcia. – Niestety, na obecnym etapie nie jesteśmy w stanie rzetelnie powiedzieć, jaki będzie koszt naprawy i jakich pieniędzy potrzebujemy – przyznaje przeor.

Msze się nie odbywają, ale sami ojcowie wchodzą co jakiś czas na teren zamkniętej świątyni. Przede wszystkim po to, aby monitorować ewentualne nowe pęknięcia i wprowadzać specjalistów, którzy badają stan budynku. – W kościele jest jeden obszar, gdzie bezpośrednio grozi katastrofa budowlana - to jest rejon nawy południowej i uszkodzonych tam czterech przęseł sklepiennych. A uszkodzone zostały one w wyniku osiadania dwóch filarów – wyjaśnia przeor.

Dlaczego na Notre Dame, a nie na św. Mikołaja?
O. Michał Osek tłumaczy przy tym, że ekspertyzy trwają długo, ale zgodnie z wyznaczonym harmonogramem. Dla obiektów zabytkowych tego typu badania muszą być bardzo szczegółowe.
o. Michał Osek
przeor klasztoru dominikanów w Gdańsku

Zdajemy sobie sprawę, jak cenny to jest zabytek. To jest jedyny kościół w centrum Gdańska, gdzie zachowane są wszystkie wielowiekowe warstwy historyczne. Jednocześnie jest to kościół-cmentarzysko. Tu są pochowane tysiące osób – we wszelkich pracach ziemnych jest to niezmiernie istotne. Dlatego te wszystkie ekspertyzy są tak bardzo szczegółowe. Nie możemy sobie pozwolić na jakikolwiek błąd.


Wielu gdańszczan jednak się niecierpliwi. "Co stoi na przeszkodzie, aby natychmiast zacząć ratować? Komu trzeba uświadomić, że tu nie ma na co czekać?", "Dlaczego KEP namawia Polaków do datków na Notre Dame (gdzie już zgromadzono setki mln euro), a nie zorganizuje zbiórki na ten zabytek?" – pytają w komentarzach na profilu gdańskich dominikanów.

Niektórzy przypominają, że o. Tadeusz Rydzyk nie ma problemu z uzyskiwaniem wielomilionowych dotacji na swoje "dzieła", a tu wielowiekowy zabytek lada chwila może się posypać na naszych oczach. Dominikanie wierzą, że i oni mogą liczyć na budżetowe wsparcie. Że państwo o nich nie zapomni, bo przecież to nie jest wyłącznie miejsce kultu, ale wyjątkowy zabytek - nie tylko na mapie Gdańska. Gdański samorząd pospieszył z pierwszą pomocą od razu, gdy okazało się, że trzeba zamknąć kościół.

Kościół wędrowny w potrzebie
– Mamy nadzieję, że otrzymamy wsparcie ze środków publicznych. Jesteśmy w kontakcie z urzędami, do których będziemy składać wnioski dotacyjne, ale to wtedy, gdy będziemy mogli przedstawić konkretną propozycję napraw oraz kosztorys. Bardzo dziękujemy za wszelką pomoc, jaka spływa w ramach prowadzonej przez nas zbiórki. Wiemy jednak, że nawet środki te będą niewystarczające, żeby zmierzyć się z pracami przy średniowiecznym fundamencie – tłumaczy przeor. Pozostaje wierzyć, że ratowanie kościoła św. Mikołaja nie będzie troską wyłącznie samych zakonników oraz darczyńców. A na razie w parafii wytworzyła się specyficzna wspólnota – wędrująca od kościoła do kościoła za dominikanami, którzy raz po raz prezentują grafik mszy odprawianych w różnych miejscach centrum Gdańska.

Szczegóły, jak pomóc w ratowaniu kościoła św. Mikołaja w Gdańsku, można znaleźć tutaj.