"Płakać się chce". Brejza opisał wstrząsającą scenę z filmu Sekielskiego o księżach pedofilach

Rafał Badowski
Film Tomasza Sekielskiego o pedofilii wśród księży "Tylko nie mów nikomu" to wstrząsający dokument. Oglądający dzielą się wrażeniami z produkcji, którą od dziś można oglądać na kanale dziennikarza na YouTube.
Krzysztof Brejza zwrócił uwagę na wstrząsającą scenę filmu "Tylko nie mów nikomu" Tomasza Sekielskiego. Ma miejsce w 22. minucie. Fot. YouTube / Tomasz Sekielski
Na poruszający moment filmu "Tylko nie mów nikomu" zwrócił poseł Krzysztof Brejza (PO).

Chodzi o księdza Jana, który przyznał się do wykorzystywania ośmioletnich dziewczynek. Dziś jest emerytem w Domu Księży Emerytów w Kielcach, ale chodzi o czasy, gdy był proboszczem w parafii w świętokrzyskiej Topoli.

Ksiądz Jan wyznał prawdę podczas spotkania z ofiarą, Anną Misiewicz, dziś 39-letnią kobietą. Opowiedziała o tym, co spotkało ją jako 7-letnią dziewczynkę w Topoli, księdzu kanonikowi prosto w oczy.

Odwiedziła księdza tam, gdzie jej oprawca spędza jesień życia otoczony opieką sióstr zakonnych. Mimo upływu ponad 30 lat doskonale pamięta Annę. – Przyszedł moment taki, nie wiem, jak to nazwać, że uległem, no... No dziewczynki akurat, bo przecież nigdy nie podobał mi się chłopiec jakiś, prawda? No w życiu – opowiadał ksiądz Jan A.


– Pewnie było ich więcej, nie? Nie byłam tylko ja i Monika? – pyta Anna. Ksiądz nie odpowiada wprost. Mówi, że nie było tak, żeby wszystkich zapraszał i wykorzystywał. Ale przyznaje, że były inne przypadki. – Kilka to jeszcze tam było – wyjaśnia. – Pan Bóg jest sprawiedliwy i tej sprawiedliwości się boję – wyznaje.

W pewnym momencie chce... pocałować kobietę w rękę, co spotyka się z jej zdecydowanym sprzeciwem. – Przyjmuję przeprosiny, ale... może nie – mówi Anna. Następnie nie wytrzymuje i krzyczy na duchownego. – Czy Jezus Chrystus zabierał się za małe dzieci?! – woła. Po czym wyraźnie wstrząśnięta wychodzi z pokoju księdza Jana. Na odchodne rzuca: Mam nadzieję, że Pan Bóg księdza osądzi prawidłowo i dobrze.

A następnie dochodzi do tego, co opisał Brejza. Wybiegając z domu Księży Emerytów, Anna zanosi się niekontrolowanym płaczem. O przypadku księdza Jana napisała też Dorota Zawadzka, znana jako Superniania.