Kuriozalne tłumaczenie kapitana jachtu PFN. Wyjaśnia, dlaczego milczeli ws. wypadku

Zuzanna Tomaszewicz
Według informacji radia RMF FM jacht "I love Poland" Polskiej Fundacji Narodowej miał na morzu wypadek i jest obecnie zacumowany w nowojorskim porcie. Ma zniszczoną burtę i maszt. Kapitan jachtu w rozmowie z korespondentem rozgłośni Pawłem Żuchowskim w ciekawy sposób komentuje całą sytuację.
Kapitan jachtu zapewnia, że wypadek nie był wynikiem błędu załogi. Fot. Twitter/p_zuchowski
Przypomnijmy, że jacht "I love Poland", którego zakup kosztował 900 tys. euro, miał promować kraj i brać udział w zagranicznych regatach. Jak podało we wtorek rano RMF FM, jednostka została uszkodzona 22 kwietnia – doszło do złamania masztu, który następnie uszkodził burtę. Od tamtej pory żaglowiec znajduje się w porcie w Rhode Island.

Zagranicznemu korespondentowi radia udało się porozmawiać z kapitanem jachtu. – Jak tylko się tutaj ogarniemy, to będziemy promować Polskę. To chyba dobra promocja Polski, jak sobie poradziliśmy na morzu z taką awarią i nie wzywaliśmy żadnych służb ratunkowych i nikomu nic się nie stało. To chyba dobra promocja, żeśmy sobie poradzili – powiedział Jarosław Kaczorowski. Zapytany o koszty naprawy jachtu odpowiedział: – Nie mam pojęcia. Zresztą nie jest moją rolą rozmawianie o pieniądzach.

Kapitan wyznał, że maszt statku złamał się w wyniku awarii takielunku. Dodał również, że załoga nie popełniła żadnego błędu, zawiódł zaś sprzęt. – Uszkodzenia nie są jakieś bardzo poważne. Najpoważniej jest uszkodzony maszt, bo po prostu jest złamany i jest właściwie nienaprawialny. Pozostałe wszystkie elementy udało się uratować, także trochę czasu potrwa, ale naprawimy to wszystko” – zapewnił.

Kapitan powiedział też w rozmowie z dziennikarzem, że część załogi polskiego jachtu wróciła już do kraju, a reszta żeglarzy pomaga przy naprawie.


źródło: RMF FM