W obozie "dobrej zmiany" próbują bagatelizować wystąpienie Tuska. "Nic istotnego nie padnie"

Jakub Noch
Do wykładu szefa Rady Europejskiej na Uniwersytecie Warszawskim pozostało jeszcze kilka godzin, ale w obozie "dobrej zmiany" już ruszyła kampania mająca na celu bagatelizowanie tego wydarzenia. W piątkowy poranek na antenie Polsat News rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy przekonywał, że z "ust Donald Tuska nic istotnego i przełomowego nie padnie".
Politycy PiS próbują bagatelizować znaczenie wykładu Donalda Tuska. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, 3 maja o godz. 14:00 Donald Tusk wygłosi wykład o wymownym tytule "Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach". – Myślę, że jest bardzo dużo dobrych powodów, dla których powinniśmy się 3 maja spotykać i powiedzieć sobie parę poważnych słów na temat konsytuacji, miejsca Polski w Europie, znaczeniu wolności i wolnych wyborach – zapowiedział kilka tygodni temu. W swoim stylu przewodniczący Rady Europejskiej dodał, że będzie miał "coś ciekawego i ważnego do powiedzenia". Wykład najbardziej wypływowego Polaka jeszcze się nie zaczął, ale w środowisku partii rządzącej już rozpoczęto próby bagatelizowania tego, co wydarzy się popołudniu w Auditorium Maximum UW.


– Akurat w tym czasie będziemy na defiladzie. Ilekroć słyszałem, a już jednak w polityce, mimo mojego wieku, trochę lat jestem, o Donaldzie Tusku, że powie coś istotnego, ważnego, niemal przełomowego, tylekroć nic takiego nie padało – stwierdził na antenie Polsat News rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

– Jestem przekonany, że dzisiaj dokładnie będzie tak samo. Tusk rzeczywiście potrafi robić tę rzecz świetnie, czyli podgrzewać emocje. Natomiast jestem pewien, że na Uniwersytecie Warszawskim nic istotnego i przełomowego z ust Tuska nie padnie – dodał przedstawiciel głowy państwa.

Podobnie wypowiadał się wcześniej premier Mateusz Morawiecki. – Nie wiem, czy na bieżąco będę się przysłuchiwał, ale chętnie poczytam potem, co powiedział – stwierdził w kpiącym tonie. – Przede wszystkim wiem, co powie. Myślę, że powie że np. zagrożona jest demokracja, że praworządność jest zagrożona, że, nie wiem co jest jeszcze zagrożone, to są te główne rzeczy – dodał szef rządu.