#GłosujPolsko. Zbierała na puszkę Adamowicza, teraz mówi, dlaczego musisz iść na wybory

Anna Dryjańska
Najpierw razem z internautami zebrała 16 mln zł do ostatniej puszki zamordowanego prezydenta Pawła Adamowicza. Potem stworzyła na Facebooku Orkiestrę Pana Prezydenta, w której gra dla chorych dzieci. W wywiadzie dla naTemat Patrycja Krzymińska, krawcowa z Gdańska, mówi dlaczego zagłosuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego i co jest dla niej ważne.
Patrycja Krzymińska z pomocą internautów zebrała 16 mln zł do ostatniej puszki prezydenta Adamowicza na WOŚP. W wywiadzie dla naTemat mówi, dlaczego zagłosuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego. fot.
Anna Dryjańska: Czy będzie pani głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego 26 maja?

Patrycja Krzymińska: Oczywiście. Zawsze głosuję. Udział w wyborach to coś więcej niż nasz obowiązek - to przywilej. I uważam, że każdy, kto ceni demokrację, powinien z niego korzystać. Głosujemy całą rodziną: ja z mężem, moja mama, teściowie... To nasz zwyczaj.

Zawsze miała pani takie podejście?

Na wybory chodziłam już jako mała dziewczynka. Dziadek brał mnie za rękę i szliśmy głosować. Chyba zależało mu na tym, abyśmy w przyszłości nie byli biernymi obywatelami i brali udział w głosowaniu.


Dziadek doskonale pamiętał czasy, gdy wybory nic nie znaczyły. Zawsze mnie pytał, na kogo głosować, a ja odpowiadałam, że na Janosika. I przez kilka lat byłam święcie przekonana, że tak właśnie robi (śmiech). Czy już pani wie, obok nazwiska którego kandydata postawi krzyżyk?

Wiem już, na kogo nie zagłosuję, a to już coś. Nie chcę jednak zdradzić na kogo. To decyzja, którą każdy z nas powinien podjąć w swoim sumieniu. Choć na chwilę nabrać dystansu i obiektywnie ocenić kandydata przez pryzmat jego dokonań, wypowiedzi i stałości poglądów.

Czy po tym, jak pani zbiórka na ostatnią puszkę prezydenta Pawła Adamowicza zakończyła się spektakularnym sukcesem, nikt nie namawiał pani, żeby sama kandydowała w wyborach?

W moim otoczeniu pojawiły się takie głosy, ale to nie były konkretne propozycje od komitetów. Gdyby się pojawiły, to bym zdecydowanie odmówiła.

Dlaczego?

Bo nie wchodzę w coś, na czym się nie znam. Nie pójdę za przykładem muzyków, którzy stali się politykami. Jestem krawcową i dobrze mi z tym. Na szyciu się znam, ciągle się dokształcam w tym kierunku co daje mi poczucie spełnienia i bezpieczeństwa. To moja droga.

Ale nikt się nie zna na polityce na samym początku. Nie ma też szkoły, która by do tego przygotowywała.

Nie chodzi o kierunkowe wykształcenie, ale każdy kto startuje w wyborach powinien być kompetentny. Nie musi kończyć stosunków międzynarodowych, prawa czy politologii, ale polityka powinna być jego pasją. Pasją, która pcha go do poszerzania swoich horyzontów. Musi chcieć się uczyć i rozwijać w tej dziedzinie.

Jak prezydent Andrzej Duda?

Nie szłabym aż tak daleko (śmiech).

Jak to się stało, że została pani krawcową?

Najpierw chciałam być ratownikiem i opiekunem medycznym. I dopięłam swego - zdobyłam wykształcenie. Jednak nie pracuję w zawodzie. Wymiękłam na praktykach.

To nie na moje nerwy. Nie chcę się stykać z taką ilością cierpienia. Mam certyfikat, więc umiem pomóc komuś, kto nagle potrzebowałby pomocy medycznej. Ale nie chcę tego robić na co dzień.

Czy to znaczy od początku wiedziała pani, jak poważnym zagrożeniem był atak zamachowca na prezydenta Adamowicza?

Było to dla mnie jasne przez sam fakt, że ratownicy musieli reanimować prezydenta i jak długo to wszystko trwało. W nocy po ataku lekarze wypowiadali się o stanie zdrowia pana prezydenta, to była akurat pora karmienia naszego młodszego syna. Lekarz, który operował prezydenta, powiedział, że przetoczyli mu 20 litrów krwi. Wtedy zrozumiałam, że została nam tylko modlitwa i prośba o cud.

Gdy prezydent Adamowicz zmarł, postanowiła pani jednak coś zrobić. Zainicjowała pani na Facebooku zbiórkę do jego ostatniej puszki na WOŚP.

Razem z mężem byliśmy w Gdańsku na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wrzuciliśmy datek do puszek innych wolontariuszy. Po informacji o śmierci pana prezydenta zrobiło mi się tak przykro, bo gdybym wiedziała, że prezydent Adamowicz po raz ostatni zbiera pieniądze dla Orkiestry, to zrobiłabym wszystko, by dorzucić się właśnie do jego puszki. Dlatego uruchomiłam zbiórkę na Facebooku. Z nadzieją, że moi znajomi też chcieliby powiększyć jego osobisty rekord.

I sprawa pozytywnie wymknęła się spod kontroli, bo ostateczna kwota 16 mln zł przeszła najśmielsze oczekiwania. A pani postanowiła pójść za ciosem.

Pomyślałam, że szkoda, by ta energia się zmarnowała. Ludzie chcą pomagać i to jest piękne. Dlatego teraz prowadzimy grupę na Facebooku - Orkiestra Pana Prezydenta. To już ponad 8 tysięczne grono ludzi, które wspiera zbiórki mogące uratować czyjeś życie i zdrowie. Co dwa tygodnie losujemy jedną zweryfikowaną zbiórkę, a potem wpłacamy i zachęcamy do wpłaty innych. W ten sposób pomogliśmy już Majce, Wiktorowi, Mateuszowi, Olusiowi, Arturowi i Pawłowi... Czy pani klientki i klienci w pracowni krawieckiej kojarzą, że to pani zorganizowała zrzutkę do ostatniej puszki prezydenta Adamowicza?

Bywa że młodsi się orientują. Starsze osoby raczej nie. I bardzo dobrze. Nie chcę być osobą rozpoznawalną. Źle się czuję, gdy uwaga skupia się na mnie.

Jak ocenia pani obecną sytuację polityczną w Polsce?

Szarpanina, skakanie sobie do gardła, wywlekanie i wypominanie... Tak to dla mnie wygląda. A jestem zwykłą obywatelką. Zamiast robić coś dobrego dla Polski, politycy tracą czas i energię na wzajemne oskarżenia i szukanie kolejnych potknięć przeciwników politycznych.

Aktualna władza szuka kolejnych straszaków, przecież nie tak dawno straszono nas uchodźcami, potem na tapecie było środowisko LGBT.

To też dla mnie trudne jako matki. Jak mam wytłumaczyć dzieciom, by zamiast się kłócić, szukały rozwiązań, by były tolerancyjne na odmienność, by nigdy nie oceniały ludzi tylko po tym jakiej religii są wyznawcami, jaki mają kolor skóry, jakiej są orientacji seksualnej, skoro z góry idzie zupełnie inny przekaz?

Może są sprawy, w których nie może być kompromisu?

Uważam, że zawsze należy rozmawiać, próbować się zrozumieć. Widać zresztą, jak władza wychodzi na tym, że cały czas próbuje stawiać na swoim. 27:1 było tylko początkiem. Smuci mnie fakt, że władza nie słucha argumentów obywateli, że ignoruje tłumy ludzi na ulicach, że chce ingerować w każdą sferę życia.

Bo mówiąc o całkowitym zakazie aborcji skazuje kobiety na cierpienie urodzenia często śmiertelnie chorego dziecka, a jednocześnie nie zwiększa środków dla rodzin osób niepełnosprawnych, a przecież nie tak dawno był strajk w sejmie matek z niepełnosprawnymi dziećmi.

Z jednej strony każą nam rodzić chore dzieci, a z drugiej nie ma żadnego sensownego socjalu dla nich. Dlaczego 500+ zamiast na pierwsze dziecko nie przekazać dla osób opiekujących się niepełnosprawnymi dziećmi i dorosłymi? Opiekunowie tych osób dyżurują przy nich 24 godziny na dobę. A my? My jesteśmy zdrowi, możemy dorobić do pensji biorąc nadgodziny, dodatkowe zlecenia itp. a opiekunowie niepełnosprawnych nie mają takiej szansy.

Wkurza mnie, że politycy chcą nam mówić w jaki sposób mamy wychowywać nasze dzieci, kiedy i na jakie tematy mamy z nimi rozmawiać. I o tych dzieciach najgłośniej wypowiada się bezdzietny kawaler. Mówi "wara od naszych dzieci", a ja pytam dlaczego nie zajmie tak twardego stanowiska w sprawie pedofilii w kościele? To księżom należy powiedzieć "wara od naszych dzieci" i postawić przed sądem.

Nie może być tak, że sutanna będzie chronić bandytów. Kryzys wiary puka do drzwi, a w Polsce zaczynamy je otwierać coraz szerzej. Krzywdzące jest to dla wielu dobrych księży z powołania, sama znam takich kilku. Warto o tym pamiętać.

Co pani myśli o kampanii do Parlamentu Europejskiego?

To farsa. Politycy, którzy przez ponad 3 lata wyciągali z gabinetów flagi Unii, teraz nagle udają, że są tacy europejscy. Pani Beata Szydło z sejmowej mównicy wysyła przekaz "Nie będziemy uczestniczyć w szaleństwie Brukselskich elit" po czym kandyduje do europarlamentu. Sami są jak chorągiewki na wietrze.

Mam nadzieję, że w maju wybierzemy mądrze. Że frekwencja na wyborach będzie rosła. Bo niestety Polacy mają tendencje do narzekania na politykę, a przecież wielu z nich nawet nie pofatyguje się by wziąć udział w głosowaniu.

Wyobraźmy sobie, że ma pani czarodziejską różdżkę i może spełnić trzy życzenia dla Polski. Co by to było?

A można cztery? (śmiech) Po pierwsze więcej tolerancji. Po drugie więcej dialogu. Po trzecie więcej solidarności. I po czwarte prawdziwy rozdział kościoła od państwa. A, no i pięć, prawa kobiet! Tego bym sobie i nam życzyła.