Nie katedra, nie budynek parlamentu. Tylko w Budapeszcie największą atrakcją miasta może być... bar

Monika Przybysz
Budapeszt nie jest najbardziej imprezową stolicą Europy. Węgrzy nie pałają miłością do klubów, wielkich parkietów, maszyn do dymu i laserów. Nie oznacza to jednak, że nie potrafią się bawić - wręcz przeciwnie. Robią to jednak na swój specyficzny sposób i w bardzo specyficznych miejscach.
Zdjęcie wykonane smartfonem Huawei P30 Pro Fot. na:Temat
Szimpla Kert to własnie takie miejsce - pierwowzór specyficznego dla Budapesztu konceptu "ruin pubs", czyli knajpek i barów mieszczących się w opuszczonych kamienicach.

Im wnętrze bardziej zdemolowane, tym lepiej - na tym polega ich urok. Lekka renowacja, którą miejsce musi przejść, zanim otworzy się dla publiczności, ma być jedynie kosmetyczna i sprowadzać się głównie do zorganizowania w miarę stabilnej powierzchni służącej jako bar i przeciągnięciu przewodów łączących nalewaki z kegami piwa.

Szimpla powstała ponad 10 lat temu i do dziś jest najbardziej znanym tego typu miejscem. Wieczorami można tam trafić na koncerty, rankami odbywają się targi pietruszkowe, popołudniami - pchle targi. Jego właściciele dbają, aby nie zamieniła się w pseudo-squatterski sknsen: zgodnie z lewicowymi ideałami działają na rzecz lokalnej społeczności, udostępniając przestrzeń miejscowym artystom, organizując pokazy filmów czy spotkania typu "żywa biblioteka".

Z drugiej strony, w tłumie, który co wieczór ciągną do kamienicy przy Kazinczy utca 14 raczej ciężko znaleźć kogoś, to potrafiłby zamówić trzy piwa płynnym węgierskim. Szimpla zmienia się powoli w typowo turystyczną atrakcję.

Nie ma się jednak co obrażać na rzeczywistość. Pierwszy wieczór spokojnie możecie przesiedzieć w towarzystwie podobnych wam backpackersów z całego świata i po kilku kieliszkach palinki powymieniać spostrzeżenia na temat specyficznego węgierskiego wyczucia stylu. A nazajutrz poszukać innych, "zrujnowanych" pubów - tym razem

#Huawei #P30Pro #FotografiaNaNowo

Partnerem artykułu jest Huawei.